23. Rzeczywistość

55 6 0
                                    

Nastał dzień prawdy.

Ethan i Josette w końcu zdecydowali się, na powiedzenie Asherowi o co, tak naprawdę toczy się wojna. W pełni wykorzystali limit czasowy, który im dałam.

Cieszę się, że wzięli sobie do serca moją radę, że tu chodzi o ich przyszłość; ale nie rozumiem, po co do cholery jestem im do tego i ja. Na spokojnie daliby sobie radę tylko we dwoje.

Choć jestem tu jakiś czas, to pierwszy raz wchodzę do sali tronowej. Już przed wejściem mogę zobaczyć, że to nie jest łatwe, żeby się tu dostać. W korytarzu prowadzącym do drzwi wejściowych stoją dwa tuziny strażników, a przy samych drzwiach dodatkowa para. Każdy ze strażników ma przy sobie miecz i włócznie.

Będą robić z nasz szaszłyki. A może jednak nie. Gdy tylko jesteśmy metr od jakiegoś strażnika, natychmiastowo zgina się on w pół, jakby w pokłonie.

– Czego oni się kłaniają? – Spytałam Ashera, na co wszyscy, dosłownie wszyscy, się wzdrygnęli.

– Jestem księciem. – Przypomniał jak idiotce, którą zdecydowanie dla każdego tu obecnego byłam.

– Ale jesteś słaby? – Coś uderzyło o posadzkę, ktoś się rozkaszlał, a sam Asher się zatrzymał. – No co?

– Wygrałem z każdym z nich na turnieju. – Mają tu jakiś turniej?

– I?

– I jestem silniejszy od nich.

– Z której strony niby? – Zapytałam zdezorientowana.

– Co?

– Ile dziennie oni tu stoją?

– Nie wiem.

– Ty. – Szturchnęłam rycerza, przy którym się zatrzymaliśmy. – Ile tu stoisz?

– Minimum 8 godzin dziennie madame. – Oznajmił pozornie spokojnym głosem, ale ja wyczułam w nim podenerwowanie i zirytowanie, że ktoś wywołał go z szeregu.

– Stałeś kiedyś w jednym miejscu przez 8 godzin, Asherze?

– Nie. – Przyznał otwarcie, podpisując tym swój akt zgonu.

– W takim razie od tego zaczniemy. – Oznajmiłam i ruszyłam na nowo w stronę drzwi.

– Słucham?

– Postoisz sobie tak kilka dni, to może czegoś się nauczysz.

– Nie możesz mi tego zrobić! – Podniósł na mnie głos w szczerej panice.

– A właśnie, że mogę i to zrobię. – Roześmiałam się niczym najwredniejszy czarny charakter.

Jeden ze strażników z szoku, w jakim się znalazł, zapomniał o pokłonie, na co Asher na niego fuknął:

– NIE WIESZ JAK SIĘ ZACHO... – Nie dokończył, bo zdzieliłam go w łeb.

– Porąbało Cię?! Od jutra będziesz pracować z tymi ludźmi, chcesz mieć przesrane już od początku? – Opieprzyłam go, no bo co za debil z niego.

– Ale...

– Żadnego, ale. Gdzie ty masz do cholery mózg?!

Zza drzwi na końcu korytarza wychyliła się głowa mojej matki, która zapewne została wysłana do skontrolowania krzyków i naszej nieobecności, mimo że nasze nadejście zapowiedziano już trzy minuty temu.

PREPARATIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz