Milan
Naprawdę miałem nieodpartą chęć na zajrzenie do środka, ale kiedy przed moimi oczami wyrosła Soledad, musiałem odpuścić. Chciałem ją zostawić w kulturalny sposób, a gdyby zorientowała się, że podglądam jakąś dziewczynę, urządziłaby awanturę, nie czekając na wyjaśnienia.
Taka właśnie była.
– Chodźmy do biblioteki – powiedziała, chwyciwszy mnie za dłoń i pociągnęła w stronę opustoszałego o tej godzinie pomieszczenia. Jej entuzjazm nie działał na moją korzyść. Zagadka z głosem musiała poczekać.
Wśród stosu książek, gdzie znajdowała się tylko nasza dwójka, miałem powiedzieć drastyczne słowa, które być może zranią moją jeszcze dziewczynę, ale niestety było to koniecznie.
Niestety chwilę po tym, jak przekroczyliśmy próg biblioteki i znaleźliśmy się pomiędzy regałami, Soledad zbliżyła się do mnie gwałtownie i próbowała dobrać mi się do bokserek. Oparłem się o rząd książek i usilnie trzymałem dłoń na jej, która spoczęła na moim kroczu. Westchnąłem z frustracją, wnosząc oczu ku sufitowi i błagając niebiosa o pomoc. Nie chciałem na nią patrzeć.
– Błagam... – mruknąłem. – Soledad, mieliśmy porozmawiać – dodałem nieco ostrzej, kiedy nie słuchała.
– Stęskniłam się, misiaczku – powiedziała tuż przy moim uchu, nieco śmielej dotykając mojego krocza. Drugą dłoń przeniosła na moją klatkę piersiową. Co ja miałem zrobić? Najpewniej było to dla niej uwłaczające, że mój kutas ani drgnął. Nadal mi się podobała, jasne, najpewniej w innych okolicznościach po prostu bym ją przeleciał, ale nie teraz, kiedy przyrzekłem sobie, że za punkt honoru postawię rozmowę z nią.
– Soledad! – krzyknąłem, tym razem mocno ściskając jej dłonie. Spojrzałem w jej, teraz już zdezorientowane oczy. Zacisnąłem mocno szczękę. Dziewczyna się skuliła, teoretycznie tracąc całą pewność siebie. Znałem te sztuczki. Udawała biedną, bylebym niczego od niego nie wymagał. Nie tym razem. - Po prostu porozmawiajmy. – Chwilę po wypowiedzeniu tego krótkiego zdania blondynka zaczęła dygotać. Mocniej zacisnąłem dłonie na jej. – Błagam, nie teraz... – Pokręciłem głową. Nie wiem, czy jej napady paniki były prawdziwe, czy też nie, ale w tym momencie miałem tego po dziurki w nosie.
– Ja też chciałam z tobą porozmawiać, ja... – zawahała się, a w jej oczach zatańczyły łzy. Puściłem jej dłonie, widząc, że coś mocno nie grało. Dziewczyna pokręciła głową, a potem zrobiła kilka kroków do tyłu. Położyła dłonie na swoim brzuchu i spojrzała z takim żalem, że... że nie mogłem znieść tego widoku. A potem zdarzyło się coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Zgięła się w pół i po prostu zwymiotowała, brudząc swoje trampki.
– Boże, co ci jest? – Zmniejszyłem dzielącą nas odległość i położyłem dłoń na jej ramieniu. Nachyliłem się, aby ujrzeć jej twarz.
– Nie patrz na mnie – poprosiła, chowając twarz w dłoniach. – Błagam, nie patrz...
– Czekaj tutaj – poleciłem. – Zaraz wracam.
Soledad pokiwała głową, nadal na mnie nie patrząc. Wybiegłem z pomieszczenia i z łomoczącym sercem udałem się do łazienki. Zwilżyłem ręcznik papierowy i wróciłem do dziewczyny, która nadal ze wstydem stała w swoich wymiocinach. Uklęknąłem przed nią i po prostu wyczyściłem jej buty.
– Nie rob tego...
– Już prawie skończyłem – dodałem ciepło. – Nic się nie dzieje, Soledad. To tylko ja – przypomniałem jej. Nigdy nie spojrzałbym na nią inaczej przez coś takiego. – Powiesz mi, co się dzieje? – Uniosłem na nią spojrzenie. Popatrzyła na mnie z przestrachem. Podniosłem się z klęczków i wyrzuciłem zużyte papiery do kosza. Wróciłem do dziewczyny, która dłonie miała ułożone wzdłuż tułowia. Była cholernie spięta. Widziałem, że nie chciała o tym rozmawiać, ale nikt normalny nie wymiotuje... po prostu „tak o".
CZYTASZ
Snow White | New adult | ZAKOŃCZONE
RomantikAva jest niepoprawną osiemnastolatką, której dalece do wzoru do naśladowania. Uwielbia imprezy, szybką jazdę autem, czasem jakieś bójki i... drobne kradzieże. Kiedy jej matka orientuje się, że jej córka ma poważne kłopoty, postanawia przeprowadzić s...