Sobota, 13 grudnia 2003
Widziała w odbiciu lustra, że Malfoy śledzi uważnie każdy jej ruch. Siedział nieruchomo na skraju jej łóżka, podczas gdy ona przechadzała się w tę i z powrotem po komnacie, co chwila gładząc miękki materiał sukienki. Biorąc pod uwagę okoliczności i to, że to jego życie ryzykowali, Malfoy był zadziwiająco spokojny. Tylko mocno zaciśnięte usta i zmarszczka na czole w jakikolwiek sposób zdradzały jego zdenerwowanie.
Hermiona rozważała zażycie eliksiru uspokojającego, ale po przedyskutowaniu tego pomysłu, wspólnie uznali, że jej umysł musi pozostać skupiony przez cały wieczór. Wiedziała, że realizacja jej planu była szaleństwem, ale czuła, że nie ma wyjścia. Bez wystarczających dowodów nikt jej nie uwierzy, a słowa Malfoya nie będą miały większego znaczenia - zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Przysięga skutecznie powstrzymywała go przed zdradzeniem sekretów Shacklebolta.
Zerknęła na zegarek i jej serce zabiło mocniej.
- Powinnam już się teleportować. Dobrze... - mruknęła cicho i wyciągnęła różdżkę, gotowa miejscowo zdjąć barierę antyaportacyjną.
- Granger... - Jego głos był spokojny. - Pamiętaj, żeby zawsze używać Oklumencji.
Posłała mu słaby uśmiech.
- Spokojnie, Malfoy. Wiem, co robię.
Jeśli miała być ze sobą szczera, była przerażona. Cały plan polegał jednak na zachowaniu pozorów, dlatego nie mogła pozwolić emocjom dojść do głosu.
Teleportowała się błyskawicznie i znalazła się przed wejściem do sali bankietowej, gdzie zebrali się już pierwsi goście. Poświęciła chwilę, żeby upewnić się, że bariery jej umysłu są solidne. Oklumencja nadal nie była jej mocną stroną i wiedziała, że najprawdopodobniej nie byłaby w stanie odeprzeć bezpośredniego ataku, ale za to dzięki niej mogła zachować trzeźwość umysłu. Weszła do środka i wzięła z tacy kieliszek szampana, głównie po to, żeby zająć czymś ręce.
Hermiona dostrzegła w tłumie wiele znajomych twarzy. Byli to głównie wpływowi czarodzieje i czarownice z głębokimi kieszeniami. Rozpoznała polityków, wysokich rangą pracowników Ministerstwa, filantropów, a także niektórych celebrytów. Wszędzie było pełno prasy i fotografów. Flasze rozbłyskiwały w pomieszczeniu z irytującą intensywnością, przyprawiając ją o migrenę.
Dołączyła do jednej z grup czarodziejów, z którymi miała przyjemność zapoznać się wcześniej na wydarzeniach o podobnym charakterze. Ponieważ Hermiona była bohaterką wojenną i swego rodzaju osobistością, wiele osób chciało zamienić z nią przynajmniej kilka słów. W ten sposób została przedstawiona wielu osobom i otrzymała nawet kilka znaczących propozycji, które mogłyby przyczynić się do rozwoju kolejnego projektu charytatywnego.
W końcu do sali, przez wykonane ze szczerego złota, dwuskrzydłowe drzwi, wszedł Kingsley Shacklebolt. Miał na sobie czarną, drogo wyglądającą szatę z licznymi zdobieniami i dobrany kolorystycznie kapelusz.
Na jego widok Hermiona poczuła ucisk w gardle. Próbowała zobaczyć w nim tego okrutnego mężczyznę ze wspomnienia Malfoya. Próbowała znaleźć złoczyńcę planującego rozpętanie kolejnej wojny w społeczeństwie, które nie doszło jeszcze do siebie po poprzedniej. Potrzebowała, żeby ich wieloetapowy plan zakończył się sukcesem, bo o ile potrzebowała dowodów, żeby zyskać sojuszników, musiała też przekonać samą siebie.
- Witajcie - odezwał się z uśmiechem Kingsley. Stał na schodach, skąd wszyscy zebrani mogli go dobrze widzieć. - Dziękuję wam serdecznie za tak liczne przybycie na naszą doroczną Galę. Jak wiecie, dzisiaj walczymy o szczytny cel i wasze hojne datki posłużą modernizacji dziecięcego skrzydła szpitalnego w Szpitalu Świętego Munga.
CZYTASZ
Drugie Szanse
Fiksi PenggemarMinęło pięć lat od Bitwy o Hogwart, a Hermiona nadal nie może pogodzić się z traumą i bolesnymi wspomnieniami wojny. Kiedy więc dostaje propozycję objęcia stanowiska dyrektora Hogwartu, nie waha się ani chwili, łudząc się, że uda jej się w końcu odn...