15. Rozłam

63 14 6
                                    

Początkowo, gdy dealer odzyskał przytomność, miał nadzieję, że to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzi i wszystko będzie tak, jak być powinno.

Otworzył oczy i oślepiło go zachodzące słońce, które próbowało się przebić przez ciemne chmury gromadzące się na niebie. Jego ubranie było mokre po ucieczce rzeką. Poczuł zapach kwiatów i zorientował się, że dopłynęli na łąkę, na której Szendi znalazł wejście do miejsca, gdzie był ukryty Miecz Herobrine'a.

Łudził się, że to tylko sen do momentu, w którym uniósł się na łokciu i kawałek dalej ujrzał świeżo wykopany grób.

Koshi klęczał przed grobem plecami do dealera. Miał przygarbione ramiona, a w dłoni ściskał jakiś mały, czerwony przedmiot. To była mucha Szendiego.

Pozostali albo chodzili w kółko albo siedzieli na trawie i patrzyli tępo w przestrzeń. Wszyscy wyglądali na kompletnie rozbitych.

Gdy Tritsus dostrzegł, że dealer się rusza, natychmiast przypadł do niego.

- Co za szczęście - odetchnął Tritsus z ulgą na twarzy i pomógł mu wstać. - Myślałem, że już po tobie.

"Chciałbym, żeby tak było" pomyślał dealer. To on powinien był zginąć, a nie Szendi.

- Mieliśmy szczęście, że dotarliśmy tą rzeką na powierzchnię - ciągnął dalej Tritsus. - Ale Anastazja i jej banda zabrali miecz.

Wskazał szlak prowadzący w dół. Dopiero teraz dealer dostrzegł, że Miecz Herobrine'a zostawił magiczny ślad. Po szlaku ciągnął się ślad poczerniałej ziemi, a rośliny wokół niej traciły kolory albo zmieniały je na jakieś inne.

Tyle potrafił zrobić połamany miecz, który jeszcze nie trafił do rąk swego właściciela. dealer bał się nawet pomyśleć co będzie, jeśli Herobrine odzyska swoją broń i przekuje ją na nowo.

To zaś nasunęło mu kolejne pytanie. Co oni tu jeszcze robili?

- Jak to możliwe, że oni zdążyli opuścić jaskinię przed nami? - spytał.

- Nie opuścili jej przed nami - przyznał Doknes niechętnie. - Wypłynęliśmy tutaj, zanim oni się zjawili.

- To dlaczego nie próbowaliście im przeszkodzić?! - krzyknął dealer zrozpaczony.

- Ponieważ mieli ze sobą Czarną Różdżkę - odezwał się Koshi wściekłym, choć spokojnym głosem, nie odwracając się jeszcze do nich. - Widzieliśmy, co ona potrafi. Nie mieliśmy najmniejszych szans.

- I nie zrobiliście nic, tylko pozwoliliście im odejść?!

- A co, mieliśmy się rzucić na nich i skończyć tak samo, jak Szendi?! - Koshi odwrócił się twarzą do niego. W jego zaczerwienionych od płaczu oczach wściekłość mieszała się z rozpaczą. - To koniec, Karol. Przegraliśmy.

To ostatnie słowo uderzyło dealera, jakby oberwał młotem w twarz. To było słowo, którego istnienie wypierał przez cały czas. A teraz ono go dopadło.

- Możemy ich jeszcze powstrzymać - powiedział dealer spokojniejszym głosem. - Na pewno nie są jakoś bardzo daleko przed nami, zwłaszcza, że Anastazja jest bardzo słaba...

- I jak zamierzasz z nimi walczyć? - Koshi wstał i podszedł do niego. Cały się trząsł z emocji. - Pozabijają nas wszystkich.

- Czyli mamy im pozwolić zanieść miecz Herobrine'owi?! - zawołał dealer z niedowierzaniem.

- Tak! Już i tak nie zdołamy mu przeszkodzić, a możemy jeszcze wrócić na Ferajnę i ostrzec naszych bliskich, którzy jeszcze zostali - ostatnie słowa Koshi wypowiedział z żalem w głosie.

Minecraft Ferajna: Miecz ApokalipsyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz