Rozdział 6

622 27 7
                                    

Ada

Obudziłam się w ciemnej grocie.
W środku było strasznie zimno.
Więzienie nie posiadało żadnych okien.
Moje ręce i nogi były przykute do kamiennej płyty.
Zaczęłam szarpać kajdanami próbując się wydostać,
ale nic to nie dało.
Jedyne co pamiętałam to,
że poszłam późnym wieczorem szukać tych magicznych roślin,
a potem ktoś mnie zaatakował.
Nagle usłyszałam kroki schodzące na dół do celi.
Zaczęłam się trząść ze strachu.
Po chwili drzwi otworzyła jakaś postać.
Moje przerażenie wzrosło, gdyż szła w moim kierunku.
Czułam to paraliżujące spojrzenie na sobie.

-Obudziła się śpiąca królewna-prychnął.

Nie widziałam twarzy mojego porywacza,
lecz na dźwięk jego głosu przeszły mnie ciarki.

-Wypuść mnie-błagałam.

Ten tylko się zaśmiał szyderczo mówiąc:

-Dlaczego niby miałbym cię uwolnić skoro jesteś moja.

-Co ty pierdolisz?!-krzyknęłam.

Po moich słowach, niebezpiecznie się do mnie zbliżył.

-Grzeczniej,
rozmawiasz z przyszłym królem-wyszczerzył się.

Parsknęłam śmiechem.

-Ty masz być królem niby czego?!

-Chyba idiotyzmu.

-Zobaczymy czy będzie ci do śmiechu,
gdy cię naznaczę.

-Wtedy zostanę królem,
a ty już będziesz tylko moja.

Zamarłam nie mogłam uwierzyć w jego słowa.
Może on coś zrobił Vincentowi.
Musiałam się tego dowiedzieć.

-Gdzie jest Vincent?-spytałam.

-Mój braciszek?

-Droga Ado,
pozbyłem się go,
inaczej nie mógłbym przejąć władzy.

Zaczęłam płakać on musiał żyć,
nasza historia nie mogła tak się skończyć.

Dlaczego cały świat jest przeciwko nam?

-Nie jestem twoją własnością ty kretynie!

-I nigdy nie będę!-krzyknęłam.

Miałam już tego wszystkiego dość.
Co ten dupek sobie wyobrażał.

Nie ma prawa mnie tak traktować!

Zdenerwowało go moje zachowanie,
bo rozkuł mnie z kajdan i z całej siły rzucił mną o ceglaną ścianę.
Obraz mi się powoli zamazywał,
a całe ciało przeszył ból nie do zniesienia.
Ścisnął mocno moją szczękę, wbijając szpony.
Naprawdę się go bałam,
bo
nie wiedziałam do czego był zdolny.

-Zrobisz wszystko co ci będę kazał,
bo inaczej.

Po chwili poczułam coś ostrego przy gardle.
Nie kontrolowałam już łez.

-Użyje tego nożyka,
a byłoby szkoda oszpecić taką ślicznotkę.

-Wtedy z pewnością nikt,
by na ciebie nie spojrzał.

-Chcesz być sama do końca życia Ado?

Zamarłam porwał mnie jakiś psychol.
Musiałam jak najszybciej stąd uciec.

-Tak myślałem.

-Będziesz współpracować?-spytał.

Pokiwałam głową.
Nagle do środka weszła jeszcze jedna postać.
Trzymała pochodnie,
która trochę rozjaśniła pomieszczenie.
Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam tą jędzę ciotkę Vincenta.

-Znowu się spotykamy,
tym razem nikt ci nie pomoże-zaśmiała się razem ze swoim towarzyszem.

,,Ty jesteś moja'' ~𝔸𝕕𝕒 𝕚 𝕍𝕚𝕟𝕔𝕖𝕟𝕥~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz