Nasz dyrektor, pan Jones wyszedł na scenę. Jak co roku odbędzie się tutaj jakaś głupia, nic nie znacząca szopka.
- Witam bardzo serdecznie wszystkich uczniów Rose Academy! - przywitał się dyrektor - Niestety, albo stety wakacje się skończyły i trzeba wracać do nauki. Mam nadzieję, że dobrze spędziliście czas wolny i jesteście teraz pełni sił i zapału do pracy.
Wszyscy zaczęli klaskać.
- Teraz, przekażę głos naszej zeszłorocznej przewodniczącej szkoły. Proszę o wielkie brawa dla Millie Wilson! - powiedział pan Jones.
Dziewczyna wyszła na środek. Millie była trochę wyższa ode mnie. Miała piękne, falowane blond włosy, które sięgały jej trochę za ramiona. Spoglądała na nas wszystkich swoimi błękitnymi oczami.
Z tego co wiedziałam, dziewczyna była przewodniczącą tej szkoły od zawsze. W końcu zasłużyła sobie na tę rolę. W rankingu najlepszych uczniów zawsze znajdowała się na pierwszym miejscu. Była zorganizowana i zawsze miała wszystko pod kontrolą. Wydawałoby się, że jest idealna. Jedyną rysą na jej obrazku było to, że dziewczyna często zachowywała się nie miło w stosunku do innych. Między innymi poniżała tych, którzy nie mieli zbyt dużo pieniędzy i dostali się do tej szkoły tylko dzięki otrzymaniu stypendium.
- Dzień dobry uczniowie! - przywitała się
Millie - Nowy rok szkolny się zaczął. To czas, by nawiązać nowe znajomości, rozwijać swoje pasje i talenty, nauczyć się nowych rzeczy oraz zdobywać oceny. Mam nadzieję, że ten rok będzie jeszcze lepszy od ostatniego. A teraz mam zaszczyt zaprosić na scenę naszą szkolną grupę cheerleaderską! Przywitajmy ich wielkimi brawami!
W tym momencie na scenę weszła dość spora grupa dziewczyn. Puszczono muzykę, a dziewczyny zaczęły wymachiwać różowymi pomponami i robić różnego rodzaju akrobacje. Ich pokaz wyglądał naprawdę spektakularnie.
***
Po całym tym przedstawieniu razem z Olivią wyszłam przed szkołę. Wyjęłam telefon i spojrzałam na jego ekran.
Od Liam:
Hej. Spóźnię się o około godzinę. Jeśli wyszłaś już ze szkoły to zadzwoń do mamy i poproś ją, by cię odebrała.
W tym momencie wpadłam na pewien pomysł.
- Olivia, chciałabyś może się gdzieś przejść? Mam jakieś czterdzieści minut. - zapytałam.
- Ty masz czas? Serio? A coś się stało czy co? - powiedziała moja przyjaciółka.
- Nic się nie stało. Po prostu mój brat nie przyjedzie po mnie teraz, a za jakiś czas. Możemy spędzić ten czas razem.
- No to pewnie!
Do Liam:
Możesz przyjechać po mnie jak wyjdziesz z uczelni? Ja też muszę jeszcze zostać w szkole.
Od Liam:
Okej
Mój brat nie musi wiedzieć, że razem z przyjaciółką będę teraz chodzić po mieście.
- Dobrze, to gdzie idziemy? - zapytałam odkładając telefon do torebki.
- W sumie to nie wiem. Może do takiej pobliskiej kawiarni? Mają tam pyszne ciasta i jeszcze lepszą herbatę. - zaproponowała Olivia.
- Okej. To prowadź.
Razem przeszłyśmy przez park i kilka ulic. W końcu doszłyśmy na miejsce.
Każda z nas wzięła kawałek sernika i herbatę. Zajęłyśmy stolik wewnątrz budynku.
- Bardzo tutaj ładnie. - powiedziałam.
- No. We wakacje bardzo często chodziłam tu z dziewczynami. - odpowiedziała Olivia.
- Mhm. Musimy zacząć spędzać ze sobą więcej czasu.
- Zdecydowanie. Tylko, że ktoś jest zawsze zajęty i zapracowany...
- Ty nawet nie wiesz jak ja się dla ciebie w tym momencie poświęcam. Przecież mój brat myśli, że jestem teraz w szkole. Dlatego niestety zaraz muszę już wrócić pod akademię i grzecznie czekać aż Liam mnie odbierze...
- Ale, że jak?
- Oszukałam brata, by spędzić z tobą trochę czasu. Normalnie powinnam zadzwonić do mamy i poprosić ją o to, by mnie odebrała...
Taka była prawda.
Bardzo lubiłam Olivię, lecz przez nadopiekuńczość mojej mamy i brata prawie w ogóle nie spędzałam z nią czasu.
Przyjaciółka podeszła do mnie i mnie przytuliła. Odwzajemniłam jej gest.
- Sorki Liv, ale muszę już wracać. Nie chcę mieć przechlapane. - powiedziałam wstając z krzesła.
- Spoko. To chodź, odprowadzę cię. - zaproponowała.
- Nie, nie musisz.
- A jak trafisz pod szkołę?
Zaśmiałyśmy się.
Razem poszłyśmy pod akademie. Znalazłyśmy się tam w idealnym momencie. Chwilkę później przyjechał po mnie Liam. Pożegnałam się z Olivią i wsiadłam do auta.
- Jak po rozpoczęciu roku? - zapytał brat.
- Dobrze. A jak na uczelni? Podoba ci się tam? - spytałam.
- Okej. Cieszę się, że w ogóle się tam dostałem.
Przez całą drogę do domu nie mogłam pozbyć się uśmiechu z mojej twarzy.
Udało mi się przechytrzyć brata...Ocena, krytyka i błędy ------>
CZYTASZ
Money doesn't make me happy
Teen FictionBella Flower ma szesnaście lat. Mieszka w willi w Los Angeles razem ze swoją mamą oraz bratem Liamem. Mogłoby się wydawać, że dziewczyna ma wszystko - jest bogata, a jej rodzina jest znana. Przecież powinna być szczęśliwa, prawda? Niestety nie jest...