Rozdział 18

264 7 4
                                    

Upadłam na ziemię, a jedna osoba podeszła do mnie i założyła mi maskę utleniająca na głowę. Zajęła się mną.

O dziwo, nadal byłam przytomna. A raczej półprzytomna. Widziałam rysy i kształty, a po tym, gdy nałożono mi maskę utleniająca, czułam się już tylko coraz lepiej.

Zabrali Toma. Wzięli go do karetki i pozwolili mi jechać z nim. Wsiadłam. Spojrzałam na niego, ale zaraz ratownik mi go zasłonił, bo nie spodobała mu się moja szyja. Z tego co mówił, to była cała osiniaczona. Łzy spływały po moich policzkach z bólu wewnętrznego. Ze strachu, że mogę stracić Toma. Chciałam krzyczeć, ale nie dałam rady. Nie miałam na tyle sił.

Każda kolejna minuta trwała jak wieczność. Głośne syreny karetki rozbrajały mnie na kawałki, a widok Toma, niszczył wewnętrznie. Co jeżeli nie przeżyje? Zostanę sama? Co jeżeli nie będzie mógł normalnie funkcjonować? Jedyne co mi pozostało to głupia nadzieja, że jednak coś się uda. To wszystko moja wina. Mogę winić za to tylko siebie.

Ratownik coś tam do mnie mruczał, ale nie miałam zamiaru go słuchać. Nie w tym momencie. Mój chłopak, miłość mojego życia, leży i cierpi, mój Tom. To jeszcze bardziej mnie dobija. Nawet nie wiem co dokładnie się stało, słyszałam tylko strzały i krzyki. Jestem taka głupia.

:: TIME SKIP DO DOJECHANIA DO SZPITALA

Wzięli Toma na salę, z recepcji zadzwoniłam do Billa, a on już jest w drodze. Siedzę w poczekalni i czekam aż dostanę jakaś informacje. Wiadomość, która mnie zapewni, że Tomowi nic nie będzie i że wszystko się ułoży. Rozwieje wszystkie moje troski i zmartwienia i zapewni lepszy start.

Czułam ogromny ból w mojej szczęce i w nogach. Strasznie mnie bolał brzuch i brało na wymioty na samą myśl o tym wszystkim co się wydarzyło jeszcze godzinę temu. To przerażające. Nie chcę o tym myśleć, ale to tak trudne, nie potrafię odciągnąć swoich myśli od momentu, gdy zobaczyłam nieprzytomnego i zakrwawionego Toma na ziemi. Ból, który uderzył w moje serce w tamtej chwili jest nie do opisania.

Jestem tak na siebie zła, że nie zeszłam chwilę wcześniej na dół, może Tom by aż tak nie ucierpiał. Może jakbym wcześniej zadzwoniła na pogotowie. Co gdybym nie puściła Toma na dół. Prawdopodobnie nic  t sie nie stało. Pieprzony efekt motyla.

Siedziałam z 10 minut sama, to trwało jak wieczność, jakby minęła cała pierdolona noc, której nie przespałam, przez migrenę. Przybiegł do mnie Bill. Od razu, gdy tylko mnie zobaczył, przytulił mnie i nie powstrzymywał łez. Wybuchł płaczem w moich ramionach.

Odwzajemniłam jego mocny uścisk i gładząc go po plecach powtarzałam:
— Spokojnie..
— Lay, jak mam być kurwa spokojny, jak mój brat leży teraz na stole operacyjnym i walczy o życie?!
— Usiądź, proszę cię — próbowałam go uspokoić, gdy tak naprawdę sama byłam ma skraju załamania nerwowego — Napij się wody, nie denerwuj się już tak, bo zaraz znowu się popłaczę, a już nie mam na to siły.

Bill usiadł, a ja obok niego. Coś mamrotał pod nosem, a po chwili po prostu znowu mnie przytulił.

Próbowaliśmy się jakoś odciągnąć od złych myśli i rozmawialiśmy o swoim dzieciństwie i wspomnieniach z Tomem. Te śmieszne, miłe, trochę smutne, po prostu wszystkie wspomnienia.

Siedzieliśmy tak naprawdę spodziewając się najgorszego.

Remember Me || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz