rozdział 5

40 7 10
                                    

Następnego dnia obudziłam się z bólem głowy. Z chęcią bym się załamała po tym co wczoraj zobaczyłam, ale nie  będę jeszcze bardziej chamska i napiszę mu SMS, że z nim zrywam.

Do Ethana: Koniec z nami.

Od Ethana: O co chodzi skarbie?

Do Ethana: Widziałam was jak się całowaliście.

Od Ethana: Sky to nie tak jak myślisz.

Do Ethana: Czego nie rozumiesz że słów koniec z nami?

Od Ethana: Wolisz tego pojeba który z Tobą mieszka?

Do Ethana: Nie nazywaj go tak. A wiesz co jest lepszy od Ciebie.

Od Ethana: On lepszy ode mnie? Chyba w snach.

Nie odpisałam mu już nic. Byłam z pieprzonym egoistą, który uważa że jest najlepszy. Ogarnełam się i zeszłam na dół. Widok Luka robiącego naleśniki zaskoczył mnie.

- Ej mała poznasz innych przyjaciół - przytulił mnie.

- Od kiedy ty naleśniki robisz? -

- Dzięki że mi przypomniałaś. Tak właściwie to od dzisiaj - podbiegł do patelni, próbował przekręcić naleśnika, ale coś mu nie wyszło.

- Czyżby przepis od kumpla? - zaśmiałam się.

- Zgadłaś -

- Wyrzuć to ciasto i jak ogarniesz dopiero ci pomogę w zrobieniu naleśników -

- Dzięki - mył patelnię, a ja przygotowywałam składniki.

Gdy skończył tłumaczyłam mu jak powinien zrobić. Wykonał moje polecenia później nałożył ciasto na patelnię. Pokazałam jak ma je obracać. Nie źle mu to wychodziło. Gdy skończyliśmy usiedliśmy przy stole. Dodałam do swojego Nutellę oraz owoce. Luk zrobił to samo tylko dodał jeszcze bitą śmietanę która wylądowała na mnie. Wziełam bitą śmietanę i też go pobrudziłam. Zaczeła się walka, wykończyliśmy cztery opakowania bitej śmietany. Więcej już nie było, bo by nadal to trwało. Dokończyliśmy śniadanie. Poszłam się wykąpać oraz przebrać. Zeszłam na dół Lukas był też przebrany, wykąpany jak zwykle siedział na kanapie tylko, że nie oglądał telewizji a robił coś na swoim telefonie.

- Idę na spacer - oznajmiłam.

- Idę z Tobą tylko chwilę poczekaj - odpowiedział zajęty swoim telefonem.

-  Mogłabym iść sama? - zapytałam.

- Nie. Już idę - podniósł tą swoją dupę.

Wyszliśmy no i jak zwykle poszliśmy na lody co było chyba nawet naszym zwyczajem,  poszliśmy do parku w którym spacerowaliśmy, rozmawialiśmy a póżniej zabrał mnie do teatru.

Love is not a fairy taleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz