ROZDZIAL I

17 4 4
                                    

❀•°•═════ஓ๑♡๑ஓ═════•°•❀

Nie ważne jak bardzo chciałam się zabrać za pisanie i tak nie byłam w stanie w żaden dobry sposób tego zrobić. Pisałam wstęp chyba z dobre pół godziny, po kilka razy, każdy zaczynał się inaczej, przy każdej próbie miałam na to nowy, “lepszy” plan. Choć wiedziałam, jaką postać chcę stworzyć, tak nadanie jej unikalnej teraźniejszości i przyszłości było już nieco trudniejszym zadaniem, chciałam, by była wyróżniającą się osóbką, a pomysłów na zrealizowanie mego postanowienia miałam od groma. Mimo wszystko, każdy wątek miał coś wspólnego, co łączyło go z pierwowzorami.

Chciałam, by twór mojej kreacji miał mechaniczną kończynę, która przez klątwę sieje spustoszenie i zniszczenia wszystkiego, co stanie na jej drodze. Oczywiście, padło na jej rękę, gdyż żadna inna opcja nie wchodziła tutaj w grę. Skupiłam się na szczegółach co do jej osoby. Była kimś raczej spokojnym, nieco zacofanym od kontaktów z innymi, co było prowadzone przez strach, obawę, że mogłaby kogoś skrzywdzić. Zawsze chowała zaciśniętą pięść lewej ręki w przydługim rękawie, który miał ją chronić od krzywdzenia reszty sierocińca. Jak się znalazła w sierocińcu? Otóż odpowiedź jest prosta, nie ma rodziców, ani domu, bo ona nawet nie pochodzi z tej rzeczywistości. Napatoczyła się komuś w drogę, przez co wpadła prosto do portalu i tak oto znalazła się tam, gdzie jest teraz. Może początek nie jest jakiś powalający, w końcu dostępnych takich opowiadań jest bez liku, jednakże to, co miało ją wyróżniać spośród innych było to, co wydarzy się później. Wystarczyło tylko trochę się do tego przyłożyć i jakoś rozwinąć dalszy ciąg, przecież nie będę opisywać jej wszystkich relacji czy całego życia, a tylko kluczowe i ważne wydarzenia, które działy się w międzyczasie.

Na chwilę oderwałam się od pisania. Potrzebowałam czegoś, co zapełni ciszę w moim pokoju, dlatego też podłączyłam słuchawki do komputera i w nowym oknie włączyłam sobie jedną z bardziej lubianych przeze mnie playlist. Muzyka pomagała mi myśleć, a każdy tekst piosenki był mi inspiracją i zachętą do tworzenia. Po którymś kawałku z kolei miałam kolejny, “genialny” pomysł. Mogłam połączyć moją postać z muzyką właśnie, ale nie od razu, potrzebowała czegoś, co ją pobudzi i będzie nią kierować przy kolejnych akcjach. Choć po głębszych przemyśleniach, jej dotychczasowe imię, a co za tym się ciągnęło nazwa po przejsciu na mroczną stronę nie pasowało do niej, w końcu “Pixal” i “Pixeleration” miały najmniej wspólnego z muzyką... No chyba, że mówimy o ośmio-bitowych wersjach znanych utworów czy o ścieżkach dźwiękowych wyjętych prosto z gier. Zaczęłam szukać jej nowego imienia, lecz nic nie oddawało odpowiedniego klimatu. Zastanawiałam się, jakie mam jeszcze opcje. Wpadł mi do głowy pewien pomysł — mogłam zachować oryginalne nazwy, czyli te, które miały być na początku, tylko nieco podrasować wygląd i moce dziewczyny. Jej moc niszczenia mogłaby od razu rozpikselować, tak, że nic nie nadawało się do użytku, wyglądało jak wyjęte prosto ze starych gier. Później pod wpływem innego bytu, który przedostatnie się do tego świata, połączy się z nim i posiądzie nowe umiejętności. Uznałam to za dobry plan, miałam też pewne pomysły co do fabuły. Mogła również pracować w parze z jednym z bohaterów strasznych historii. Tak, to było to. Miałam już w głowie zarys wydarzeń, już wiedziałam co pisać. Na nic już nie czekałam, mogłam zaczynać.

Zachodzące słońce, barwiące niebo na mnóstwo kolorów... W oddali morze, fale, które zbliżały się coraz bliżej do brzegu... Spacerowałam wzdłuż plaży, moje gołe stopy dotykały piasku... Oczywiście żartuję, to tylko moja wyobraźnia, która znów zabiera mój czas. Tak naprawdę siedziałam na łóżku, w sierocińcu, w którym musiałam zostać. Przede mną wisiał malowany obrazek, bardzo mi się podobał. Był jedyną atrakcją, która jakoś umilała wystrój wnętrza. Wciąż pamiętam dzień, kiedy przybyłam tu z przypadku. Byłam jeszcze małym dzieckiem, które nawet nie powinno tutaj trafić, a jednak... Przeklęty portal... Spędziłam w tym miejscu już trochę czasu, zdążyłam każdego poznać, mniej lub bardziej, ale wiem, że każdy jest tu przyjazny. No prawie, bo jak wszędzie, zawsze znajdzie się ktoś, z kim się nie dogadam, ale przynajmniej nie mam przez nich żadnych kłopotów. Dużo się tutaj nie dzieje, jesteśmy jak prawie każde dzieci, chodzimy do szkoły, mamy regularne posiłki, mamy ubrania... Zdarzają się wyjątki, gdzie niektórzy wyglądają inaczej niż inni, są tu dzieci różnych ras, z różnych środowisk, dzieci zabrane z domów i dzieci, które nie miały nikogo od urodzenia. Ja również należałam do przypadków odmiennych od reszty, moje ramię stanowi niemałe zagrożenie, jednak jest sposób by temu zapobiec. Często noszę bluzy, które mają długie rękawy. Mogę schować w nim rękę, zaciskając mocno pięść i nic nikomu nie zagraża... Dopóki nikogo nie dotknę. Osobiście nie odczuwam takiej potrzeby, wolę nie rozmawiać z innymi. Tak to już w życiu bywa. Jest coś, co mnie martwiło... Za każdym razem, gdy wracałam po południu ze szkoły odnosiłam wrażenie, że jeszcze trochę i  ktoś zabierze mnie ze sobą tam, gdzie sama w życiu bym się nie zgodziła pójść. Z początku to ignorowałam, ale ileż można? Obawiałam się w życiu najgorszego... Dzisiaj znów wracałam tą samą drogą z tym samym przeczuciem...

Tak prezentował się wstęp do mojego jakże cudownego dzieła. Skopiowałam tekst, by mieć go już przygotowanym. Na stronie internetowej, gdzie miałam zamiar to umieścić utworzyłam nową książkę, odpowiednio zatytułowałam i wgrałam tymczasowe zdjęcie jako okładkę. Wstawiłam pierwszą część i odpowiednio otagowałam. Teraz tylko pozostało czekać i liczyć, że ktoś w ogóle po to sięgnie. Z tyłu głowy miałam już kolejne pomysły na rozdziały....

❀•°•═════ஓ๑♡๑ஓ═════•°•❀

Miało być krócej niż wstęp i jest... Ale nie za wiele XDD
Mam nadzieję, że to nie problem i ten rozdział choć trochę zachowuje resztki jakiegoś sensu :')

Pixelaration ─ Creepypasta Inspired StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz