Rozdział 7. Oklumencja

134 9 0
                                    


Piątek, 7 listopada 2003

Malfoy dotrzymał danego jej słowa i za każdym razem, kiedy próbowała się napić lub zażyć inny środek odurzający, zjawiała się w jego gabinecie, a on dotrzymywał jej towarzystwa. Nigdy nie powiedział słowa komentarza na temat jej stanu ani nie dał jej do zrozumienia, że potępia jej zachowanie. Po prostu przy niej był i pilnował, żeby nie popełniła ponownie tych samych błędów.

Nigdy nie wrócili do tego dnia, kiedy znalazł ją nieprzytomną w łóżku razem z trzema innymi mężczyznami. Hermiona starała się zachowywać, jakby ta sytuacja nigdy się nie wydarzyła, ale uczucie wstydu było zbyt silne.

Często zastanawiała się, jak złe zdanie musiał o niej mieć Malfoy.

Czasami rozmawiali na neutralne tematy, a czasami po prostu pracowali w milczeniu. Porozumienie, które się między nimi nawiązało było nieoczekiwane i zaskakujące, ale przyniosło rezultaty. Hermiona czuła, że powoli odzyskuje częściową kontrolę nad swoimi obowiązkami. Udało jej się nadrobić wszystkie zaległości i dokończyć kilka rozpoczętych projektów.

Problemem był Shacklebolt, który był nieugięty i żadne wymówki Hermiony nie były w stanie odwieść go od swoich postanowień.

Draco wrócił do pracy dla Ministerstwa w pierwszy weekend listopada.

Hermiona obawiała się, że ponieważ nie może wywiązać się ze swojej części umowy, Draco przestanie znosić jej obecność i każe jej się wynosić. Bała się, że pozostawiona sama sobie, znowu wpadnie w ciąg picia, ćpania i seksu.

Kiedy Shacklebolt postawił na swoim, Hermiona przełknęła dumę i przeprosiła Draco oraz podzieliła się z nim swoimi obawami.

- I tak nie sądziłem, że na niego wpłyniesz - powiedział, po czym dodał po chwili z wyraźnym wahaniem. - Wiem, że się starałaś. Dziękuję.

Oboje byli zbyt zmieszani tym pokazem dobrych manier, żeby powiedzieć coś więcej.

To zadziwiające jak wzajemne uratowanie sobie życia potrafiło zacieśnić więzi.

Tydzień przed Halloween ponownie odwiedziła ją Ginny, tym razem w towarzystwie Harry'ego, ale Hermiona nie chciała ich przyjąć. Nadal była zbyt urażona groźbą przymusowego umieszczenia na oddziale odwykowym i uznała, że to, jak jest przez nich traktowana tylko pogorszyło jej stan.

W jej gabinecie powstało wtedy dość głośne zamieszanie i o dziwo, portret Dumbledore'a przyszedł jej z pomocą.

- Harry - odezwał się z wolna starzec. Na dźwięk jego głosu, cała trójka przestała się kłócić. - Panna Granger wykazała pewne postępy przez ostatnie tygodnie i ufam, że jest na dobrej drodze do uzyskania pełnego zdrowia.

Osobiście uważała, że słowa profesora były mocno przesadzone, ale przynajmniej przekonały one ostatecznie Harry'ego i Ginny, żeby zostawili ją w spokoju.

***

W piątkowy wieczór poczuła, że ogarnia ją panika. Przez cały dzień starała się nie myśleć o tej konkretnej dacie w kalendarzu, ale każdy napisany list, każdy podpisany przez nią dokument okrutnie przypominał jej o tej znaczącej rocznicy.

Odrzuciła od siebie pergamin i zaczęła nerwowo przechadzać się po gabinecie. Jej ręka bezwiednie powędrowała do blizny. Poczuła pieczenie.

- Panno Granger... - odezwał się cicho Dumbledore.

Hermiona nie chciała słyszeć jego głosu. Chwyciła pospiesznie butelkę whisky, tę którą otrzymała na swoje urodziny od Malfoya i teleportowała się do klasy Obrony przed Czarną Magią.

Drugie SzanseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz