ROZDZIAL XVI

11 2 11
                                    

Kiedy cały zespół proxy Slendermana i innych past dla niego pracujących, uwijały się jak pszczoły w ulu, byleby zaspokoić nerwy swego szefa, Corion i Pixal wciąż nie byli świadomi tego, że ich przyjaciółka wpadła w tarapaty. Dopiero, kiedy otrzymali właściwą wiadomość, byli pewni, że nie będzie łatwo. Zwłaszcza teraz, skoro wiedzą, gdzie oni oboje przebywają. Na głowy spadło im wiele nowych obowiązków, odbić Jane, znaleźć nowe, bezpieczne schronienie i na sto procent ulepszyć swój sprzęt do walki. Wiedzieli, że trzeba będzie podjąć zapewne drastyczne środki, jeśli nie wymyślą szybko jakiegoś planu, czego w sumie nikt by nie chciał, ale nie mieli wyboru. To miało być dla dobra ich wszystkich. Tak to jest, jeśli chce się przetrwać.

Pojmana Jane również zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. Przez cały pobyt w ciemnym i wilgotnym pomieszczeniu, zgrywała aniołka, by uśpić ich czujność. Starała się ograniczać pyskowanie, przyjmowała posiłki i wodę, gdy jej podawano, nie stawiała oporu, gdy ją o coś pytali i udzielała odpowiedzi. Choć nie zawsze szczerych. Nie była głupia, wiedziała co chce zrobić. Gdy zdjemowano jej opaskę, obserwowała pomieszczenie, ustalała co ile mniej więcej się zmieniały tury w pilnowaniu jej. Choć nie miała w piwnicy zegarka, wnioskując po znikomych ilościach światła, które tam wpadały, gdy było jeszcze ciemno, na straży stali Masky oraz Hoodie. Zdarzało im się często kłócić, najczęściej o jakieś bzdety. Sypało się wtedy dużo wyzwisk i przekleństw w obie strony, które Jane udawała, że puszcza mimo uszu i wcale jej to nie obchodzi. Czasami przynosiło to trochę rozrywki, ale musiała się skupić na ważniejszych sprawach. Gdy słońce świeciło najjaśniej i najbardziej oświetlało jedną ze ścian pomieszczenia, przy drzwiach byli Ticcy Toby oraz Kate The Chaser. Zwykle to chłopak wydawał z siebie jakieś dźwięki, najczęściej przez swoje dyganie, a czasem próbował zagadywać Kate, lecz ona chyba nigdy nie była w nastroju na jakiekolwiek rozmowy z nim. Czasami ktoś spoza proxy przychodził, żeby pomóc Jane przy przechodzeniu przez rezydencji, by mogła załatwić swoje potrzeby. Oczywiście wtedy nie widziała nic, na jej oczach była przewiązana przepaska, by w żaden sposób nie ściągnąć na siebie niepotrzebnej uwagi z zewnątrz. Gdy wracała, ściągali jej materiał, jeśli nikt nie zapomniał. Kiedy miała choć trochę wgląd na to, co się znajdowało w środku, zdała sobie sprawę jak ciężko będzie znaleźć wyjście z tej sytuacji. Po dobroci na pewno nikt jej nie pozwoli odejść, Corion i Pixal mają niskie szanse na pokonanie batalionu wrogów, a ona sama za dużo także nie zdziała. Gdyby nie zabrali jej noża, byłoby łatwiej, jednak z oczywistych przyczyn została go pozbawiona. Została zmuszona do posiłkowania się tym, co miała pod ręką. Czyli w głównej mierze, równe nic. Nawet ściany zostały ukrócone o wszystkie wystające elementy, które ułatwiłyby ucieczkę. W takiej sytuacji, mogła zdać się jedynie na cuda. Wierzyła, że uda jej się dostrzec coś, na co wcześniej nie zwracała uwagi, coś, o czym oprawcy zapomnieli, a ona przeoczyła. A jeśli i to nie wypali, mogła trzymać kciuki za to, że jakimś trafem Pixal i Corion połączą siły i uda im się odbić czarnowłosą z rąk porywaczy.

W domu towarzyszy Jane, panowała napięta atmosfera. Ani młoda dziewczyna, ani blaszany człowiek nie umieli poradzić sobie z myślą, że ta, która robiła za mózg ich małej ekipy, teraz nagle zniknęła i nie ma kto im podsunąć planu do działania. Zostali skazani na własną rękę, z czego, patrząc na to kim byli, grupa przestępców mogłaby ich co najwyżej wyśmiać. W końcu, kto by chciał walczyć z dzieckiem i kupą złomu, która ledwo myśli sama za siebie? W obliczu zagrożenia, czekał na nich rychły zgon. Fakt, że musieli opuścić kryjówkę także nie był im na rękę. Tu posiadali każdy najważniejszy przedmiot, a przeniesienie tego wszystkiego, byłoby stratą czasu. Musieli podejmować szybkie decyzje. W końcu zdecydowali się skontaktować z jednym z informatorów, z którym Jane utrzymywała stały kontakt. Był to jakiś szemrany gość, który niegdyś miał swoją działkę w handlu narkotykami czy sprzedawaniem alkoholu nieletnim, ale po odbytym wyroku, zaczął współdziałać z organizacją, która tępiła przestępczość na terenie stanu. Zwrócili się do niego z prośbą o załatwienie tymczasowego pobytu poza granicami tej opuszczonej części miasta, w miejscu położonym nieco dalej. Najlepiej tam, gdzie nikt nie będzie zwracać na nich zbyt dużej uwagi. Na kolejny dzień dostali cynk zwrotny, do kogo dzwonić, jak, gdzie i kiedy, by zrobić to jak najefektywniej. Każda minuta się liczyła. Udało im się ogarnąć zakwaterowanie, przynajmniej dopóki nie uwolnią Jane. Była im potrzebna do dalszego działania. Przenieśli parę istotnych przedmiotów ze starej kryjówki. Próbowali także trzymać się na lini z informatorem. On znał innych ludzi, o których kobieta nigdy nie wspominała, a którzy rzekomo mieli im pomagać. Ich anonimowość była istotna, ze względu na informacje, które znajdowały się w rekach wszystkich past. Corion i Pixal takich wiadomości nie posiadali, nie byli wytworem krótkich opowieści, które krążyłyby po internecie. O nich świat jeszcze nie wiedział. Skrywali się w cieniu, najlepiej zdala od cywilizacji. Wystarczyła jedna niewłaściwa osoba i cała akcja rozbijania rezydencji poszedłby na marne.

Pixelaration ─ Creepypasta Inspired StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz