Kiedy pojawili się na powierzchni, akurat zachodziło słońce. Wylądowali dokładnie przed wejściem do jaskini, którym dostali się do środka. Niemal natychmiast Donna i Jachimozianka padły na ziemię wykończone ciągłym teleportowaniem. Jachimozo również usiadł na ziemi, Marcelina sprawdzała stan Sheo, a Enzzi klęczał nad nadal nieprzytomnym Panem Dziadkiem.
- Dziadku, błagam, daj mi jakiś znak, że żyjesz - zrozpaczony Enzzi potrząsał nim za ramiona. - Nie stójcie tak, tylko coś zróbcie! - zawołał do pozostałych.
- Jeśli dobrze pamiętam, to niedaleko stąd jest wioska - Jachimozo wyjął mapę, która wskazała im drogę do jaskini, z której właśnie się wydostali. Ręce tak mu się trzęsły z nerwów, że omal jej nie upuścił na ziemię. - Może mają tam jakiegoś uzdrowiciela.
- Zaraz się tam teleportuję - Donna powoli się podniosła, choć widać było, że nie ma już siły.
- Ty to lepiej już się nigdzie nie teleportuj - powiedziała Marcelina. - Zużyłaś za dużo energii, możesz się przepalić, jeśli znowu sięgniesz po swoją moc.
- Pobiegnę tam i sprowadzę pomoc - zaoferował Jachimozo wstając. - Niedługo wrócę.
Ruszył biegiem i po chwili zniknął im z pola widzenia. Marcelina zaś podeszła do Pana Dziadka i klęknęła naprzeciwko Enzziego. Ten przeniósł na nią spojrzenie swoich białych oczu, z których leciały łzy. Wyglądał na bezsilnego.
- Powiedz, że nic mu nie będzie - błagał. - Pomóż mu jakoś, jesteś przecież cholernym magiem!
- Owszem, jestem, ale mój zakres mocy nie obejmuje uzdrawiania - odpowiedziała spokojnym głosem Marcelina. - Jachimozo pobiegł do wioski po pomoc, która zaraz się tu zjawi i zajmie się Panem Dziadkiem.
Enzzi spuścił wzrok.
- Przepraszam, nie powinienem tak na ciebie krzyczeć.
- Nie szkodzi. Po prostu się o niego boisz i dlatego jesteś zdenerwowany.
- W ogóle czemu nadzorca was zaatakował? - spytała Jachimozianka. - Był całkowicie pochłonięty gonieniem nas, gdy nagle, zupełnie bez powodu, zawrócił w waszym kierunku.
- Otworzyliśmy skrzynię, w której był poszukiwany przez nas fragment mapy - Sheo pokazał wspomnianą rzecz. - Obstawiam, że celem tego nadzorcy było pilnowanie tej skrzyni, dlatego nas zaatakował. Żałuję, że w ogóle otworzyłem tę głupią skrzynię - pokręcił głową ze szczerym ubolewaniem.
- To ja pozwoliłem, żebyś ją otworzył - zauważył Enzzi ocierając oczy. - Jeśli ktoś jest tu winny, to ja.
- Przestańcie się nawzajem obwiniać - rozkazała Donna. - Skąd mieliście wiedzieć, że to się tak skończy? A dzięki wam przynajmniej udało nam się wypełnić cel naszej wyprawy.
- Szkoda tylko, że to Dziadek zapłacił za nią taką cenę - powiedział Enzzi cicho. - To powinienem być ja.
Nagle Pan Dziadek jęknął i otworzył oczy. Nie mógł na niczym skupić wzroku, nadal był oszołomiony.
- Co się stało? - spytał słabym głosem. - Patryk, czy my umarliśmy?
- Nie, żyjemy - głos Enzziego załamał się ze wzruszenia. - Mocno oberwałeś od nadzorcy, ale Jachimozo już biegnie po pomoc. Sprowadzi uzdrowiciela z pobliskiej wioski, a on zbada, czy nie doznałeś jakichś obrażeń wewnętrznych.
Pan Dziadek utkwił wzrok w niebie zabarwionym na pomarańczowo. W jego oczach widać było zdezorientowanie, ból i strach. Enzzi nigdy nie widział go w takim stanie i go to przerażało. Zawsze mu się wydawało, że jego dziadek tyle przeżył, że jest praktycznie niezniszczalny. To złudzenie go teraz gubiło.
![](https://img.wattpad.com/cover/358204132-288-k560184.jpg)
CZYTASZ
Minecraft Ferajna: Miecz Apokalipsy
FanficPrzed Ferajną największe wyzwanie, z jakim do tej pory przyszło im się zmierzyć... Herobrine został częściowo uwolniony ze swojego więzienia. By odzyskać swoją moc i wyzwolić się całkowicie, potrzebuje jeszcze odnaleźć swój czarny miecz. Gdy go zdob...