Rozdział 4. Stare nawyki ciężko wykorzenić

121 9 0
                                    

Piątek, 19 września 2003

Obiecała sobie, że nie popełni więcej tych samych błędów i kurczowo trzymała się wyznaczonej rutyny. Przez ostatnie dwa tygodnie regularnie uczęszczała na niektóre zajęcia Malfoya, żeby utrzymać nad nim złudne poczucie kontroli. Nie zamieniła z nim jednak ani słowa. Uznała, że tak będzie lepiej.

Nie miała mu zresztą nic do powiedzenia. Ani zarzucenia. Jego metody nie były konwencjonalne i agresywnie reagował na jakikolwiek przejaw niesubordynacji ze strony uczniów, ale w pełni wywiązywał się ze swoich obowiązków. I choć wiedziała już, że chciał pracować w Hogwarcie tylko po to, żeby uwolnić się spod wpływu Ministerstwa, naprawdę potrafił nauczać.

Ignorowała skrupulatnie Malfoya również ze względu rosnących w zamku plotek spowodowanych ukazaniem się ich wspólnie udzielonego wywiadu w Proroku Codziennym.

Na okładkę trafiły dwa zdjęcia.

Na pierwszym Draco z szarmanckim uśmiechem podawał jej dłoń. Policzki Hermiony były zarumienione i zerkała na niego spod rzęs.

Na drugim zdjęciu formalnie ściskali sobie dłonie, głęboko patrząc sobie w oczy. Draco obejmował ją ramieniem i stali tak blisko, że stykali się biodrami. Jej obcisła sukienka w kolorze zarezerwowanym dla Slytherinu przekazywała oczywistą wiadomość. Nagłówek tylko to potwierdził.

„Od wrogów do kochanków. Zakazana miłość kwitnie w murach Hogwartu?"

Zaczynała nawet podejrzewać, że Draco to ukartował i specjalnie zmanipulował wywiadem w taki sposób, aby zachęcić Faulę Wolpers do zmiany narracji. Nie zamierzała jednak poruszać tego tematu.

Jej celem stało się udawanie, że Malfoy nie istnieje. Mimo ciekawości nie zapytała go nawet o pracę dla Kingsleya, kiedy w jeden z weekendów zniknął zgodnie z umową zawartą z Ministrem.

Chcąc zachować pozory i zdementować plotki, wizytowała też innych nauczycieli, ale była to tylko formalność. Wszyscy skutecznie zastosowali się do wprowadzonych przez nią zmian i powoli efekty jej inicjatywy zaczynały być widoczne.

Pracowała nieustannie. Wstawała wczesnym rankiem, odhaczała kolejne pozycje z zaplanowanych zadań, mechanicznie spożywała posiłki, uczestniczyła w spotkaniach i starała się spać przynajmniej cztery godziny dziennie. Koszmary nie pozwalały jej na więcej, a eliksiry powoli przestawały działać.

Miała jednak inne remedium.

***

Nieliczni wiedzieli, że tego dnia obchodziła swoje dwudzieste czwarte urodziny i miała szczerą nadzieję, że wieść się nie rozniesie.

Na kolacji jednak profesor McGonagall wzniosła publiczny toast za jej zdrowie i nagle stała się centrum uwagi. Uśmiechała się więc szeroko i udawała szczęśliwą solenizantkę. Nagle pojawiły się przed nią kieliszki pełne szampana. Wygłosiła krótkie przemówienie, które zostało przyjęte gromkimi brawami ze strony Gryfonów, Krukonów i Puchonów.

Gdy oklaski umilkły, przed stołem nauczycielskim pojawił się ogromny tort bezowy, który starczył dla wszystkich obecnych na sali. To jeszcze bardziej rozochociło uczniów. Kilkoro siódmoklasistów zagwizdało wesoło.

Wzniosła kolejny toast i opróżniła kieliszek do dna. Ciepło spowodowane wypiciem szampana przyjemnie rozlało się po jej żołądku. Jeszcze raz wszystkim podziękowała i usprawiedliwiła się do wyjścia.

Kiedy mijała Malfoya, odezwał się cicho, ledwo słyszalnie. Jego głos zatrzymał ją w miejscu.

- Wszystkiego najlepszego, Granger.

Drugie SzanseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz