Oliver zawsze traktował mnie tak samo.
Jak młodszą siostrę.
Było między nami pięć lat różnicy, więc wydawało się to dość zrozumiałe.
Mój najstarszy brat zawsze trochę różnił się ode mnie i Liama. Był bardziej skryty w sobie, nie lubił rodzinnych spotkań i miałam wrażenie, że jedyne o czym myślał to pieniądze.
Gdy byłam młodsza razem z Liamem i jego kolegami miałam wybrać się do ich kryjówki, którą sobie zrobili. Chcieliśmy, by Oliver również z nami poszedł, lecz ten nie zgodził się na to. Powiedział nam, że zachowujemy się jak małe dzieci, które nie mają nic ciekawszego do robienia i lepiej byśmy zajęli się nauką, bo inaczej będziemy nikim.
Brat bardzo często powtarzał mi to, jak ważna jest nauka i pieniądze. Ja jednak go nie słuchałam. Uważałam, że te rzeczy są ważne, lecz nie najważniejsze.
Jak bardziej się zastanowić, to bez pieniędzy nie będziemy mogli kupić sobie jedzenia. Nie jedząc będziemy głodni, aż w końcu umrzemy.
Bez rodziny natomiast będziemy czuć pustkę w sercu. Nie będziemy mieć osoby, której można się zwierzyć, lub po prostu po ludzku przytulić. Bylibyśmy wtedy osamotnieni.
Po co więc byłyby nam te pieniądze, skoro nie mielibyśmy nawet osoby, na którą moglibyśmy je przeznaczyć?
Ja w życiu dostałam wszystko o czym mogłam zamarzyć. Wielki dom, drogie ubrania, biżuteria...to wszystko to fajne dodatki, które i tak nic nie znaczą, kiedy nie masz przy sobie bliskiej ci osoby.
Kiedy mój brat stał się sławny, mojej mamie bardzo zależało na utrzymaniu mnie w tajemnicy przed światem. Prawdopodobnie podjęła taką decyzję po to, bym nie musiała bać się wyjść z domu w obawie o stojące na zewnątrz paparazzi. Ludzie wiedzieli, że Oliver ma brata, lecz i tak wiedzieli o nim tyle co nic. O Belli Flower natomiast nie wiedział nikt. Znaczy się niektórzy wiedzieli, że istnieje, ale nie wiedzieli kim jestem. Powiedziałam o tym tylko jednej osobie.
Mojej Liv.
Była ona moją przyjaciółką od serca. Tylko ona wiedziała trochę o mojej rodzinie. Wszyscy inni ze szkoły znali mnie jako "dziewczynę z dobrymi ocenami".
***
Wracając ze szkoły myślałam tylko o jednej osobie.
O Aaronie.
Rozmawiałam z nim przez prawie cały dzień. Okazał się być naprawdę fajnym kolegą. Mimo wszystko nasze rozmowy prawie nie wychodziły poza temat szkoły. On nic nie opowiadał, a ja nie chciałam na niego naciskać.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Liama:
- Halo, Bella. Jesteśmy w domu.
Zamrugałam kilka razy i rozejrzałam się. Staliśmy na naszym podwórku. Uśmiechnęłam się do brata i tak jak on wyszłam z auta.
Weszliśmy do domu. Kierując się w stronę jadalni zauważyliśmy siedzącą za komputerem mamę. Jednocześnie popijała też kawę.Wyglądała na bardzo skupioną.
- Wszystko w porządku? - zapytał Liam.
- Niewiarygodne...- powiedziała cicho, kręcąc przy tym głową.
- Coś się stało? - spytałam lekko zestresowana.
Mama powoli przekręciła głowę spoglądając na nas swoimi brązowymi oczami. Zdjęła okulary i wzięła za ucho kosmyk sięgających jej do ramion, kasztanowych włosów.
- Odwiedzi nas nieoczekiwany gość. Ojciec postanowił tu przyjechać i nas odwiedzić. Przyjeżdża... już jutro - wytłumaczyła.
Moje niebieskie oczy otworzyłam tak szeroko aż myślałam, że zaraz wylecą mi z orbit.
Tata do nas przyjedzie. Zobaczymy się z tatą!
Liam był w nie mniejszym szoku niż ja.
- Tata jutro tu przyjedzie? - mówił powoli.
- Tak...chcę się z nami zobaczyć...- przytaknęła mama.
- Może coś się stało? - zaczęłam się martwić.
To było naprawdę dziwne. Częściej to my jeździliśmy do Nowego Jorku, a nie on do Los Angeles.
- Mam nadzieję, że nie. - mama wypuściła powietrze z płuc. - Oby nic się nie stało...Ocena, krytyka i błędy------>
CZYTASZ
Money doesn't make me happy
Novela JuvenilBella Flower ma szesnaście lat. Mieszka w willi w Los Angeles razem ze swoją mamą oraz bratem Liamem. Mogłoby się wydawać, że dziewczyna ma wszystko - jest bogata, a jej rodzina jest znana. Przecież powinna być szczęśliwa, prawda? Niestety nie jest...