30

1.6K 30 0
                                    

- Mów co wiesz Dominico- chciałem wiedzieć nawet najgorszą prawdę , niż nadal nic nie wiedzieć.- Stary Fernandes żyje. Podejrzewam ,że to on za tym wszystkim stoi- nie wiedziałem co powiedzieć. Nie mogłem uwierzyć , w to co właśnie usłyszałem.

- Skąd wiesz ,że ten chuj żyje ?- to nie może być prawda, na własne oczy widziałem jak umierał.

- Niedawno z jednego z jego kont bankowych wypłacono sporą sumę pieniędzy, sprawdziłem ,że to konto było zaszyfrowane, czyli albo tylko nieliczni o nim wiedzieli...albo tylko on. To nie wszystko. Dwa dni temu był prawdopodobnie widziany w jednej z hiszpańskich restauracji z jakimś mężczyzną- Kurwa ten człowiek może naprawdę jeszcze chodzić po ziemi.

- Kto go tam widział ?- muszę wiedzieć o każdym szczególe, kto , kiedy , gdzie, jak , dlaczego. Stawka o jaką gram jest zbyt wysoka, by coś obejść bez sprawdzenia. - Jeden z moich współpracowników z Hiszpanii, zrobił mu zdjęcie- na pulpicie jego komputera pojawiło się zdjęcie mężczyzny siedzącego przy stoliku w restauracji, w białej polówce i jeansach. Naprzeciwko niego siedział facet w czarnym garniturze. Coś mu mówił. Przyjrzałem się temu zdjęciu.

Kurwa. Diego Fernandes we własnej osobie.

Byłem przekonany ,że pozbyłem się go raz na zawsze dwa lata temu, ale nie, jak widać złego diabli nie biorą. Znajdę gnoja i skończę to co zacząłem ,zanim zdąży się zemścić.

- Szukaj dalej i informuj mnie o każdym szczególe. Idę odwiedzić naszych gości.

Wyszedłem z biura Dominico, zszedłem do podziemi, jeden z moich ludzi otworzył mi drzwi.

Dwóch z nich było już dosyć poturbowanych, zauważyłem ,że jeden z nich ciągle się waha czy coś powiedzieć i dzisiaj przyszła kolej na niego. Usiadłem na krześle przed nimi, widziałem strach w oczach dzisiejszej ofiary. Bardzo dobrze, może to go zaprowadzi gdzieś indziej niż do grobu razem z resztą z nich.

- Widzę ,że chcesz mi coś powiedzieć- spojrzałem mu prosto w oczy. Nie odpowiedział.

- Daje ci szanse zrobienia tego zanim skończysz jak tych dwóch po twojej lewej- spojrzał na nich. Nie chciałem siedzieć tu wieczność , więc nie dam mu za dużo czasu na namysł .

- Zdecyduj się już czy chcesz mówić i przeżyć , czy nie mówić i wybrać drogę prosto do grobu- wyjąłem pistolet z paska. Nerwowo przełknął ślinę. Widzę ,że się łamię.

Odbezpieczyłem go i wycelowałem prosto w niego. Boi się, kwestia czasu. Wstałem z krzesła i powoli podchodziłem do niego z pistoletem wycelowanym w niego. Byłem już bardzo blisko, przyłożyłem mu broń do skroni i chwilę przytrzymałem. - Ostatnie słowa ?- chyba już zrozumiał ,że to nie są jebane żarty.

- Dobrze, powiem- świetnie. Odsunąłem broń . - Brawo, no to słucham- milczał- Mów kurwa ,bo granie na zwłokę nic ci nie da. Jak nic nie powiesz to będą twoje ostatnie sekundy życia- patrzył w ziemie- Mam żonę i córkę- świetny argument ,żebym ci nie przestrzelił czaszki.

- Jeśli nic nie powiesz to będzie wdowa i sierota. Chyba ,że zaczniesz gadać ,wtedy włos ci z głowy nie spadnie ,ani im- łza poleciała mu po policzku. - Fernandes- kurwa . - Diego Fernandes zlecił wam to porwanie i napad na dziewczynę- pokręcił głową- Nic nie wiem o żadnej dziewczynie- to co kurwa przypadek ?

- Nie kłam bo źle się to dla ciebie skończy- nie uwierzę ,że to nie ma nic ze sobą wspólnego.

- Przysięgam ,że nie mam pojęcia o żadnej dziewczynie- w takim razie, kto to zlecił.

- Opowiadaj wszystko co wiesz- rozkazałem.- Miesiąc temu dostałem cynk od znajomego , który dla niego pracował ,że potrzebuję ludzi do jednej akcji. Zgłosiłem się. Spotkałem się z Fernandesem w jeden z hiszpańskich restauracji. Powiedział ,że to porwanie paru ludzi dla okupu. Nie powiedział kogo dokładnie. Nie wiedziałem ,że chodziło o Pana. Dwa tygodnie później. Dostałem plan akcji, co mamy robić. Jeden z jego ludzi przywiózł mi broń. Następnego dnia spotkałem się z tymi, którzy wiszą tu obok mnie. Dowiedziałem się ,że chodziło o Pana i Pana rodzinę dopiero w trakcie akcji. Kiedy byliśmy już w tamtej hali, zadzwoniłem do Fernandesa ,żeby powiedzieć ,że akcja się nie powiodła, był wściekły. Powiedział ,że wymyśli coś lepszego i że mnie zwalnia razem ze wszystkimi uczestniczącymi w tym. Zaraz potem nas zabraliście.- wysłuchałem go. Czyli teoretycznie teraz Diego nie ma ludzi do akcji. To może spowolnić następne uderzenie.

- Świetnie, nie licz ,że cię teraz wypuszczę , bo aż tak dobroduszny nie jestem. Będziesz wisiał tu razem z nimi przez najbliższy czas , ale przynajmniej bez obitej mordy i połamanych żeber- skierowałem się do wyjścia. - Stój nie tak się umawialiśmy- zatrzymałem się. Wolnym krokiem i z kamienną miną ruszyłem w jego kierunku.

- Na nic się nie umawialiśmy, a ja nie zapomniałem ,że ty też stoisz za tym porwaniem i pracowałeś dla Diego. Nie licz na cuda- tym razem wyszedłem , nie oglądając się za siebie.

Muszę dokładnie przemyśleć , co teraz zrobię.

Na razie muszę odciągnąć wszystkich stąd. Całe szczęście , że jest ten wyjazd na Sycylię za parę dni, muszę przemyśleć co zrobić kiedy już wrócimy.

Wsiadłem do auta. Mój telefon zaczął wibrować. - Synu gdzie ty się podziewasz ?- spytał ojciec. - Pojechałem do magazynu. Mam nowe informacje, powiem ci wszystko jak będę w domu- rozłączyłem się. Wszedłem do domu , było późno , około 23.30. Miałem z dwadzieścia nieodebranych połączeń od Emily. Wysłałem jej tylko SMS-a ,że pojechałem coś załatwić i zaraz wracam do domu.

Zapukałem do gabinetu ojca.- Wejdź- wszedłem do środka i usiadłem w fotelu przed nim.

- Rozmawiałem z Dominico. Diego Fernandes żyje , tato- zamarł- Co ty mówisz, przecież lata temu się go pozbyliśmy- też tak kurwa myślałem.

- Z jego zaszyfrowanego konta wypłacono pieniądze, widziano go w jednej z hiszpańskich restauracji, jeden z tych ludzi , którzy usiłowali nas porwać , powiedział ,że to Diego zlecił mu to porwanie, ale o napadzie na Emily nic nie wie- przez chwilę nic nie odpowiedział.

- Nie możliwe ,że ten napad nie ma z tym nic wspólnego- myślałem tak samo. - Też tak uważam, ale on zarzeka się ,że nic nie wiedział o napadzie, był tylko wtajemniczony w porwanie- rozważałem taką możliwość ,że naprawdę nic nie wiedział , że ten napad był zlecony przez kogoś innego ,ale muszę mieć pod uwagą obie opcje.

Jest jeszcze taka możliwość ,że to Diego to zlecił, ale akurat ten człowiek tego nie wiedział, może powiedział to tylko temu , który ją napadł.

- Na razie nie zamartwiaj się tym za bardzo, potem , kiedy już wrócimy z Sycylii wrócimy do tematu i znajdziemy tego popierdoleńca i osobiście zakopię go w grobie- miał rację. Wyszedłem z gabinetu. Poszedłem do sypialni, było już grubo po północy.

Starałem się być cicho , żeby nie obudzić Emily. Jednak jak , tylko wszedłem dalej to ona się przebudziła i usiadła. - Gdzie ty byłeś tyle czasu ?- była zdenerwowana. - Musiałem załatwić parę spraw i mi się zeszło- chyba mi nie wierzyła- Pamiętasz jedną z moich zasad- pamiętam je wszystkie.

- Mówisz mi od razu jeśli coś się dzieje- stwierdziła stanowczo- Wiem, pamiętam, to nic poważnego. Na razie nie ma co sobie zawracać głowy- nadal nie było przekonana, ale nie drążyła tematu.- Mam nadzieję ,że mnie nie okłamujesz- położyła się z powrotem.

Okłamuje. Muszę.

Connected by Chance#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz