25

1.1K 93 12
                                    


Dajcie znać w komentarzach, że czytacie <3


Ava

Dom. Widziałam ten budynek dwa razy w ciągu swojego życia, więc nie mogę go tak nazwać. Kiedy znaleźliśmy się pod bramą posiadłości, którą kupiła moja mama, George, jeden z ochroniarzy, który jest z nami praktycznie od zawsze, wyszedł nam naprzeciw.

– Poradzimy sobie – powiedziałam do niego, kiedy chciał pomóc we wnoszeniu bagaży. Nie zabraliśmy zbyt wiele, w końcu to tylko dwa dni, więc nie potrzebowaliśmy dodatkowej pomocy.

Do końca dnia, w szkole Soledad nie odezwała się do mnie ani słowem. Teraz pewnie analizowała, co się wydarzyło i jakim cudem dowiedziałam się, co planowała zrobić. Szkoda, że nie miała pojęcia, iż dysponuję nagraniem, które w każdej chwili mogę przeciwko niej użyć. Po wszystkim obejrzeliśmy wideo, na którym została uwieczniona z innymi idiotkami, które tną mundurek, który, o zgrozo, nie należał do mnie. To już w ogóle było czymś pięknym.

Genialny pomysł.

Oh, i do końca dnia unikałam Milana jak ognia. Tak, rzucałam go ukradkowe spojrzenia, ponieważ nie dało się tego robić, ale nie zamieniłam z nim ani słowa. Nawet wtedy, kiedy po raz kolejny minęliśmy się na korytarzu, a ja byłam zbyt blisko niego. Napisałam do niego wiadomość, że musimy przełożyć lekcję pływania, ale nawet tego nie odczytał.

Mama od zawsze zatrudniała kilka zaufanych osób. Traktowaliśmy ich jak rodzinę i rzadko kiedy pojawiał się ktoś nowy. Tak było bezpieczniej. Sophia, mimo iż była cholernie piękna i dobra w tym, co robiła, nie miała zbyt wielu koleżanek. Z reguły nie ufała ludziom, przynajmniej tak mi zawsze powtarzała, a służbę najpewniej traktowała jak swoich dobrych znajomych. Musiała kogoś mieć. Kogoś bliskiego. Dziwiłam się, czemu była aż tak bardzo ostrożna. W końcu, kto normalny nie ma choć jednego koleżanki? Nigdy też się nie zakochała, co czasem potęgowało mój smutek. Bo kiedy patrzyłam na mamę i widziałam na jej twarzy uśmiech, wiedziałam, że zaraz za nim czai się ostrożność oraz siła przetrwania. Była perfekcyjna, pracowała tylko z najlepszymi i skrupulatnie dobierała swoich kontrahentów. Spojrzałam na nią, gdy schodziła ze schodów. Jak zawsze nienagannie ubrana, z nieukrywaną radością, zmierzała w naszym kierunku. Chciałam przestać się z nią kłócić. Chciałam być dobrą córką, ale... no co ale?

– Witajcie – powiedziała z firmowym uśmiechem i szeroko rozszerzyła ramiona, kiedy się z nami zrównała. Ucałowała Emmę w policzek, po czym mocno ją przytuliła. To samo chwilę później czekało Olivera, który ochoczo wpadł mojej mamie w ramiona. Na końcu spojrzała na mnie. Miłość, to widziałam, kiedy zajrzałam jej w oczy. Uśmiechnęłam się nieśmiało, gdy podeszła do mnie z ostrożnością, po czym mocno mnie objęła, nie dając szansy na wyjęczenie „mamo, przestań". – Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – powiedziała mi do ucha. Oli i Emma najpewniej tego nie słyszeli. – To dobrzy ludzie.

Coś się zmieniło. Miałam wrażenie, że nasza relacja uległa zmianie , a przecież nic takiego się nie wydarzyło.

Odsunęła się ode mnie, pozostawiając dłonie na moich ramionach.

– Mamo – wyjęczałam, bo nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła. – Niemalże mnie udusiłaś.

– Po prostu się cieszę, że przyjechałaś. Że wy tu jesteście – dłonią wskazała moich znajomych. – Co chcecie robić?

– Myślałam, że na początek zostawimy rzeczy w moim pokoju, a potem zejdziemy coś zjeść? – zasugerowałam, patrząc na Oliego, który pokiwał głową. Widziałam, jak oczy mu się świeciły, co dowodziło, iż cholernie się cieszył, że był tutaj ze mną.

Snow White | New adult | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz