Rozdział 9

554 30 14
                                    

Ada

Szłam przed siebie, znajdowałam się w bajce.

,,Dziewczynka z zapałkami".

Kraina charakteryzowała się ponurą i mroźną scenerią.
Nigdzie nie było żywej duszy.
Nagle w oknie jednej z chatek zobaczyłam Alberta wraz z wilkusami.
Ciekawość przejęła kontrolę, musiałam podsłuchać co mówili.
Zastanawiałam się,
dlaczego mój przyjaciel z nimi współpracował.
Ostrożnie podeszłam tak,
aby mnie nie zauważyli.
Wśród zebranych, rozpoznałam tę nikczemną wilczycę z przepaską na oku.
Szukałam wzrokiem Vincenta,
lecz nigdzie go nie znalazłam.
W ten zaczęli wychodzić, zerwałam się na równe nogi i schowałam za sąsiednim z budynków.
Obserwowałam ich z ukrycia i usłyszałam tylko:

-Przedstawienie czas zacząć.

Po czym poszli tylko w dobrze im znanym kierunku.
Znienacka głowa zaczęła mnie boleć,
a przed oczami pojawiła mi się wizja.
Pokazywała jak uciekam przed jakąś postacią.
Nigdy wcześniej ich nie miałam i to mnie przerażało.
Od tamtego momentu, miałam wrażenie,
że ktoś za mną stał.
Moje przypuszczenia się sprawdziły,
gdy poczułam oddech na karku.
Zamarłam strach,
który odczuwałam był nie do opisania.

Proszę niech to nie będzie ten psychol...

-Biedna owieczka wpadła w pułapkę i kto jej teraz pomoże?

Doskonale znałam ten głos,
z początku nie mogłam uwierzyć,
odwróciłam się na drżących nogach.

-Vincent?

Zapadła cisza,
żadne z nas się nie odezwało.
Przyjrzałam mu się dokładnie,
w jego spojrzeniu gościł niepokojący błysk,
a tęczówki podchodziły pod kolor czerwieni.
Wyglądał przerażająco nie tak go zapamiętałam.

-Dla ciebie król Vincent-odparł oschle.

Zachowywał się,
jakby wcale mnie nie znał.
Nie rozumiałam tego.

-O co chodzi dlaczego tak się zachowujesz?-spytałam, musiałam poznać prawdę.

Po chwili powiedział coś,
co mnie doszczętnie zniszczyło.

-Powinnaś umrzeć w męczarniach-uśmiechnął się, ukazując ostre kły.

-Wtedy będę miał satysfakcję,
że cierpisz tak samo jak ja.

Zabolały te słowa, wypowiadał je z taką nienawiścią.
W oczach zebrały mi się łzy.

-Opowiedz mi co się stało, razem coś wymyślimy-powiedziałam.

Nagle złapał mnie za kark, zaciskając pazury na mojej szyi.
Traciłam powoli tlen,
a byłam zbyt słaba,
by go odepchnąć.

-Nie....jesteś...

Nie mogłam dokończyć,
bo mocniej ścisnął mi krtań, zostawiając na niej krwiste ślady.
Łzy spływały mi po policzkach niczym wodospad.
Kiedy myślałam,
że to już koniec Vincent mnie puścił,
łapałam powietrze.
Potem pod wpływem emocji, uderzyłam go z całej siły w policzek.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę co zrobiłam.
Mężczyzna był zaskoczony moim czynem,
lecz później jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej agresywny.

-Pożałujesz tego suko!-wysyczał.

Zaczęłam uciekać,
omijając wszystkie zakamarki tego martwego miasta.

,,Ty jesteś moja'' ~𝔸𝕕𝕒 𝕚 𝕍𝕚𝕟𝕔𝕖𝕟𝕥~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz