Aaron dobijał się do mnie wszędzie.
Pisał do mnie na messengerze, wysłał zaproszenie do grona znajomych na facebooku... Raz spróbował też zagadać do mnie w szkole.
A ja musiałam go olać...
Jego próby odnowienia ze mną kontaktu nie trwały jednak długo. Po dwóch dniach zaczął mnie ignorować tak jak ja jego.
A to bardzo mnie bolało.
Pierwsze dwa tygodnie szkoły były dla mnie wykańczające i niezwykle trudne.
Bardzo ucieszyło mnie więc to, że dziś była sobota.
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna balkonowego. Pogoda nie była najlepsza. Na niebie zbierały się gęste chmury. Chyba będzie padać.
Ubrałam się w czarne jeansy i biało - czarny sweterek. Rozczesałam włosy, pomalowałam usta błyszczykiem i zeszłam na dół.
Po domu kręcili się już wszyscy. Mama, Liam i...tata.
- Hejka - przywitałam się wciąż zaspanym głosem.
- Hej - powiedział Liam w międzyczasie zamiatając podłogę.
Skierowałam się do kuchni i zaczęłam przeszukiwać szafki.
- Nie ma już bułek?! - krzyknęłam, by mama mnie usłyszała.
- Chyba nie, króliczku! - odpowiedziała mi.
- To idę do sklepu.
Brat natychmiast na mnie spojrzał.
- Nigdzie nie idziesz - oznajmił.
- Naprawdę nie możesz wypuścić mnie po bułki do sklepu?! Mam szesnaście lat, a ty traktujesz mnie jak małe dziecko! - zdenerwowałam się.
- Wiek nie ma tu nic do rzeczy.
- A co ma? Co sprawi, że będę mogła jak normalny człowiek wyjść z domu?!
Nagle do kuchni wszedł tata.
- Co tu się wyprawia, dzieciaki? - zapytał.
- Liam nie pozwala mi wyjść do sklepu - poskarżyłam się.
Brat westchnął.
Nastała chwila ciszy. Dopiero po kilku sekundach ojciec odpowiedział:
- Liam, wiem, że chcesz się o nią troszczyć, ale może ty i mama jednak przesadzacie? Bella, możesz iść do sklepu.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Dziękuję! - powiedziałam i przytuliłam tatę.
I tak jak mówiłam, za to go kocham.
Ubrałam się w czarną kurtkę. Na nogi założyłam buty nike w tym samym kolorze.
- To będę za jakieś pół godziny! - krzyknęłam tak, by każdy mnie usłyszał.
- Na pewno nie chcesz, by ktoś cię podwiózł? - zapytała po raz setny mama.
- Nie, mam ochotę na spacer.
Mijając bramę wjazdową do naszej willi czułam się wolna. Tak bardzo wolna jak nigdy.
Niby wychodzę tylko po bułki, ale zdarzało się to tak rzadko, że było to dla mnie coś niesamowitego.
Droga do sklepu zajęła mi mniej niż dziesięć minut.
Nie zdążyłam jednak nawet wejść do środka. Stanęłam jak wryta. Zobaczyłam go. Miał na sobie czarną bluzę, której kaptur założył sobie na głowę. Jego brązowe, rozczachrane włosy delikatnie spod niego wystawały. W jednej ręce trzymał małą torbę z zakupami, a w drugiej telefon, w którego ekran patrzył.
Aaron nagle podniósł głowę. Nasze oczy się spotkały. Po sekundzie jednak wrócił wzrokiem do komórki.
Nie mogłam znowu go olać.
Nie mogłam potraktować go jak powietrza.
Walić te gówniane zasady Olivii.
Muszę z nim porozmawiać.
Zaczęłam powoli iść w jego kierunku. Kiedy prawie na siebie weszliśmy ten mnie wyminął.
Po prostu.
- Aaron...- powiedziałam ledwie słyszalnie.
On jednak zareagował.
Obrócił się w moją stronę i zmierzył mnie wzrokiem.
- Przepraszam...- mój głos się załamał.
Czułam się fatalnie. Nie wiem co się stało. Po moim policzku spłynęła łza. Czy ja zaczynam płakać?
Chłopak westchnął. Zbliżył się do mnie o krok.
- Przepraszam, że cię olewałam...- załkałam. Teraz to już rozpłakałam się na dobre.
Aaron stał i rozglądał się w około. Nie wiedział co miał zrobić. Nie dziwiłam mu się. W końcu jakaś dziewczyna po prostu zaczęła przy nim płakać.
On jednak mnie nie zostawił. Podszedł do mnie i delikatnie mnie objął.
Wstrzymałam oddech.
- Ciiii - próbował mnie uspokoić.
Nie pewnie również go przytuliłam.
Nie wiedziałam co się dzieje.
Chciałam uciec, ale jednak chciałam zostać.
Po chwili udało mi się w miarę uspokoić. Aaron wypuścił mnie z objęć. Przetarłam wilgotne oczy, po czym wbiłam wzrok w swoje buty.
- Przepraszam. To wszystko nie tak jak myślisz...- powiedziałam.
- Dobra, chodź. - przerwał mi.
Chłopak zaczął iść. Trochę nie pewnie również się za nim ruszyłam.
Wyjął kluczyki od samochodu z kieszeni. Otworzył mi drzwi od strony pasażera.
- Cała się strzesiesz. Zaraz się przeziębisz - powiedział z troską
- Zachowujesz się jak mój brat - mruknęłam.
Chociaż faktycznie było mi zimno.
Jego auto nie wyglądało na bardzo drogie. Było czarne i dość małe, lecz ładne.
Aaron obszedł samochód i zajął miejsce kierowcy.
Spojrzał na mnie. Chyba liczył, że nareszcie mu coś wyjaśnię.
- Przepraszam. Wiem, że źle cię potraktowałam - zamilkłam na chwilę. - Nie odzywałam się, bo Olivia, moja przyjaciółka, postawiła mi warunek. Pogodziłyśmy się, ale zabroniła mi z tobą rozmawiać. Wiem, że było to bardzo egoistyczne z mojej strony. Wybaczysz mi?
Spojrzałam prosto w jego błękitne oczy. Liczyłam, że powie tak. On jednak milczał przez dłuższą chwilę.
- Pewnie, że ci wybaczę, Bella - powiedział patrząc mi w oczy.
Odetchnęłam głęboko.
- Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Dlaczego przyjaciółka kazała ci wybierać? - spytał.
- Nie wiem - westchnęłam. - Możliwe, że...jest po prostu zazdrosna.
- I co chcesz z tym zrobić? Jeżeli masz zamiar znowu się do mnie nie odzywać, to chyba tego nie przeżyję. - zażartował.
Dla mnie jednak znaczyło to coś więcej.
- Będziemy rozmawiać. Jeżeli oczywiście chcesz. - zapewniłam. - A Olivia musi pogodzić się z tym, że można mieć wielu przyjaciół.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Bardzo cieszyłam się, że nie był na mnie zły.
- Odwieźć cię do domu? - zapytał nagle.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale w ogóle muszę iść do sklepu. W końcu tak naprawdę po to tu przyszłam - powiedziałam.
Z tego wszystkiego zapomniałabym o tych bułkach, które chciałam zjeść na śniadanie.
- Chcesz to możesz iść do sklepu.
Poczekam - zapewniał.
- Nie, nie ma takiej potrzeby.
Nie chciałam się narzucać. Dodatkowo gdyby mnie podwiózł to dowiedziałby się gdzie mieszkam. Niestety ten chłopak miał dar przekonywania. W końcu uległam jego propozycji.
Wysiedliśmy z auta. Aaron czekał na mnie przed sklepem. Ja weszłam do środka, wzięłam kilka bułek i wyszłam.
Mój kolega zdążył w tym czasie spalić prawie całego papierosa.
- A ty ciągle palisz to gówno? - zapytałam, choć odpowiedź była oczywista.
- A ty ciągle używasz takich brzydkich
słów? - odpowiedział pytaniem.
Kiedy Aaron skończył palić wsiedliśmy do samochodu. Poprosiłam go, by wysadził mnie kawałek od domu. Nadal nie wiedział więc, że mieszkam w willi.
- Bella - powiedział, gdy już wysiadałam.
- Tak?
- To co, zaakceptujesz mnie w końcu na facebooku, bym mógł do ciebie pisać?
- Tak - uśmiechnęłam się.
Kierując się w stronę domu, zdałam sobie sprawę, że nie było mnie przez blisko godzinę.
Ups.
Kiedy weszłam do domu okazało się jednak, że moja nieobecność nie była powodem napiętej atmosfery panującej wśród moich bliskich.Ocena, krytyka i błędy------>
CZYTASZ
Money doesn't make me happy
Novela JuvenilBella Flower ma szesnaście lat. Mieszka w willi w Los Angeles razem ze swoją mamą oraz bratem Liamem. Mogłoby się wydawać, że dziewczyna ma wszystko - jest bogata, a jej rodzina jest znana. Przecież powinna być szczęśliwa, prawda? Niestety nie jest...