rozdział 4

43 7 3
                                    

Mija miesiąc od wypadku na desce, rodzice jeszcze nie wracali ponieważ coś im się przedłużyło ale ja tam się cieszyłam. Dzisiaj Luk ciągle mnie wkurwiał a raz nie wytrzymałam i wypowiedziała trochę bolesne słowa.

- Wiesz co? Nie chciałam ciebie wcale w swoim życiu, jestem samodzielna i nie potrzebuje ciebie nie jesteś mi potrzebny. Najlepiej byłoby gdybyś się nawet nie urodził - powiedziałam że złością nie zdając sobie sprawy z tego co mówię.

- Dzięki ja również ciebie nie potrzebowałem, a zaczęłam tylko dla tego tu pracować ze względu na moją siostrę. I wiesz co też nie wiem po co się urodziłaś - powiedział z wściekłością.
A ja zdenerwowana poszłam do siebie. Miałam ochotę się rozpłakać, bo to dopiero miesiąc a mam go dosyć. Napisałam do Ethana.

Do Ethana: możesz przyjść do mnie?

Od Ethana: Okey skarbie :*

Czytałam książkę. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko zbieglam na dół żeby, otworzyć.

- Hej skarbie -pocałował mnie na przywitanie.

- Część - powiedziałam.

- Miałaś nigdzie sama nie wychodzić - usłyszałam za sobą głos Lukasa.

- Nigdzie nie wychodzię po prostu chłopak do mnie przyszedł - Nie zwracając uwagi na tego idiotę poszłam z Ethanem do mojego pokoju.

- Co to za koleś? - zapytał Ethan.

- Mój ochroniarz rodzice wyjechali zostawiając że mną tego idiotę, ponieważ martwią się o moje bezpieczeństwo -

- Teraz nie będzie ci pozwalał nigdzie wychodzić. Widać że mu się podobasz - powiedział że złością.

- Ale on mi nie -powiedziałam.

- kocham Cię - pocalował mnie.

- Ja Ciebie też -

Później poszedł, a ja położyłam się spać. Nastepnego dnia była impreza u Vincenta, a Lukas dzień wcześniej się zgodził więc nie było zamiaru że nie pójdę. Po ogarnięcia porannej rutyny zeszłam
na dół i zastałam Luka w kuchni.

- Część - powiedziałam.

- Hej Sky ymm przepraszam za wczoraj nie chciałem Cię urazić wybacz mi -

- Luk nie mogę się na ciebie nie gniewać, ale to ja powinnam przeprosić obraziłm Cię i to bardzo, nie zdając sobie z tego sprawy przepraszam Cię Lukasie -powidziam.

- Przyjmuję twoje przeprosiny, a właśnie o, której jest ta impreza? - zapytał.

- o 19 czy coś dokładnie nie wiem -

- To masz jeszcze 10 godzin, a teraz choć zjedz śniadanie -powiedział.

Zjadłam śniadanie a
następnie udałam się do salonu oglądałam jakieś seriale póżniej poszłam do swojego pokoju czytałam książkę i przeglądałam mojego bookstagrama. Czas bardzo szybko zleciał więc kiedy zauwarzyłam że zostały mi tylko 3 godziny wstałam i ruszyłam do łazienki. Ubrałam czarną obcisłą sukienkę do tego obcasy i mocny makijaż. Zeszłam na dół i zastałam Luka siędzącego w czarnych ciuchach (no natruralnie że w takich kolorach) na kanapie, kiedy mnie zauwarzyłam wstał i podszedł do mnie.

- Wow - powiedział otwierając buzię.

- Uważaj bo ci mucha wleci, mam jeszcze piętnaście minut - I usiadłam na kanapie.

- Chciałaś powiedzieć że my mamy - powiedział.

- No niech Ci będzie, że my mamy -

Po dziewięciu minutach ruszyliśmy do samochodu. Kiedy dojechaliśmy przywitał nas mój kolega Vinc, a następnie ruszyliśmy w głąb salonu. Mineły 3 godziny od naszego przyjazdu a ja byłam już na pół piana. Ruszyłam do kuchni żeby napić się wody ale to kogo tam zastałam bardzo mnie zabolało w sercu. Zastałam tam Ethana całyjącego się z Sophią. Wybieglam z płaczem. Jak oni mogli? Za mną wybiegł Luk.

- Ej no królewno nie ma sensu płakać przez tego skurwysyna - powiedział.

- Ale z moją najleprzą przyjaciółką -

- Nie przejmuj się pokaż mu że nie obchodzi cię to olej go - wziął mnie za rękę zaprowadził do środka i tańczyliśmy razem tak jakby świat nie istniał. Kurwa co się ze mną dzieje? To pewnie przez ten alkohol.

- Dziękuję - wyszeptałam.

- Nie ma sprawy księżniczko -

Po imprezie wróciliśmy do domu.

Love is not a fairy taleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz