Prolog

53 11 31
                                    

"To wszystko musiało się dziać tak szybko." Aria mogła sobie tylko wyobrazić w jakim pośpiechu, stresie i pod jaką presją musiał działać jej tata. Tamtego wieczoru było oberwanie chmury. Na telefony poprzychodziły alerty, żeby zostać w domu. Ale on nie mógł. Wiedział, że tam go dopadną. Wiedział... Na samą myśl o tym jak musiał być przerażony do jej oczu napływają łzy.

Patrząc na jego opustoszały gabinet wyobrażała sobie jak w pośpiechu pakował część dokumentów do torby, jak trzęsącymi się dłońmi próbował wyjąć dysk twardy, żeby potem bezpowrotnie go zniszczyć, jak wkładał stosy papierów do niszczarki, jak próbował rozpalić ogień w kominku i poparzył sobie przy tym palce, a potem wrzucił te papierowe paski w ogień, które jak na złość nie chciały się wcale tak szybko spalać.

Wyszła z gabinetu i sunąc palcami po ścianie korytarza, poszła jego śladami w kierunku podjazdu. Teraz stał tam jej samochód.

Ojciec Arii wyjechał w najgorszym możliwym momencie. Czy wiedział jak to się skończy? Czy gdyby wiedział, to wsiadłby wtedy za kółko? Może spróbowałby schować się gdzieś indziej? A może wiedział i pogodził się ze swoim nieuchronnym końcem?

Wiatr siekał kroplami deszczu o szyby i dachy tak, że miało się wrażenie, że szkło zaraz potłucze się na drobniutkie kawałeczki przypominające ostre żyletki, a dachówki zapadną się w głąb wszystkich domów i zabiją chroniących się w środku mieszkańców. Oczywiście nic takiego się nie stało, w tamtej okolicy nie zerwało nawet jednego dachu, co najwyżej pouciekało parę psów i kotów. Jednak, gdy zadzwonił do niej telefon, miała wrażenie, że jej świat właśnie w taki sposób się skończył.

Tata próbował do jej zadzwonić. Nie odbierała, bo była zbyt zajęta omawianiem projektu z Davenem - jej najlepszym przyjacielem - i kilkoma innymi studentami z ich obu wydziałów. A to wszystko przy akompaniamencie słodkiej muzyki nastrajającej na nadchodzące wakacje, która leciała zbyt cicho, żeby zagłuszyć ryk niebios, a jednocześnie na tyle głośno, że nie słyszała telefonu. Po dwóch nieudanych próbach nagrał jej wiadomość na Whatsappie.

O 22, gdy goście zbierali się do wyjścia, a burza ucichła, telefon Arii znów rozbrzmiał. Ojciec znów dzwonił. Bezzwłocznie odebrała, bo jeśli tata dzwonił o tej porze, to musiało być ważne.

"Tak, tatku?"

"Dobry wieczór. Dzwonię ze szpitala Saint Vincent w Winston. Czy pan Fletcher Wright to pani ojciec?" - odezwał się żeński głos po drugiej stronie, a ona od razu spanikowała.

"Tak, co się stało?" odpowiedziała natychmiast i zaczęła wkładać buty. Daven patrzył na nią w osłupieniu i jednocześnie ze zmartwieniem wymalowanym na całej jego opalonej twarzy.

Aria nie wierzyła w to, co usłyszała. Nogi nie były w stanie jej utrzymać, zakręciło jej się w głowie, i błagalnie patrząc na Davena, skupiła wszystkie swoje siły, żeby utrzymać telefon przy uchu i w końcu usłyszeć głos Agathy, która powie jej, że to tylko głupi żart. Taką miała tylko nadzieję, ale po Davenie widziała, że Agathy w tej scenie nie będzie, że to się dzieje naprawdę, że to się jej wcale nie śni.

"Panno Wright?" kobieta próbowała utrzymać z Arią kontakt, a Daven zabrał telefon i dał na głośnomówiący. "Panno Wright? Czy może Pani tu przyjechać?"

"Dobry wieczór. Jestem jej przyjacielem. Aria źle się poczuła. Dokąd mamy przyjechać?"

Kobieta podała mu dokładny adres, poprosiła, żeby dotrzymał towarzystwa dziewczynie, a Daven od razu wklepał go w Google Maps i zaprowadził Arię do swojego samochodu.

Reszty nie pamiętała. Była w tak wielkim szoku, że nie była w stanie przypomnieć sobie jak długo jechali, jak wyglądali lekarze, co mówiła, czy w ogóle coś mówiła, a może to Daven mówił za nią, bo ona nie była w stanie. Nie wiedziała, w którym pokoju znajdowały się zwłoki jej taty, ani jak tamto pomieszczenie wyglądało od wewnątrz. Wiedziała jedynie, że musiała podpisać odbiór aktu zgonu i zgodę na przeprowadzenie autopsji, ale tylko dlatego, że Daven był wtedy przy niej i pomógł jej się opamiętać na tę krótką chwilę. Poza tym, nic nie pamiętała. To tak, jakby spała i miała świadomość, że coś jej się śniło, ale nie mogła dokładnie ustalić co.

Policja badająca sprawę wypadku odsłuchała nagranie, które pozostawił po sobie jej tata. Jedyne, co po nim zostało. Aria nie miała siły, a może odwagi. Wyszła wtedy z pokoju, próbując powstrzymać mdłości.

Orzeczenie śledczych dobiło ją całkowicie - kierowca ciężarówki był trzeźwy, udzielił pierwszej pomocy, był na drodze z pierwszeństwem przejazdu, próbował wyhamować i ominąć osobówkę, trąbił. Był niewinny. To jej tata złamał przepisy, jechał zbyt szybko, używał telefonu podczas jazdy i nie ustąpił pierwszeństwa.

Wtedy jeszcze nic nie rozumiała. Miała żal do policjantów, że zrzucają winę na jej tatę i do siebie, że nie odebrała telefonu zawczasu. 


_______________
Hej ho!
Przybywam z nową opowieścią, tym razem jest to dreszczowiec.
Na razie publikuję tylko prolog, bo resztę muszę sprawdzić i dopracować. I ciekawa jestem jakim zainteresowaniem będzie się cieszyć ta książka, do której napisania zainspirował mnie pewien sen, a właściwie senny koszmar.
Mam nadzieję, że Ci się spodoba i zostaniesz do końca.
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad.

OPEN MINDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz