Zeszłam do salonu i zajęłam miejsce na kanapie obok mamy.
- O co chodzi? - zapytałam.
- To już czas, synu. Jedziesz ze mną i pomożesz mi w biznesie? - spytał ojciec.
Posmutniałam. Czyli o to chodziło...
Liam stał na środku salonu zaraz obok taty.
- Ja...- zaczął.
- Jeżeli nie jesteś jeszcze pewien, to przecież nie musisz decydować teraz - powiedziała mama.
- Musi decydować teraz - oznajmił ojciec.
- W zasadzie podjąłem decyzję. Tylko, że której opcji bym nie wybrał i tak jedno z was będzie nie szczęśliwe - westchnął brat.
- Synu, ale to ty masz być szczęśliwy - powiedziała mama wstając i chwytając go za ramiona.
Podciągnęłam nogi na kanapę i oparłam głowę na kolanach. Nie chciałam poznać odpowiedzi. Nie byłam jeszcze gotowa. Nie chciałam mieszkać tylko z mamą. Potrzebowałam chociaż jednego z braci. Z Oliverem i tak nie mieliśmy za dobrej relacji, a co jeśli z Liamem stanie się tak samo?
- A więc - zaczął znów brat, na co wstrzymałam powietrze. - Zostaję w Los Angeles.
Oparłam głowę o oparcie znajdujące się za mną i wypuściłam powietrze z płuc. Ulga. Jedyne co teraz czułam to ulga i szczęście.
- Przepraszam, tato, ale nie jestem jeszcze gotowy na wejście w ten cały biznes. Nie jestem gotów na stanie się sławnym i znanym. Poza tym zależy mi na skończeniu studiów. Tutaj, w Los Angeles - dokończył.
Ojciec wyglądał na trochę zawiedzonego. Matka natomiast, przytuliła Liama.
- Rozumiem cię - westchnął tata. - Dołączysz do nas, gdy będziesz gotowy.
Ja wewnętrznie wręcz eksplodowałam z radości.
***
Następnego dnia po lekcjach razem z Aaronem wybraliśmy się do biblioteki. Tak jak ustaliliśmy, miałam pomóc mu z matematyką.
Kiedy powiedziałam mamie o tym, że po lekcjach nie ma mnie odbierać, bo pójdę pouczyć się do biblioteki nie była zbyt zadowolona. Ostatecznie jednak udało mi się ją przekonać.
Zajęliśmy stół w kącie pomieszczenia. Chwyciłam za mój plecak i wyjęłam z niego kartkę i długopis.
- Masz podręcznik od matmy? - zapytałam kolegę.
Dzisiaj w szkole nie miałam tej lekcji, przez co zapomniałam wziąć książkę z domu.
- Boże, zapomniałem - powiedział przeczesując nerwowo włosy.
- No to trochę słabo. Z czego mamy się uczyć? - zapytałam.
- Mogę podjechać do domu.
- Nie mamy za dużo czasu. Za godzinę odbiera mnie brat albo mama. Ktoś na pewno.
- Masz przechlapane z tym bratem.
Spojrzałam na niego nie do końca rozumiejąc co miał na myśli.
- Cały czas odbiera cię o wyznaczonej godzinie, ledwo pozwala ci gdzieś wyjść...- wyjaśnił.
- Prawda. Jest bardzo nadopiekuńczy - przewróciłam oczami. - Wiesz, bardzo go kocham, ale czasem mógłby dać mi trochę swobody. A ty masz rodzeństwo?
Zaciekawiłam się tym tematem. W końcu chłopak nigdy nie opowiadał nic o swojej rodzinie.
- Mam młodszą siostrę - odpowiedział po chwili.
- O, ale fajnie. Ile ma lat? - spytałam.
- Dopiero siedem.
- Ale słodko. Muszę ją kiedyś poznać. Czyli... - zaczęłam się zastanawiać. - Jesteś od niej o dziewięć lat starszy?
- Dziesięć - mruknął.
Przez chwilę myślałam, że chłopak ma takie tyły w matematyce, że nawet tak proste obliczenia sprawiają mu problem.
- Mam siedemnaście lat - dodał cicho.
- Siedemnaście? - zdziwiłam się. - Ale...
Przykryłam usta dłońmi. Nie, to nie może być prawda.
Aaron westchnął i odchylił głowę do tyłu. Chyba nie chciał o tym rozmawiać.
- Nie zdałem jednej klasy. Właśnie przez tą głupią matmę - mruknął.
- Mhm...przykro mi - odpowiedziałam nie wiedząc co więcej powiedzieć.
Chłopak wzruszył ramionami.
Nastała chwila ciszy, którą w końcu postanowiłam przerwać:
- To co z tym podręcznikiem?
- Jeżeli chcesz, to możemy po prostu pojechać pouczyć się u mnie w domu - zaproponował.
- W sumie dobry pomysł. Nie mamy teraz czasu na jeżdżenie w tą i spowrotem z książką od matmy.
Po kilku minutach znaleźliśmy się więc pod domem mojego kolegi.
Był to dość mały, piętrowy dom. Ściany miały kolor trochę pobrudzonej bieli.
Wysiedliśmy z auta. Podążałam za chłopakiem. Kiedy weszliśmy do środka ujrzałam przytulnie udekorowany korytarz. Stała tam wysoka, drewniana szafa obok, której postawiono małą komodę z zawieszonym nad nią lustrem. Na prawo znajdowało się wejście do salonu i - jak się spodziewałam - dalszej części domu. Na wprost od drzwi stały brązowe schody prowadzące na górę.
- Już jestem - rzucił Aaron zaglądając do salonu.
Dopiero teraz zauważyłam siedzącą tam kobietę. Siedziała na kanapie i oglądała telewizję.
- Chodź, mój pokój jest na górze - powiedział do mnie.
Zaczęliśmy iść po schodach. Nagle dziewczyna stanęła na korytarzu. Czułam na sobie jej spojrzenie. Odwróciłam się. Kobieta na oko miała czterdzieści pare lat. Jej czarne włosy sięgały jej do ramion. Patrzyła na mnie niezbyt chętnym wzrokiem.
- Dzień dobry - powiedziałam grzecznie.
- Kto to? - zapytała nie witając się ze mną.
- Koleżanka z klasy. Idziemy uczyć się matematyki - odpowiedział jej znudzonym głosem Aaron.
- Nie pozwoliłam ci zapraszać tutaj kogokolwiek - głos tej dziewczyny mnie przerażał.
- Mamo, daj spokój. Chodź, Bella - westchnął chłopak. Położył dłoń na moich plecach i delikatnie pchnął mnie do przodu.
Wstrzymałam powietrze.
Kiedy nareszcie znaleźliśmy się na piętrze weszliśmy przez pierwsze drzwi.
Od razu poczułam zapach mocnej wody kolońskiej, której używał Aaron. Pokój był dość ciasny. Na lewo stało łóżko przykryte czarnym kocem. Przy oknie znajdującym się na wprost stało biurko. Nie daleko drzwi natomiast stała szafa.
Chłopak podszedł do biurka i zaczął przeglądać szuflady.
- Sorry za nią. Moja mama ma ciężki charakter i nie zawsze jest miła - powiedział znajdując w końcu podręcznik od matematyki.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się.
Usiedliśmy na łóżku. Zaczęłam przeglądać książkę.
- No dobrze, to w zasadzie czego nie umiesz? - zapytałam.
- Eeee...chyba wszystkiego - odpowiedział.
- Czyli czeka nas dużo pracy... - westchnęłam. - A tak mało czasu. Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że niedługo piszemy egzamin podsumowujący semestr?
- Niestety tak...
Znalazłam szukany przeze mnie temat. Zaczęłam tłumaczyć chłopakowi metodę, której powinien użyć do liczenia zadania, po czym kazałam mu je samodzielnie zrobić.
A to nie szło mu za dobrze.
Po kilkunastu próbach jednak się udało.
- To jest za trudne - mruknął Aaron.
- W sumie jest to materiał z zeszłej klasy - przyznałam.
Nastała chwila ciszy.
Spojrzałam na zegarek. Było już późno.
- Zaraz muszę wracać pod bibliotekę - powiedziałam smutno.
- Jeśli chcesz to mogę cię podwieźć - zaproponował.
- Nie, spoko. Ale ty masz fajnie - westchnęłam. - Masz swój samochód. Ja nie mogę go mieć ze względu na mamę...
- Jeżeli chcesz, to możesz się jej sprzeciwić i spróbować zrobić sobie prawko.
Spojrzałam na niego z politowaniem.
- Jakby się dowiedziała, to byłoby po mnie.
- Ale przecież nie musi.Ocena, krytyka i błędy------>
CZYTASZ
Money doesn't make me happy
Teen FictionBella Flower ma szesnaście lat. Mieszka w willi w Los Angeles razem ze swoją mamą oraz bratem Liamem. Mogłoby się wydawać, że dziewczyna ma wszystko - jest bogata, a jej rodzina jest znana. Przecież powinna być szczęśliwa, prawda? Niestety nie jest...