Wszyscy byli wściekli. Bała się im nawet spojrzeć w oczy.
"Co ty sobie myślisz, że podejmujesz taką decyzję samodzielnie?"
"W ogóle się z nami nie liczysz."
"Zmarnowałam przez ciebie tyle czasu!"
"Wypchaj się, Aria."
Zebrała burę od ludzi z zespołu - ludzi, których jak dotąd uważała za przyjaciół i kolegów. Ci, którzy studiowali na SIT, jeszcze nie zdążyli się na nią obrazić. Byli w końcu na ważnym szkoleniu, które przydałoby im się nawet poza tym projektem i nie chciała ich rozpraszać ani stresować. Postanowiła powiedzieć im dopiero, gdy wrócą.
Szczególnie rozczarowany był jednak promotor. Gdy dowiedział się, że Aria porzuciła swoje dzieło, wydawało się, że odniósł to jako osobistą porażkę i nie mógł się z tym pogodzić. Naciskał, żeby jeszcze to przemyślała i może zmieniła zdanie.
– Tu nie ma nad czym myśleć. – odpowiedziała krótko.
Wyjaśniła też z nim sprawę lekarstw. Był w szoku, że tak reagowała i polecił jej zgłosić objawy do producenta. Jednak intuicja nie dawała jej spokoju i poszła o krok dalej – podrzuciła tabletki do laboratorium. Okazało się, że ich skład mocno odbiegał od tego deklarowanego na opakowaniu.
– Czasami zdarzają się pomyłki. Rzadko, ale jednak nie są nieuniknione. – wyjaśnił profesor próbując uspokoić dziewczynę. Gdyby nie fakt, że pudełko było nienaruszone, pomyślałaby, że ktoś celowo namieszał.
Bez nich, czuła się naprawdę lepiej i chociaż ten zamiennik bez recepty był dość słaby, to całkiem nieźle dawała sobie radę. Aż do dnia, gdy znów zaczęła widzieć podążających za nią ludzi.
Wracała z pracy. Trochę zmęczona, bo tego dnia mieli naprawdę trudnych i wymagających pacjentów. Od ich bezładnej i chaotycznej mowy kręciło jej się w głowie. Siedziała w metrze i czytała artykuł z magazynu medycznego, gdy kątem oka zauważyła dwóch mężczyzn, którzy się na nią gapili. Lecz gdy tylko podniosła wzrok, zlali się z resztą tłumu i nie była w stanie określić, którzy to byli. Potrząsnęła głową, uspokajając się, że to ze zmęczenia. Lecz gdy miała wysiąść na swojej stacji, znów poczuła na sobie ich spojrzenie. Postanowiła to jednak zignorować i nie popadać w zbędną paranoję. Wokół był przecież tłum ludzi, więc nic złego by się nie stało. Problem pojawił się, gdy wyszła na zewnątrz, a ludzi zrobiło się trochę mniej i nadal czuła, jak za nią szli. Obserwowali ją. To było dziwne i niepokojące uczucie, które wywracało jej żołądkiem do góry nogami i powodowało ścisk w przełyku. A za każdym razem, gdy obracała się w ich kierunku, wtapiali się otoczenie zupełnie jak jakieś kameleony.
Gdy dotarła do mieszkania, wreszcie odetchnęła z ulgą. Zaparzyła sobie melisy i usiadła w miękkim wygodnym uszaku. Spojrzała na swoje dłonie, które wciąż drżały. Ledwo odkluczyła przez to drzwi. Lecz mimo względnego bezpieczeństwa wciąż czuła strach, samotność, wyalienowanie. Ciążyły na niej jak ogromne brzemię, którego nie wiedziała jak z siebie zrzucić.
Chciałabym, żeby Daven był na miejscu. Doradziłby mi, uspokoiłby mnie, pomyślała. Wiedziała i próbowała to sobie wyryć w sercu jeszcze bardziej, że taki niepokój musi być następstwem przewlekłego stresu. Dręczyło ją też, kim byli ci "oni", którzy dowiedzieli się o tym, co robił Fletcher i czy wiedzieli o całej reszcie. Jednak wydawało jej się mało prawdopodobnym, żeby tak było. Już wcześniej zauważyłaby coś niepokojącego.
Wyjrzała za okno trochę z ciekawością, a trochę z obawą. Chciała udowodnić sobie, że to tylko paranoja i że nikt tam nie będzie stał, ale jednocześnie bała się, że może się mylić.
CZYTASZ
OPEN MIND
ActionAria to utalentowana studentka psychiatrii na Sternvardzie, która pracuje nad przełomową pracą doktorską - wynalazkiem, który może całkowicie zmienić sposoby diagnozowania i leczenia zaburzeń psychicznych. Niestety po nagłej śmierci jej ojca, Aria z...