Rozdział 20

4.3K 285 112
                                    

Bahar wyrzuciła przed siebie rękę, ale w ostatniej chwili uskoczyłam w bok. Kolejny cios nadszedł z prawej, ale tego nie udało mi się uniknąć. Dostałam pięścią prosto w żebra, a siła uderzenia wykradła mi powietrze z płuc. Zgięłam się w pół i złapałam za bok, stękając.

– Nie skupiasz się – rzuciła, robiąc wokół mnie okrążenia. – Po co ci sztylet, jeśli zaraz ktoś ci go wytrąci?

Nadal mnie wszystko bolało po wczorajszym treningu z Bokhaidem, ale Bahar nie miała litości. Naprawdę zatęskniłam za jej bratem. Dzisiaj to ona była odpowiedzialna za moje szkolenie i w dodatku Bokhaid odebrał sztylet zrobiony przez Leifa, więc trening stał się dziesięć razy trudniejszy. Nie dość, że musiałam skupić się na przeciwniku, to jeszcze na trzymanym przeze mnie ostrzu.

Sztylet był piękny. Nie miałam pojęcia, jak Leifowi udało się wykonać taką broń w jeden dzień. Złota, kunsztownie wyrzeźbiona rękojeść z wykutymi inicjałami idealnie leżała w dłoni i wydawała się lekka jak piórko. Ostrze w krwistoczerwonym kolorze miało jakieś dwadzieścia centymetrów i było piekielnie ostre.

Oprócz stworzonego wyłącznie dla mnie sztyletu, dostałam jeszcze dziesięć zwykłych. Trochę zaskoczyła mnie ich ilość, lecz Bokhaid szybko wyjaśnił mi, że to broń przeznaczona do rzucania i oprócz walki wręcz, będę ćwiczyła również to. Takim sposobem najłatwiej było mi zranić jaszczura i osiągnąć chwilową przewagę.

– I tak mnie nim nie skrzywdzi – odpowiedziałam, unosząc się do pionu.

– Nie, ale zostaniesz bez broni. Jak nas pokonasz, nie mając żadnej?

Nie miałam zielonego pojęcia.

– Coś wymyślę – mruknęłam.

– Skup się, Soul – rozkazała i znowu się na mnie rzuciła.

To nie było takie proste. Odkąd wczoraj dowiedziałam się, że Ames, aby wypuścić mnie z Podziemia, zawarł ze mną węzeł krwi i tym sposobem stałam się jego wybranką, na niczym nie potrafiłam się skupić. Wczoraj również zachowywał się przy mnie... inaczej. Odważyłabym się nawet stwierdzić, że podobnie jak wcześniej, przed moim powrotem na Powierzchnię. Jeśli chciał, żebym przestała go kochać, dlaczego tak postępował? Dlaczego tak bardzo mącił mi w głowie?

Bum.

Wylądowałam na macie, a sztylet wypadł mi z dłoni. Nie miałam ze strażniczką żadnych szans. Była za szybka. Z minuty na minutę zdawałam sobie sprawę, że Bokhaid traktował mnie ulgowo.

Zasnęłam na kolanach Amesa, a kiedy się obudziłam, zniknął, zanim pojawił się Dashiell. Brat wrócił do komnat, ale czułam się, jakbym przebywała w nich sama. Nadal nie chciał ze mną rozmawiać i przyjął taktykę ignorowania, jeśli cokolwiek do niego powiedziałam. On mógł się do mnie odzywać, ja do niego – nie.

Bahar podała mi rękę i przyjęłam ją z wdzięcznością. Podciągnęła mnie do góry, a ja zaczęłam rozmasowywać bolący bok, chociaż nie był on jedyną częścią ciała, która błagała o tabletkę przeciwbólową.

– Minevra wyleczy ci te siniaki – powiedziała Bahar. – I uśmierzy ból.

Próbowałam się uśmiechnąć, ale to również sprawiało ból. Jakieś pół godziny temu, zadała mi prawego sierpowego w policzek, przez co straciłam przytomność na kilka minut, a pulsujące ciepło nadal rozchodziło się po mojej twarzy.

Bahar naprawdę umiała przywalić.

Po moim chwilowym omdleniu, od razu wróciłyśmy do treningu, bez nawet sekundy odpoczynku. Czułam zmęczenie opanowujące ciało, ale zacisnęłam zęby i przygotowałam się na kolejne ciosy.

Serce w OgniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz