5 - Marzenie

24 5 37
                                    

Pod wieczór Arię znów dopadł niepokój. Zdawała sobie sprawę, że nie powinna się tak denerwować, bo wzięła już dzienny limit tabletek, jednak niecierpliwiła się przez policję, a sprawa włamania nie dawała jej spokoju. Miała nadzieję, że funkcjonariusze przyjdą po południu. I denerwowała się też własnym stanem. Profesor powiedział, że z czasem powinna zmniejszać dawkę, a miała wrażenie, że potrzebuje ich coraz więcej. Spojrzała na ulotkę, chcąc sprawdzić, czy przypadkiem nie było tam żadnego psychotropowego syfu. Ale nie, same ziółka.

Tak bardzo chciała rozwiązać tę zagadkę. Miała głupią nadzieję, że może dzięki temu uda jej się znaleźć winnego, że może to przyniosłoby jej jakieś wyjaśnienie, jakąś ulgę.

Przypomniało jej się, że nadal nie odsłuchała wiadomości od taty. Weszła więc na Whatsappa, pełna przekonania, że znajdzie tam odpowiedzi. Kciuk zadrżał jej jednak nad przyciskiem play. Wiedziała, że ta wiadomość była z chwili wypadku. Wiedziała, że kończy się śmiercią, że jej tata wyda w niej swoje ostatnie tchnienie i nie dała rady jej odtworzyć. Jeszcze nie. Oblał ją zimny pot, wstrząsnął dreszcz, żołądek się ścisnął i zrobiło jej się niedobrze.

O dziwo, zamiast spróbować się uspokoić lub choćby zwymiotować, poleciała do kuchni i zaczęła gorączkowo szukać tych głupich, niedziałających tabletek. Trzęsły jej się dłonie, rozsypała je. Na dłoni miała kilka. Już prawie by je wszystkie wzięła, ale Luke chwycił jej rękę.

– Aria, co ty wyprawiasz, dziecko? – zapytał mocno zmartwiony.

– Proszę się nie martwić, to nie są żadne psychotropy, tylko takie tam naturalne ziołowe tabletki.

– Nawet jeśli tak jest, po takiej dawce, tak cię przeczyści, że jutro nie wyjdziesz z toalety. Ale Aria, co się dzieje? Co cię tak dręczy, że tak panikujesz?

– Wszystko mnie dręczy! – wrzasnęła i jeszcze bardziej się przeraziła. Co się ze mną dzieje? Czy to możliwe, że to stres tak na mnie wpływa?

– Aria, musisz się uspokoić. Porozmawiaj z nami, jeśli coś cię martwi. Wysłuchamy cię i postaramy pomóc. Oddychaj powoli. Nie pozwól, żeby ogarnęła cię panika. – powiedział bardzo spokojnym głosem i zaczął pokazywać jej jak ma zaczerpnąć oddech.

Powoli wróciła do siebie. W międzyczasie Esther przyszła do nich po tym, jak usłyszała krzyk. Gładziła dziewczynę po plecach, co też pomagało.

– Mam dość. Mam wrażenie, że zaraz zwariuję. – w końcu to z siebie wyrzuciła. Powiedziała im o wszystkich swoich obawach, nawet o tym, że leki nie działają tak, jak powinny, że bez nich czuła się fatalnie.

– Och, słońce. Tak mi przykro. – Esther powiedziała współczująco. – Musi ci być naprawdę ciężko.

– Aria, a czy uważasz, że to dopuszczalny skutek uboczny? Czy może raczej powinnaś zmienić tabletki na inne? – zapytał Luke i wręcz uderzyło ją, jak trafne było to pytanie.

– Racja. Jeśli to tylko zioła, to nic takiego nie powinno się dziać. Coś jest nie tak. Jutro pójdę do apteki i sama coś kupię.

– Czyli nie kupowałaś ich osobiście? – Luke dopytał, a w jego głosie dało się niestety wyczuć nutkę podejrzliwości, która akurat była najmniej potrzebna. – Kto ci je dał?

– Psychiatra, mój promotor.

– Aria, koniecznie, z nim porozmawiaj. Zresztą, sama dobrze pewnie wiesz, jak postępować.

– Wiem, ale w sumie dzięki za przypomnienie. Jak sami widzicie, ostatnio ciężko jest mi samej myśleć trzeźwo.

Kolejnego ranka poszła do apteki po zastępcze lekarstwa. A po śniadaniu zadzwonił Daven. Był wściekły.

OPEN MINDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz