ROZDZIAL IX

11 1 0
                                    

Z samego rana obudziłam się pośród na wpół rozwalonej poscieli, która znajdowała się na moim łóżku. Podniosłam się do pozycji siedzącej, dość ociężale. Bolały mnie oczy, choć ani nie płakałam, ani nie robiłam nic takiego specjalnego. Może to po prostu z przemęczenia. Nie chciało mi się za grosz wychodzić z łóżka, ale skoro już siedziałam to i uda mi się stanąć na równe nogi. Opuściłam spanie, poprawiając kołdrę i ukladając poduszki na ich miejscach, tak jak powinno to wyglądać. Przeszłam się po pokoju, żeby znaleźć się od razu przy szafie. Widząc się w lustrze na drzwiczkach, wyglądałam jak siedem nieszczęść. Nawet nie byłam przebrana... Pokręciłam głową, otwierając garderobę. Wybrałam czyste ubrania, pośród których znalazła się ta sama bluza, którą odgrzebałam tamtego dnia przy sprzątaniu szafy. Do tego wzięłam proste spodnie i całą resztę. Udałam się ze wszystkim do łazienki. Przebrana i uczesana, a zarazem umyta spojrzałam na siebie w lustrze. Trochę upodobniłam się do mojej fikcyjnej postaci, do Pixal... Myśląc o tym przypomniało mi się o książce. Nawet jeśli część była wstawiona kilka dni temu, lecz w mojej podświadomości to wyglądało jak wieczność, taka przepaść, która nie wiadomo czy się skończy... Nie miałam za wiele czasu teraz, w końcu za parę minut szkoła. Wpadłam dosłownie na pięć minut do kuchni, żeby na szybko coś przekąsić, a o wyznaczonej godzinie byłam już z mamą w aucie. Odjechałyśmy razem spod domu, kierując się w ważne miejsca, jakimi są szkoła i praca.

『••✎••』

Nie mam za dużo do opowiedzenia o szkole, nawet nie chciałam już o niej myśleć. W kółko dzieje się to samo, nowe listy, lecz tym razem już o kimś innym. D. D. nadal pozostaje anonimem, nic nie wiadomo na ten temat. Vivianne coraz bardziej się izoluje, trzyma się być może z trzema czy czterema osobami na krzyż, Wredne Dziewczyny, bo taką ksywkę zarobiły pseudo plastiki, gotki i w pakiecie Inga, które nadal nie dawały za wygraną, plotki przychodziły i odchodziły. Ostatecznie zaczęło to nudzić nie tylko mnie, ale tak naprawdę każdego, kto był zamieszany w sprawę, a mimo to, do końca sprawa się jeszcze nie rozwiązała. Wypuściłam głośno powietrze przez usta. Mama miała niedługo się dowiedzieć o moich wynikach z testów, co mnie nie pocieszało. Musiałam dokończyć książkę. Wzięłam swój sprzęt z biurka i zabrałam się za machanie o klawisze.

Jane udało się jakoś załatwić tak, żebym mogła wyjść z ośrodka i znaleźć się pod jej opieką, a także pod pieczą tego nieznajomego mężczyzny, z którym nikt mnie tak dokładnie nie zapoznał. To pewnie jeden z pomocników ekipy, nie zdziwiłoby mnie to ani trochę...

Trochę czasu minęło, zanim fałszywa para wróciła, by mnie odebrać i zabrać ze sobą. Dostałam od nich różowo-zieloną torbę w motylki, do której mogłam spakować trochę rzeczy. Nie miałam ich dużo, lecz pomimo tego i tak potrzebowałam dodatkowego worka, do którego mogłam włożyć resztę. Oboje zabrali mnie na zewnątrz, a tam już drogi Jane i tajemniczego gościa się rozeszły.

-Kim on był?- zapytalam zaciekawiona. Nieco przechyliłam głowę, starając się rozszyfrować tożsamość nieznajomego.

-Taki jeden, kiedyś mu pomogłam, więc miał u mnie dług. Chciał czy nie, musiał się zgodzić na pomoc. Ale nie przejmuj się nim, on nam nie będzie potrzebny, co miał zrobić to zrobił, tyle nam wystarczy. Zabiorę cię do nowego schronu, zostaniesz tam z blaszakiem. Z racji, że pochodzicie z jednego wymiaru on będzie ci bardziej w stanie pomóc niż ja- odpowiedź szatynki wprowadziła mnie w lekki zamęt.

Przez większość drogi próbowałam poukładać myśli. Z jednej strony było to dla mnie ekscytujące, w końcu mogłam się wyrwać z monotonii białych ścian; obrazka, na który był świetny widok z łóżka; stołówki, gdzie wszystkie dzieci zasiadały do wspólnego posiłku... Z drugiej strony jednak nieco mnie to przybiło, musiałam zostawić kilku znajomych; znajome twarzyczki, które mijałam na korytarzach; opiekunki, które miały na nas baczne oko... Ta nowa sytuacja rozdzierała mnie od środka. Usiłowałam to w sobie stłamsić, żeby nie wylewać nagle oceanu łez. Byłam wdzięczna każdemu co dla mnie robił, a i tak mimo to, czułam żal, że życie mnie tu przywiodło.

Pixelaration ─ Creepypasta Inspired StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz