Rozdział 15

316 7 1
                                    

Założyłam na siebie bluzę i dresy i po prostu poszłam spać. Nie opatrzyłam swoich „tatuaży", tylko je przykryłam bluzą. Byle by Tom się nie dowiedział. Nie poszłam się myć, bo nie miałam siły, ani chęci. Wskoczyłam do łóżka i powoli zasypiałam.

Po upływie około 10 minut, Tom zapukał do drzwi mojego pokoju i nie czekając na moją odpowiedź, po prostu wszedł do środka.
— Śpisz ze mną, czy wolisz sama? — zapytał. To miało być pytanie retoryczne?
— Sama, dobranoc.
— Dobranoc — podszedł do mnie i dał mi całusa w czoło. Odwrócił się na pięcie, po czym wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Zgasiłam lampkę obok mojego łóżka i znów próbowałam zasnąć.

Obudziłam się jakoś o 5 rano. Strasznie mnie bolała głowa. Dosłownie, jakby mi ktoś wbijał gwoździe w czaszkę. Rozejrzałam się po pokoju i było jasno.
Czułam się jak wczoraj, czyli nic nowego. To wszystko jest popierdolone. Ja jestem popierdolona. Dlaczego nigdy nie może być idealnie?

Sama myśl o tym, co stało się wczoraj, przyprawia mnie o dreszcze. Nie chcę o tym myśleć. Tamtego dnia po prostu nie było, chce je wymazać z pamięci, jak każdą inną chwilę spędzoną z Marcusem. To wszystko mnie dobija. Czuję się tak, jak jeszcze 2 lata temu. Powietrze sprawia, że się duszę, a sama egzystencja boli. Każdy dzień jest taki sam, jakbym grała w jakąś pieprzoną grę, ale popełniła jeden błąd i musiała zaczynać od nowa.

Nie wstawałam nawet z łóżka, po prostu było za wcześnie. Chcę tu zostać aż do wieczora, kiedy będę musiała iść znowu spać.

Wzięłam swój telefon i scrollowałam na tiktoku. Wszystkie ładne dziewczyny tiktoka nagrywały vlogi albo grwm, a ja leżałam w łóżku i nic nie robiłam. Nie mówię, że one mają idealnie życie, bo żadne takie nie jest, ale wszyscy do tego dążymy. I gdy jesteśmy już blisko, to zawsze musi się coś spierdolić. Zawsze, ktoś musi się po nas wspiąć wyżej i zrobić to za nas. Lepiej, szybciej, ale bez serca. Czym jest sukces, jeżeli nie ma w nim żadnego szczęścia, ani radości?

Przeglądałam dalej i natknęłam się na jakąś dziewczynkę. Tańczyła do jakiegoś trendu tanecznego, popularnego na tiktoku. Nawet ładnie jej to wyszło. W tle było widać, że jest w szpitalu, po niej samej było widać, że jest na coś chora. Stawiam, że pewnie białaczka. Weszłam w komentarze i ludzie pisali, że to to. Wychodzi na to, że miałam rację.

Mimo to, na twarzy dziewczynki widniał uśmiech. Była szczęśliwa. Zastanawiałam się, jak taka mała dziewczynka, która jest w takiej sytuacji, nadal może się cieszyć? W jej oczach była widoczna radość. Jak mam być szczera, to aż ja sama zaczęłam się uśmiechać do telefonu. Myślę, że już znalazłam odpowiedź na moje pytania. Nie musi być idealnie, żeby być szczęśliwym.

Tylko jak mam być szczęśliwa, skoro mimo tego,
że mam Toma i innych, to nadal jestem smutna? Nadal czuję pustkę?

Mineło jakoś 5 godzin, Tom się już obudził i chodził po domu. Wszedł do mojego pokoju.
— Cześć słońce — oznajmił siadając na łóżku obok mnie.
— Hej.
— Jak się czujesz? — zapytał.
— A jak mam się czuć?
— ..Pamiętaj, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć.
— Dobrze, a co u ciebie?
— Jestem trochę przygnębiony i czuje się winny.
— Co? Dlaczego?
— Gdybym- — nie pozwoliłam mu nawet dokończyć.
— Nawet nie zaczynaj. Nie możesz czuć się winny, nie miałeś na to wpływu.
— Mogłem zostać.
— Tom, przestań. To nie twoja wina — Tom kiwnął głową i pocałował mnie w czoło.

— Co chcesz na śniadanie? — zapytał.
— Nie wiem, nie jestem głodna.
— Kochanie, wczoraj też nie byłaś głodna.
— Wiem i uwierz mi, że nie jestem — spojrzał na mnie tymi swoimi słodkimi oczkami. Nie zgodzę się. Nie chcę jeść i niech to zrozumie. Tom westchnął i przewrócił oczami. Wstał z łóżka i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.

Wstałam z łóżka, wzięłam swoja paczkę papierosów i wyszłam na balkon zapalić. Najpierw pierwszy papieros, potem drugi, a po trzecim już przestałam liczyć.

W pewnym momencie zabrakło mi papierosów w paczce. Weszłam do pokoju po kolejną, ale akurat wtedy dostałam ogromnego skurcza brzuchu. Złapałam się za niego i zwinęłam z bólu. Mój obraz wirował wokół, a widoczność była strasznie słaba. Ledwo co widziałam. Zaczęło mnie mdlić, mogłam zwymiotować w każdej chwili, ale nie mogłam się ruszyć, z powodu skurczu, a nic nie widziałam, przez mroczki.

Z jednej strony się cieszyłam, ale z drugiej cholernie się bałam i nie wiedziałam co mam zrobić. Ból brzucha się nasilał, a moja widoczność malała. Zaczęłam krzyczeć z bólu, gdy w tym momencie film mi się urwał. Nie czułam już bólu, ani mdłości. Nic nie czułam.

Zobaczyłam przed sobą światło, a wszędzie wokół było ciemno. Im bardziej się rozglądałam, tym więcej rzeczy dostrzegałam. Znajdowałam się teraz w ciemnym korytarzu, a na jego końcu były drzwi, które były otwarte. Nie byłam w stanie stwierdzić, co tam było, przez rażące światło, które stamtąd wypływało. Zasłoniłam swoją twarz i podeszłam bliżej tego światła.

Nagle cały pokój zniknął. Nie było tych drzwi, ani korytarza. Zaczęło mi piszczeć głośno w uszach. Światło rozpłynęło się po całej mojej wizji i zaczęłam powoli mrugać, aż zauważyłam nad sobą twarz Toma. Łzy ociekały po jego twarzy, a gdy nasze oczy się spotkały, westchnął z ulgą.

— O Boże, Layla.. — westchnął.
— Mm.. Tom? — mruknęłam. Piski powoli ustawały.
— Tak, to ja. Już spokojnie.. — podał mi szklankę wody i kazał pić. Na początku odmówiłam, ale wreszcie się zgodziłam.

Gdy napiłam się wody, dosyć mi się polepszyło. Piski już totalnie ustały, ale czułam uciskanie w klatce piersiowej. Złapałam się za nią i z trudem przełknęłam ślinę.

— Spokojnie.. Oddychaj — powtarzał Tom. Jego słowa dudniły mi w koło w głowie. „Spokojnie, Oddychaj." Próbowałam zachować spokój, ale czułam, że znowu to tracę. Moja wizja ponownie zaczęła wirować, aż wreszcie ból ustał.

Remember Me || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz