31

1.1K 101 48
                                    


Przepraszam!! Co złego to nie ja :D


Ava

Przestałam oddychać. Miałam wrażenie, że w aucie nie ma ani grama powietrza. Dusiłam się od naporu emocji, ust Milana, jego obecności... Dłonie miałam ułożone na udach. Lewą rękę zacisnęłam w pieść, gdy całował mnie żarliwie, cały czas trzymając za głowę. Oddałam pocałunek, czując go całą sobą. Każda komórka moje ciała krzyczała, że pragnę go bardziej niż kiedykolwiek. Bo dzisiaj byłam kimś innym, prawda? Dzisiaj były jego urodziny, a ja zapomniałam, co mu zrobiłam.

W tle usłyszałam jakieś krzyki. Pospiesznie się od niego odkleiłam, patrząc na jego napuchnięte od pocałunków wargi. Jego wzrok pieścił moją twarz, gdy próbowałam łapać miarowe oddechy.

– Musimy już iść – zauważyłam trafnie. – Nie chciałabym stać w kolejce – dodałam.

– To najlepszy prezent jakikolwiek dostałem, mały dzieciaku – mruknął, nie przestając mi się przyglądać. Ja patrzyłam na jego oczy. Jasny blask spowił jego tęczówki, a ja wiedziałam, że naprawdę był zadowolony z tego, co mu podarowałam.

– Nie jestem małym dzieciakiem – wyszeptałam.

Milan w odpowiedzi się uśmiechnął, unosząc lewy kącik ust.

– Cóż, za każdym razem, kiedy tak do ciebie mówię, drżysz. Podoba ci się to – zasugerował, na moment spuszczając wzrok na moje usta. Znowu zaczynałam wpadać w wir pożądania, które pospiesznie musiałam ukrócić.

– Musimy iść – powiedziałam niemalże błagalnie, kładąc dłoń na klamce. – Widzisz ten tłum? – Powiodłam spojrzeniem po ludziach, którzy niczym fala kierowali się w stronę wejścia. Milan nawet tam nie spojrzał, cały czas wiercąc dziurę w moim policzku. Przełknęłam, bo zaczęło mnie to dziwie krępować. Przed chwilą się całowaliście, a to cię krępuje?

Spojrzałam na niego i utwierdziłam się w przekonaniu, że moje przypuszczenia okazały się prawdziwe.

– Nie gap się tak – poprosiłam.

– Ava Morris się rumieni. – Przekrzywił głowę. – Cóż, nie sądziłem, że jestem w stanie do tego doprowadzić. Dwudziesty drugi grudnia, muszę sobie zapisać tą datę.

– Przestań – warknięcie opuściło moje usta. – Bo nigdzie z tobą nie pójdę.

– Na pewno? – Zamek z jego strony kliknął, gdy otworzył drzwi. Rozbawienie malowało się na jego twarzy, gdy wolnym ruchem opuścił samochód, czekając aż zrobię to samo.

Pokręciłam głową, sapnęłam, po czym wygramoliłam się z auta.

Zaraz zobaczę zespół Queen. Przecież ja zwariuję.

Kiedy zobaczyłam tłum ludzi, dopiero to do mnie dotarło. Naprawdę tu byłam. Byłam tutaj z Milanem. Ruszyliśmy przed siebie. Co chwilę ktoś się o mnie obijał i serio, bałam się, że się zgubię. I wtedy wydarzyło się coś dziwnego...

– Nie mam zamiaru stracić cię w pola widzenia – powiedział głośno Milan, po czym... chwycił mnie za rękę. Chwycił. Mnie. Za. Rękę. Motyle w moim brzuchu, o których nie miałam pojęcia, zaczęły trzepotać skrzydłami, zbierając się do lotu. Poczułam ucisk w dole brzucha, powstrzymując uśmiech, który starał się wpełznąć na moje usta. Chłopak szedł żwawo, co chwilę wymijających ludzi. Truchtałam za nim, nie mogąc się nadziwić, że robił tak cholernie duże kroki i myślał, że jestem w stanie nadążyć.

– Idziesz za szybko! – krzyknęłam. – Przecież ja się zaraz przewrócę – jęknęłam. – Zaraz będziesz musiał mnie nieść.

Nagle Milan przystanął, tym samym skazując mnie na dosłowne wybijanie barku przez tłum.

Snow White | New adult | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz