49

1.2K 22 1
                                    

EMILY

Trzy dni później...

- Mamo dam sobie radę- wzięłam jej z ręki moją torbę. - Daj, nie powinnaś się przemęczać. Ja się tym zajmę- wzięła ją z powrotem. - Niech ci będzie- schyliłam się, żeby założyć buty. Ubrałam dużą czarną bluzę, pod nią miałam tylko biały top i czarne dresy. - Tata czeka już w aucie, idziemy ?- zapytała mama. - Idziemy- zabrałam telefon ze szpitalnego łóżka i razem z mamą wyszłyśmy ze szpitala. Wsiadłam do auta, na tylnym miejscu, mama na miejscu pasażera. Dojechaliśmy do starego mieszkania, w którym mieszkałam, kiedy przyleciałam do Włoch. Tata otworzył drzwi, weszłam do środka. Z kuchni wyszła Vic. - Hej kochana- podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Stałyśmy tak dłuższą chwilę. Łza popłynęła mi po policzku.- Hej, nie płacz- starła łzę z mojego policzka. - Wszystko będzie dobrze, razem to ogarniemy- pocieszała mnie. - Chodź, musisz wreszcie zjeść coś porządnego, a nie jakieś szpitalne gówno- zaprowadziła mnie do kuchni- Siadaj- usiadła na krześle, przy wyspie kuchennej. 

Vic wyjęła z lodówki makaron z tuńczykiem, widelec i talerz z szuflady. - Smacznego- podała mi go. - Dziękuje- od razu wzięła się za jedzenie, brakowało mi takich normalnych posiłków. Te szpitalne są naprawdę okropne. Wolałabym umrzeć, niż znów trafić do szpitala i znów musieć to jeść. 

- Jedz, a ja cię w tym czasie spakuje- powiedziała Vic- Nie musisz, mogę zrobić to sama- sprzeciwiłam się.- Jedz i nie dyskutuj- zagroziła mi palcem, na co się uśmiechnęłam. - Musimy gdzieś wyjść, zostaniecie na razie same z Victorią- do kuchni wszedł tata. - Dobrze, a gdzie idziecie?- spytałam. - Musimy coś załatwić, to nic ważnego- wyszedł. 

Zjadłam cały makaron, odłożyłam talerz do zmywarki i usiadłam na kanapie. - Dobra gotowe. Strasznie dużo masz tych kosmetyków. Myślałam, że ja mam dużo, ale ty masz dwa razy więcej- zaśmiała się, usiadła obok mnie. - Victoria boję się- popatrzyłam na nią. - Nie ma się czego bać, jesteśmy w tym razem. Ze wszystkim sobie poradzimy. Masz rodziców, którzy też będą cię wspierać- złapała mnie za dłoń.- Dziękuje, że jesteś- głos mi się łamał, kiedy to mówiłam.- Nie płacz już, chodź tu- rozłożyła ramiona. Przytuliłam się do niej. 

Było już późno, rodzice wrócili niedawno. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś film, nawet nie pamiętam o czym on był, byłam zbyt pochłonięta myślami, nie zwracałam w ogóle uwagi na to co działo się wokół mnie. - Halo ziemia do Emily- z zamyślenia wyrwał mnie tata. - Co- zaśmiał się- Trzeci raz ci mówię, że już późno i żebyś poszła już spać, bo jutro rano mamy samolot- wzięłam telefon do ręki- Okej, do jutra- pożegnałam się i poszła do sypialni. Przez długi czas nie mogłam zasnąć. W głowie nadal kłębiło mi się mnóstwo myśli, scenariuszy, obaw. 

Zasnęłam dopiero około 3 w nocy. Rano byłam średnio przytomna. Wstałam z łóżka, wzięłam do ręki telefon i spojrzałam na godzinę. 8 rano, czyli mam jeszcze dwie godziny. 

Wyszłam z pokoju, weszłam do łazienki, wyjęłam z lodówki energetyki, żeby się trochę rozbudzić, bo na razie ledwo patrzyłam na oczy. Otworzyłam go. - Emi co ty robisz- szybkim korkiem podeszła do mnie Vic. - Nie możesz pić takich rzeczy- wzięła go ode mnie i całą jego zawartość wylała do zlewu. - Chciałam się trochę rozbudzić, bo nie mogłam w nocy zasnąć i jestem zmęczona- wytłumaczyłam. - To zrobię ci zaraz kawę, ale od teraz masz pamiętać, co powiedział ci lekarz. Żadnych energetyków, alkoholu, ogólnie używek. Tylko zdrowe odżywianie- zrezygnowana usiadłam na krześle i patrzyłam jak Vic robi mi kawę. Nagle zrobiło mi się strasznie niedobrze. Pobiegłam do łazienki, uklęknęłam przy toalecie i zwymiotowałam. Do łazienki weszła Vic i przytrzymała mi włosy. Wytarłam buzie papierem. Wzięłam szczoteczkę i pastę, zaczęłam myć zęby. - Nie wiem, czy to wytrzymam- spojrzałam na Victorię w lustrze. - Będziesz musiała wytrzymać te parę miesięcy- podeszła do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu. - Chodź, musimy się już zbierać- przytaknęłam i wytarłam twarz ręcznikiem. 

Wyszłyśmy z łazienki, weszłam do sypialni, ubrałam szary komplet dresowy, związałam włosy w koka i zrobiłam bardzo delikatny makijaż, bo na nic więcej nie miałam siły. Wyniosłam walizki z pokoju na korytarz, zauważył mnie tata.- Mogłaś powiedzieć, to przyniósłbym to wszystko za ciebie- wziął ode mnie torbę i położył ją na podłogę. - Jak widać dałam sobie radę- poszliśmy do kuchni gdzie były mama i Vic. - Jedziemy ?- zapytał tata. - Tak- wstały z krzeseł i wszyscy wyszliśmy z kuchni. Ubraliśmy się i wyszliśmy z mieszkania. Zamknęłam za nami drzwi na klucz i uświadomiłam sobie, że już nigdy więcej nie wejdę do tego mieszkania. 

Weszliśmy do windy, po chwili byliśmy już na dole, wsiedliśmy do auta, tata pakował nasze walizki do bagażnika, wyjęłam telefon z kieszeni, sprawdziłam powiadomienia. 

Była jedna nowa wiadomość na grupie z Mayą, Aurorą i Aleksandro. 

Od: Maya

Emily przepraszamy, że nie możemy przyjechać na lotnisko, cię pożegnać, ale nie możemy wyrwać się z biura. Mimo wszystko ściskamy cię mocno, trzymaj się kochana i odwiedź nas kiedyś. Może my kiedyś wpadniemy do ciebie, kto wie. 

Wiadomość była polubiona przez Alka i Ari. 

Nic nie szkodzi, też mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. 

Odpisałam. Cała trójka polubiła moją wiadomość. Naprawdę chciałabym się z nimi jeszcze kiedyś zobaczyć, byli jednymi z lepszych ludzi jakich tu poznałam i chciałabym mieć z nimi jakiś kontakt, mimo, że wiem, że to nie jest zbytnio możliwe w tej sytuacji w jakiej się aktualnie znajdujemy. 

Byliśmy już na lotnisko, tata wyjął bagaże, każdy wziął swoje walizki i szliśmy w kierunku lotniska. Weszliśmy do środka, przeszliśmy przez bramki i usiedliśmy na fotelach i czekaliśmy na nasz lot. 

W oddali zauważyłam trójkę ludzi zmierzających w naszym kierunku. Na początku nie byłam pewna kto to, ale im bliżej byli tym upewniałam się w tym, że chyba nie chciałam ich teraz tu widzieć. 

Emma, Carla i Pan Leonardo podeszli do nas. Wstałam z fotela i zbliżyłam się do nich. 

Pierwsza podeszła do mnie Emma. Miała łzy w oczach, mimo, że przez ostatnie dni straciłam trochę sympatię do ich całej trójki, to i tak też w moich oczach pojawiły się łzy. - Emily- Emma złapała mnie za dłonie- Mimo wszystko bardzo się cieszę, że cię poznałam i że pojawiłaś się w naszym życiu- przytuliła mnie, też ją przytuliłam. Odsunęła się, podeszła do mnie Carla. - Strasznie nie chce żebyś odlatywała- od razu mnie przytuliła, słyszałam, że płacze. - Carla nie płacz, tak po prostu musiało być. To nie jest niczyja wina- przytaknęła. Na koniec podszedł Pan Leonardo. - Emily mimo, że nie mieliśmy jakiś świetnych kontaktów, to uważam, że jesteś bardzo dobrą dziewczyną, szkoda, że tak to się potoczyło, ale jak to mówią wszystko ma swój cel- delikatnie się uśmiechnęłam- Ma Pan rację. Wszystko ma swój cel- staliśmy tak jeszcze parę sekund. - Córeczko musimy iść- pośpieszyła mnie mama. - Tak, już idę- podeszłam do dziewczyn i je przytuliłam. 

Pan Leonardo uścisnął mi dłoń. Mimo ,że w ostatnich dniach nie myślałam o nich zbyt dobrze, to teraz było mi żal, że ich zostawiam. W końcu to nie była ich wina. 

Wreszcie otrząsnęłam się i ruszyłam do rodziców i Victorii. 

Connected by Chance#1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz