11. Dlaczego?

56 6 0
                                    

Mimo że jestem dobrą aktorką to udawanie nieprzytomności, nie jest łatwym zadaniem. Ułatwiło mi je tylko to, że Asher strasznie panikuje i nie przykłada większej uwagi do otoczenia. Na razie to nawet mnie nie zauważył. W obliczu sytuacji, w jakiej się znajdujemy, jest to prawdziwy idiotyzm.
Zaprowadzili nas do piwnicy zamku. Ja jestem, skuta łańcuchami, a chłopak rzuca się po całej celi; więc jasne jest, że go nie ograniczyli w żaden sposób. Mnie też by nie zakuli, gdybym im nie kazała, stwarza to złudne poczucie bezpieczeństwa dla nich i potęguje panikę Ashera.
Taki jest mój pierwszy cel.
Sprawić, aby Asher nie myślał racjonalnie.
Podczas gdy człowiek jest w nerwach, nie potrafi ułożyć myśli, panikuje, wymyśla milion scenariuszy nie z tej ziemi, zamartwia się, stresuje się; i to właśnie te wszystkie czynniki składają się na sytuacje, w których robimy rzeczy, o które nigdy się nie posądzaliśmy.
Potrzebuje, aby on taką zrobił.
– WYPUŚCIE NAS DO KURWY!!!!
Chyba się zaczyna. Czas, żebym i ja weszła w swoją rolę.
– Nie drzyj się tak, głowa mi pęka. – Jęknęłam i potarłam się w tył głowy, gdzie niby walnęła mnie jakaś rura, w celu ogłuszenia mnie.
– PORWALI NAS, A TY MI MÓWISZ, ŻEBYM SIĘ NIE DARŁ?! POJEBAŁO CIĘ.
Otworzyłam oczy z udawaną trudnością. Prawą rękę, jak i włosy miałam wysmarowane krwią człowieka, którego zabiłam, zanim weszliśmy do celi.
Zgodnie z moim planem, on to zobaczył. Rzucił się na kolana i zaczął oglądać moje ciało.
– Czemu jesteś ranna?!
Zaśmiałam się smutno.
– Jestem bardziej waleczną osobą, niż Ci się wydaje. – Mruknęłam.
Spojrzał na mnie wzrokiem, który otwarcie ukazywał ilość rozterek w jego umyśle. Jestem bardziej niż pewna, że prowadzi tam co najmniej wojnę.
– Nie martw się. – Przejechał dłonią po moim policzku. – Zrobię coś z tym, wyjdziemy z tego cało.
CO TY DO KURWY ROBISZ I MÓWISZ?!!?!?!
Na szczęście nie muszę nic mówić, słyszymy zbliżające się kroki. Kilka dłużących się sekund później dochodzi do nas i przeskoczenie zamka w drzwiach. Do pomieszczenia wchodzi kilka osób, w tym Kellen Turner razem z synem. A więc to tak tutaj praktykują. Jest to jakaś metoda, ale patrząc na nicość w oczach młodego, widzę, że to dopiero szczyt góry lodowej.
Na nieszczęście Turnera polubiłam dzieciaka i zamierzam zabrać go ze sobą. Ku nowej przyszłości. Zawsze chciałam mieć młodsze rodzeństwo. Teraz mam okazje, aby takowe sobie sprawić.
– ZDAJECIE SOBIĘ SPRAWĘ, CO ROBICIE?! – Zaraz spali naszą przykrywkę, co wkopie nas jeszcze bardziej, ale nie powstrzymam go. Zrobi bałagan i będzie musiał go sprzątnąć. – JESTEM PIERWSZYM KSIĘCIEM, ASHER ALEXANDER VITALYY VON LINDESJI'A, ZABICIE MNIE JEST RÓWNOZNACZNE CO ZDRADA NARODU.
Oparłam się wygodniej o ścianę za mną, cyrkowe przedstawienie się rozkręca.
– Książę?! – Prychnął jeden z żołnierzy.
– Dokładnie! – Wykrzyknął Asher. – Zobaczcie! – Odsłonił brzuch z charakterystycznym piętnem rodziny królewskiej. No idiota.
Niby mój plan to zakładał, ale kurwa no, jak można być takim debilem. Przebywamy się w miejscu, gdzie znajduje się epicentrum czarnego rynku. Serce złotego księcia brzmi dla nich zbyt apetycznie, żeby gdziekolwiek go puścić. Zresztą sama reszta organów jest niezłą przystawką. Albo oczy, takich nie znajdziecie nigdzie indziej.
– To naprawdę książę. – Wyszeptał Kellen.
– Dokładnie, a więc pospieszcie się i nas wypuście! – Wykrzyczał zrozpaczony.
Turner wybuchł śmiechem, chwilę później śmiali się już prawie wszyscy, nawet Asher się śmiał. Tylko ja i młody milczeliśmy, co i on zdawał się zauważyć.
Puściłam do niego oczko, na co jego źrenice się poszerzyły. Każdy z ludzi, których wczoraj spotkałam, odpycha od siebie myśl, że serio mogę być jebnięta. Chłopak właśnie sobie to uświadomił, ale jego reakcja była inna niż u kogokolwiek innego; zamiast natychmiastowo się wycofać, on patrzył na mnie z coraz większym zainteresowaniem.
Zobaczył we mnie szansę.
Śmiechy ucichły.
– TAKIEGO ZAROBKU TO DAWNO NIE MIELIŚMY!!! – Ryknął mężczyzna.
Asher zaczął się cofać, szepcząc w zapętleniu „nie, nie, nie".
Wcześniej zdążyłam już się rozejrzeć po miejscu, w którym się znajdowaliśmy. Ponownie, nic szczególnego. Kamienie, kraty, stara prycza, łańcuchy i kibel. Na ścianach stara krew, a sufit pełen haków do zawieszania oków.
Ziewnęłam i usłyszałam... kapnięcie.
Kap... Kap... Kap... Kap.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu za miejscem, z którego leci woda.
– A więc plotki o księciu, który potrafi tylko przeciętnie machać mieczem i się mazgaić są prawdziwe?! HA, dobre. Trafił nam się pizda książę, nawet nie będzie się opierał. – Zarechotał jeden z przydupasów. – To aż za proste.
Skanowałam pomieszczenie z największą uważnością, więc nie zajęło mi dużo czasu zlokalizowanie miejsca przecieku.
– Dlaczego? – Szeptał.
Serce Ashera pękło na pół.
Jego wiara w ludzi w jakiejś części wyparowała.
Pozbyłam się limitu i słabości w jednym ruch. Od dziś mówcie mi Mistrzu.
Łzy ściekały po wyznaczonej ścieżce, bez żadnego pohamowania. Zrobił się mały wodospadzik.
– Ale dziewczyna też niezła dupa. – Kolejny mężczyzna włączył się do rozmowy. Jego słowa sprawiły, że Kellen się wzdrygnął. Nie rozumiem czemu, przecież ma racje; jestem niezłą dupą. – Zanim gdzieś ją wyślemy, zaklepuje ją sobie! Pierwsze ruchanko należy do mnie.
Trzy osoby w pomieszczeniu się wzdrygnęły: Dzieciak, Asher i Kellen. Na tego ostatniego znacząco spojrzałam.
– W takim razie możesz się nią zająć tu i teraz. – Rozporządził.
Mój towarzysz natychmiastowo zasłonił mnie swoim ciałem.
– Nie pozwolę wam na to.
Ja pierdole toż to wygląda jak jakieś kiczowate przedstawienie przedszkolaków. Kompletnie nie kumam, czemu oni wszyscy są tak przejęci.
Mężczyzna, którego pragnieniem jestem ja, wyszedł do przodu.
– Spokojnie dziewczyno, załatwię tego chujka i dam Ci swojego. Zabiorę Cię tam, gdzie on nie mógł. – Aha, jeśli to jego dirty talk, to ja podziękuje.
Dalej jednak nie wypowiedziałam ani słowa.
Gdy obydwoje znaleźli się w odległości dwóch metrów od siebie, ledwo zdusiłam chęć roześmiania się. Dwóch idiotów idzie się bić na pięści o kobietę, która nie dość, że nie chce żadnego z nich, to w dodatku potrafi obronić się sama.
Niestety to właśnie mój pan zakłada, że będę tutaj ofiarą. Sama sobie podkopałam dumę. Co poradzić, cel wyższy.
A więc debile w klatce, walka się rozpoczęła.
Najpierw klasyczne chodzenie w kółko bez celu, potem zaczęły się ciosy.
Pierwszy krok należał do tutejszego; zamachnął się pięścią i trafił przeciwnika w żuchwę. Ten jednak nie został mu dłużny i zaserwował prawy prosty. Cios był na tyle silny, że rywal zatoczył się dwa kroki do tyłu.
Łooo jak nudno.
Asher nie marnował czasu i kopnął go w klatkę piersiową, korzystając z jego braku równowagi. Dopiero teraz rozpoczęła się prawdziwa szarpanina. Małpy w zoo, tylko tak mogę to określić. Jednak mimo śmiesznego wyglądu dalej jest to bójka na śmierć i życie, nieważne jak słabo wygląda.
Chociaż jak tak patrzę po twarzach innych przydupasów, to wydają się zaskoczeni poziomem walki. Wygląda na to, że tylko dla mnie nikt tutaj nie stanowi problemu. Annabeth i Dorreal jak zwykle o to zadbali. Lata siódmych potów się opłaciły.
Aktualnie to Asher wygrywa, siedzi okrakiem na przeciwniku i wyprowadza cios po ciosie. Cała twarz mężczyzny była we krwi, zrujnowana. Żadna operacja tego nie naprawi no i, żadna nie zwróci życia, które właśnie z niego uleciało.
Nikt oprócz mnie nie zdawał się tego zauważyć. Chłopak dalej go lał, a kompani nieboszczyka wciąż skandowali „wstawaj", „bij się" i tego typu inne rzeczy.
10 ciosów później, wszyscy już wiedzieli. Asher się zawiesił. Dotarło do niego, co zrobił i się wydarł wniebogłosy.
Krzyk jest przepełniony bólem, rozpaczą, złością, bezsilnością, frustracją i przede wszystkim strachem. Po policzkach łzy płynęły litrami. Oczy, które normalnie błyszczały, teraz są wyblakłe. Serce, które normalnie bije miarowo, teraz rozrywa pierś. Dłonie stworzone do machania na bankietach, teraz zaciśnięte w pięści są narzędziem zbrodni.
Wśród tego wszystkiego mamy: 10-letnie dziecko, brata, ojca, przywódcę, dziadka, wujka, chłopaka, męża, przyszłego króla i... mnie. Osobę, która wszystko, co tu się wydarzyło, uknuła. Osobę, która osiągnęła cel. Cel, który wiele kosztował każdego, tylko nie jej. Każdy coś tu stracił oprócz mnie.
Tylko ja zyskałam.
Jak zawsze.
Zawsze dostaje, co chce, nieważne co to za sobą niesie.
Pierwsze poruszenie; w stronę świeżego mordercy rusza osoba, która właśnie straciła cały swój świat. Jednak Asher już podczas walki zarejestrował jedną rzecz, przez którą jego wyrzuty sumienia się spotęgowały. Jego przeciwnik nie wyciągnął noża, który ma w kieszeni, mimo że miał na to nie jedną szansę.
To właśnie ten nóż ląduje w gardle kolejnego atakującego. Spomiędzy warg Ashera wydobywa się szloch, który wstrząsa całym jego ciałem. Mamy wczesny ranek, a on zdążył zabić dwóch ludzi. Jego życie wali się pod jego nosem. Grunt, który znał, zawala się. Oceany, które zwiedził, zamieniają się w nieznaną wodę. Człowiek, którym był, zniknął, ale kiedyś wróci. Oni zawsze wracają, tacy są już faceci.
Z ust Ashera poleciały wymiociny, rzyga jak kot. Płacze jak noworodek. Mdleje jak dama w opałach. Czas na przybycie księcia na białym koniu.
Czas na mnie.
Napięłam mięśnie i rozepchnęłam barki, jak najbardziej mogłam, co poskutkowało zerwaniem żelaznych łańcuchów. Przeciągnęłam się i wstałam. Strzeliłam kilkoma kośćmi, przyciągnęłam głowę do lewego i prawego ramienia. Stanęłam w rozkroku i nie odrywając wzroku od wroga, zbliżyłam lewy brak do prawego kolana i na zmianie, jeszcze kilka razy.
Nie czekałam, aż mnie zaatakują, sama to zrobiłam.
9,12 sekund, właśnie tyle zajęło mi zabicie 13 mężczyzn. Wśród żywych pozostał tylko dzieciak i Kellen, ale tylko na chwilę. Muszę się o coś zapytać seniora.
– Skąd wyście wytrzasnęli tego dzieciaka? – Wskazałam palcem na małego.
– Stamtąd skąd wszystkie inne. Porwaliśmy go. – Odpowiedział zrezygnowany.
– Co z jego rodzicami?
– Tego nie wiem, ponoć ktoś ich odbił.
Ugh, to znaczy, że na bank ktoś szuka i za nim.
– Zrobiłeś to, o co cię prosiłam. Dam Ci więc szansę na wypowiedzenie ostatnich słów. Może być to cokolwiek, nawet pytanie.
Zastanowił się chwilę i powiedział:
– Co będzie za 5 lat? – Pytanie jak do wieszcza. – Jestem pewien, że masz plan. Chciałbym dowiedzieć się przed śmiercią, gdzie nas doprowadzisz za 5 lat. – Wytłumaczył.
– Dzieciak, zatkaj uszy. – Gdy to zrobił, zaczęłam udzielać odpowiedzi Kellenowi.
Jak zwykle, gdy mówię komuś o przyszłości, wygląda on, jakby nie dowierzał. Szok na jego twarzy był tak ogromny, że tylko przerażenie w oczach było w stanie się z nim równać.
– Nie jesteś normalna. – Wyszeptał. – Pieprzony potwór.
– Bywa i tak. – Parsknęłam i odebrałam ostatnie życie w tej celi. W momencie, gdy głowa spadła na ziemię, odwróciłam się do Turnera Juniora, który już nie zatykał uszu. – Jak się nazywasz?
– Aiden. – Odpowiedział hardo, udając, że wcale nie cieszy się śmiercią własnego, teoretycznie ojca.
Usiadłam na górce, utworzonej ze zwłok moich niedawnych rywali. Założyłam nogę na nogę i wskazałam ręką na drugą mniejszą górkę, aby i on sobie usiadł.
– Dziękuje, ale postoje. – Uśmiechnęłam się głupkowato.
– Zamierzam wymordować całą tę śmieszną osadę. – Stwierdziłam. – Aczkolwiek powiedzmy, że widzę w tobie potencjał; rozumiem, że jeśli chce go posiąść, to muszę zadbać również o życie tamtej kobiety, czyż nie?
– Byłbym wdzięczny.
– Powiedz mi, czy chcesz ze mną wyruszyć w podróż?
– Będziemy mieszkać na zamku? – Prychnęłam na to pytanie.
– Nie ma opcji, że tam zamieszkasz, ale ulokuje Cię w stolicy na czas mojej obecności tam. Później dam Ci kolejny wybór, za pół roku. – Zmierzyłam go spojrzeniem. – Kim chcesz być w przyszłości?
– Raczej dziwne pytanie dla dwunastolatka. – A więc nie ma 10 lat.
– Znasz już na nie odpowiedź, nie ma więc problemu, byś się nią podzielił.
– Mam dwanaście lat, a znam większość metod na okrutne zamordowanie człowieka. – Mruknął. – Chyba pójdę w tym kierunku. Zostanę żołnierzem, ale nie takim jak Ci tutaj, będę walczył na wojnie.
Decyzja, którą właśnie podejmuje, będzie mnie wiązać na całe życie. Dlatego muszę zadać jeszcze jedno pytanie.
– Wiesz, kto jest twoimi prawdziwymi rodzicami, czyż nie? – Skinął głową. – Nie będę Cię pytać, kim są, mam wrażenie, że samo kiedyś to wypłynie. – Mruknęłam. – Na dzień dzisiejszy muszę wiedzieć, czy będziesz po mojej stronie.
– Będę.
Prychnęłam.
– Gdybym wierzyła ludziom na słowo, dawno bym już się na tym przejechała. – Machnęłam na niego ręką, żeby do mnie podszedł. – Wiesz... o paktach krwi? – Skinął głową – Podpiszemy taki, wyciągnij dłoń.
Wyciągnęłam scyzoryk i przejechałam po wnętrzu jego i swojej dłoni. Czas na słowa przysięgi.
– Ja Metis Menestys Setan Mortifero, ślubuję, że zaopiekuje się młodym chłopcem znanym mi pod imieniem Aiden Turner i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby jego marzenia się ziściły. – Wyrecytowałam.
– Ja znany pod imieniem Aiden Turner, ślubuje oddanie i lojalność wobec Metis Menestys Setan Mortifero i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby jej nie zawieść.
To jedno uściśnięcie dłoni, podpisało się pod przyszłością naszej dwójki. Ja, nieobliczalna kobieta i tajemniczy dzieciak; siostra i brat.
– Od dzisiaj będziesz dla mnie niczym młodszy brat Aidenie, czy Ci to pasuje?
– Zostańmy przy Metis i Aiden.
– Pokaże Ci, jak wygląda świat.
– Jestem zaszczycony.
Zmierzwiłam mu włosy i uśmiechnęłam się życzliwie.
– Gdybyś był zwykłym dzieckiem, kazałabym ci poczekać tutaj z Asherem, ale nie jesteś zwykły. Jesteś trochę jak ja. Tak więc chodź – wyciągnęłam ku niemu dłoń. – już dziś pokaże Ci, jak wygląda mój wymarzony świat.


PREPARATIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz