CAPITOLO 24

3.1K 119 53
                                    


Jednym z najważniejszych narządów występującym w organizmie człowieka jest serce. To ono odpowiada za pompowanie krwi, doprowadzając ją do dalszych części ciała. Prawidłowy puls uznaje się w przedziale od sześćdziesięciu do stu uderzeń serca na minutę. Mój puls jednak się nie pierdolił i osiągnął sto dwadzieścia pierdolonych uderzeń na minutę. A to wszystko spowodowane atakiem paniki, który przejął kontrolę nad całym moim układem nerwowym, wywołanym powrotem nie kogo innego niż Willa Russo. Ostatni miesiąc był istnym rollercoasterem emocjonalnym, który wywołany był wtargnięciem Diavola do mojego życia.

Oddała bym wszystko, abyś nigdy nie pojawił się w moim życiu. Gdy tylko wdarłeś się do mojej codzienności dwadzieścia dni temu, wszystko potoczyło się nie tak. Obrałeś mnie sobie za cel, aby osiągnąć własne korzyści, nie zważając na moje uczucia. Udawałeś przez cały czas, grając jak najlepszy aktor na świecie, nie wychodząc ani na chwilę z granej przez siebie roli. Jeżeli byłaby tylko taka możliwość, dostałbyś Oskara za rujnowanie ludziom życia przez swoje poczynania. Gratulacje Matheo Damonie Diavolo, wygrałeś.

- Hai paura, tesoro? - zapytał zadziornie Will, stawiając powolne kroki w naszą stronę. Dzieliło mnie niecałe pięć metrów od swojego byłego kochanka, którego z czystym sumieniem mogłam nazwać wysłannikiem diabła. Mało osób było w stanie dopuścić się takich czynów jakich on dokonał bez jakikolwiek wyrzutów sumienia. Można było nawet powiedzieć, że był dumny z tego jak bardzo ranił ludzi, mszcząc się. - Nie miej mi tego za złe słoneczko, że przybyłem tu bez żadnej zapowiedzi. Niemniej jednak nie mogłem przegapić okazji, aby zobaczyć cię jeszcze przed dziełem, które zaplanowała Peccatore. - uniósł kącik ust, taksując mnie wzrokiem od góry do dołu.

- Co ty kurwa pierdolisz? - warknął Nick, przeładowując broń wycelowaną prosto w czoło Willa. - Jeszcze ci mało po naszym ostatnim spotkaniu? Z czystą przyjemność zajebie cię za wszystko co zrobiłeś Lily i nie będę miał ani grama krzty litości wobec ciebie.

- Śmiało Trave, nie krępuj się. - zaśmiał się blondyn, przeskakując swoim ciężkim spojrzeniem na owego mężczyznę. - Jednak muszę cię zamartwić, że jeżeli chociażby zostawicie najmniejsze draśnięcie na mojej skórze, wszyscy skończycie martwi. Może i macie mnie za idiotę ale, myśleliście, że przyjdę ot tak, wystawiając się na rychłą śmierć? - powiedział rozbawiony, taksując wszystkich po kolei. - Otóż nie, gdyż w każdego z was wymierzona jest przynajmniej jedna snajperka.

W chwili, gdy tylko to jedno zdanie opuściło jego usta, na naszych ciałach pojawiły się czerwone punkty. Byliśmy na celowniku i każdy najmniejszy ruch mógł okazać się przyczyną naszej śmierci. Nie mogliśmy nic zrobić, tylko czekać na dalszy rozwój sytuacji.

- Meravigliosamente. - rzekł Russo, konfrontując się z mrocznym spojrzeniem Diavola. - No już stary nie patrz się tak na mnie. - powiedział blondyn, cmokając z dezaprobatą w stronę Mathea. - Skończył ci się czas, który dostałeś na przygotowanie. Nie dostaniesz ani sekundy więcej. Wiesz, że jest bardzo niecierpliwa.

Spojrzałam zdezorientowana na Mathea, który przeklął cicho, ruszając w stronę swojego czarnego Chevroleta. Otworzył drzwi po stronie pasażera, schylając się w stronę schowka, w którym przechowywał jakiś przedmiot dla Willa. Niecałą minutę później wysiadł z pojazdu, trzymając w prawej dłoni czarne opakowanie, które podał mężczyźnie. Sprawdziwszy on dyskretnie zawartość pakunku, uśmiechnął się szeroko ukazując tym samym swoje przyżółkłe zęby. Szepnął coś cicho w stronę Diavola z uśmieszkiem, klepiąc go w ramię jak starego dobrego znajomego. Ten tylko mruknął coś w odpowiedzi, odpychając jego dłoń z pogardą.

DIAVOLO I +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz