13. Autobus

7 2 0
                                    

Stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu dyrektora. Bardzo się stresowałam. W tym roku szkolnym nie zrobiłam niczego, przez co mogłabym wylądować na dywaniku.
Nie pewnie zapukałam, po czym weszłam do pomieszczenia.
Na środku pokoju stało biurko, za którym siedział pan Jones. Po drugiej stronie stały dwa krzesła. Jedno z nich zajmowała przewodnicząca szkoły, Millie.
- Dzień dobry - przywitałam się dość cicho.
- Dzień dobry, Bella. Usiądź - odpowiedział mi dyrektor.
Posłusznie zajęłam krzesło obok dziewczyny. Uśmiechnęła się do mnie, a ja sztucznie  odwzajemniłam jej gest.
Nie było mi do śmiechu.
- Dobrze, że przyszłaś. Spokojnie, nic wielkiego się nie stało - powiedział pan Jones.
Nic wielkiego, a na samą myśl mam dreszcze...
- Nie wiem czy pamiętasz, ale kilka tygodni temu mówiłem ci trochę o kółku teatralnym - zwrócił się do mnie. - Miałem poinformować cię o wszystkim wcześniej, lecz miałem dużo na głowie, przez co wszystko się trochę opóźniło.
Uspokoiłam się. Chodzi tylko o kółko teatralne...
Przytaknęłam na znak, że o tym pamiętałam.
- Mam więc tutaj listę wszystkich rzeczy, które powinny zostać spełnione - oznajmił podając mi kilka spiętych razem kartek. - Możesz dzisiaj zapytać się uczniom o to, czy jest ktoś chętny do uczęszczania w takich zajęciach?
- Dobrze, zajmę się tym - odpowiedziałam przeglądając papiery.
Było tam naprawdę dużo wymagań. Przez chwilę zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy na pewno dam sobie z tym wszystkim radę.
- Tak jak w zeszłym roku opiekunką kółka będzie pani Hamster. Miała również się tutaj pojawić, lecz coś jej wypadło - powiedział dyrektor.
Pani Hamster zawsze chodziła z głową w chmurach. Zapominała o wielu rzeczach, przez co inni uczniowie musieli robić je za nią. Mimo wszystko bardzo ją lubiłam. Dodatkowo była jedną z najbardziej optymistycznych osób jaką znałam.
- Jest jeszcze jedna sprawa - zaczęła nagle Millie. - Jak wiesz, ponownie zostałam przewodniczącą szkoły. Chciałabym więc zaproponować ci zostanie mają zastępczynią. W zeszłym roku, jak dobrze pamiętam, bardzo udzielałaś się w wolontariacie i w ogóle uważam, że jesteś bardzo ogarniętą osobą. Myślę, że nadałabyś się do tej roli idealnie. Wszystko zależy więc od tego czy się zgadzasz.
Zamrugałam kilka razy niedowierzając. Miałam zostać zastępczynią Millie. Nigdy nie byłam wybierana do pełnienia tak ważnych funkcji. Troszkę więc mnie to przerażało.
- Bardzo mi miło. Myślę...myślę, że mogę spróbować - zgodziłam się.
- To świetnie - uśmiechnęła się dziewczyna.
Przez kilka minut musiałam zostać jeszcze w gabinecie. Zostałam tam zapoznana z wszystkimi nowymi rzeczami, które miały mnie teraz czekać.
                                 ***
Lekcje skończyłam dzisiaj późno. Kiedy wyszłam z budynku przywitało mnie dość ciemne już niebo. Robiło się co raz chłodniej. Drzewa były już zupełnie pozbawione liści.
Opatuliłam się szczelniej szalem i ruszyłam w stronę przystanka autobusowego. Dzisiaj ponownie nie miał mnie kto odebrać. Mama pozwoliła mi więc jechać autobusem. Naprawdę potrzebowałam własnego samochodu.
Stanęłam w odpowiednim miejscu i czekałam aż autobus przyjedzie. Niestety nie dojeżdżał on zbyt blisko mojego domu, przez co i tak dość sporą część drogi miałam później iść pieszo.
- Hej, co ty tu robisz? - usłyszałam za sobą niski głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam Aarona. Nie miałam okazji widzieć go przez prawie cały dzień. Ucieszyłam się więc na jego widok.
- Hejka. Czekam na autobus - powiedziałam.
- A od kiedy ty jeździsz komunikacją miejską? - spytał.
- Dzisiaj wyjątkowo. Inaczej musiałabym iść pieszo. Postanowiłam, że chociaż trochę ułatwię sobie życie. Nadal nie mam prawka i zaś tak jest...- westchnęłam.
- Jeśli chcesz to mogę cię podwieźć - zaproponował.
- Nie, spokojnie. Poradzę sobie.
- Nie sądzę inaczej. Ale jeżeli chcesz to nie ma problemu.
Prawda była taka, że chętnie skorzystałabym z jego propozycji, ponieważ po prostu chciałabym spędzić z nim trochę czasu. Nie chciałam jednak się narzucać.
- Nie, dzięki - odpowiedziałam.
- Nie dasz się namówić? - przewrócił oczami. - No weź, Bella. Proszę.
Spojrzałam na niego spod rzęs. Byłam zdziwiona jego zachowaniem.
- Co ci tak zależy? - zapytałam.
- W sumie to sam nie wiem. Może brakuje mi towarzystwa, a może lubię się z tobą kłócić - wzruszył ramionami. - Zresztą widzę, że ci zimno, a przecież autobus przyjeżdża dopiero za 20 minut.
Niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego ponownie uległam jego prośbą?
Udaliśmy się więc do jego samochodu. Zajęłam miejsce pasażera, a on kierowcy.
Miałam wrażenie, że z twarzy chłopaka wciąż nie schodził jakiś dziwny uśmieszek.
- Z czego ty się tak cieszysz? - zapytałam w końcu, nie mogąc wytrzymać.
- Z niczego - odpowiedział.
- Tak ciężko ci powiedzieć? - przewróciłam oczami.
- A co mam ci powiedzieć? To, że cieszę się jak głupek z tego, że z tobą rozmawiam? Czy to, iż prawie tak samo bardzo cieszę się z tego, że odwożę cię do domu?
Zaniemówiłam. Spojrzałam na jego oczy, których ten przez dłuższy czas uparcie nie chciał spuścić z jezdni. Gdy jednak Aaron na mnie spojrzał, to ja uciekłam wzrokiem. Chłopak prychnął pod nosem wracając do obserwowania drogi.
- Przestań - powiedziałam uderzając go lekko łokciem w ramię.
- Sama zaczęłaś - odpowiedział.
- Już żałuję, że zgodziłam się na twoją podwózkę - mruknęłam odchylając głowę i uderzając nią trochę za mocno w oparcie.
- Następnym razem nie muszę ci jej nawet proponować.
- Ale mnie lubisz i tego nie zrobisz.
- Możliwe.
Po kilku minutach Aaron zatrzymał się w miejscu, które mu wyznaczyłam. Tak jak ostatnio nie chciałam, by dowiedział się gdzie mieszkam.
- Pamiętaj, że jutro po lekcjach zaczynamy twoje korki z matmy - przypomniałam.
- Pamiętam, pamiętam...- westchnął.
- To papa, do jutra.
- Do jutra.
Chłopak odjechał, a ja udałam się w stronę domu.
Kiedy weszłam do środka nikogo nie zastałam. Odgrzałam sobie obiad, który przygotowała mi wcześniej mama, po czym poszłam do swojej sypialni.
Zajęłam się odrabianiem lekcji i przejrzeniem materiału, który miałam przerobić jutro z Aaronem.
Swoją drogą, chłopk cały czas nie mógł wyjść mi z głowy. Tak bardzo go lubiłam, że wciąż o nim myślałam i nie mogłam doczekać się jutra. Albo momentu, w którym go zobaczę.
Po około godzinie mama, tata oraz Liam wrócili do domu i zawołali mnie do salonu.
Okazało się, że właśnie miałam odkryć czy mój świat się zawali.


Ocena, krytyka i błędy ------>

Money doesn't make me happyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz