Rozdział 10. Feniks powstaje z popiołów

131 7 0
                                    

Czwartek, 1 stycznia 2004

Teleportacja sprawiła jej więcej trudności, niż się spodziewała i gdy tylko poczuła twardy asfalt pod stopami, straciła równowagę. Upadłaby, gdyby Malfoy w porę nie złapał ją za płachtę szaty.

Nie patrzył na nią, tylko uważnie obserwował okolicę z różdżką uniesioną w górze. Ona również odczuwała niepokój i bała się, co zastanie w środku. Kingsley miał w końcu nad nimi znaczną przewagę.

- Załatwmy to szybko - mruknął i ruszył przodem.

Po raz pierwszy miała szansę obserwować go w sytuacji, w której gotów był odeprzeć atak w każdej chwili. To był inny Draco. Skupiony. Cichy. Niebezpieczny. Nie wątpiła ani przez chwilę, że był zdolny do morderstwa.

Pamiętała zielone iskry zaklęcia uśmiercającego padające raz za razem z jego różdżki i nieruchome ciała na plaży. Ile ludzi trzeba uśmiercić, żeby rzucać najgorszą z możliwych klątw z taką łatwością?

Draco zatrzymał się przed jej rodzinnym domem. W środku nie paliły się żadne światła, ale samochód jej rodziców stał na podjeździe.

- Homenum revelio!

Nie powiedział ani słowa, ale widziała, że nieznacznie rozluźnił ramiona. Pospiesznie weszła do środka i rozejrzała się po znajomym pomieszczeniu.

W zlewie było mnóstwo brudnych naczyń i dostrzegła kilka pustych butelek po winie i szampanie. Podejrzewała, że jak co roku jej rodzice zaprosili do siebie najbliższe grono przyjaciół, aby wspólnie świętować Nowy Rok.

Hermiona wspięła się schodami na górę, starając się nie patrzeć na wiszące na ścianach zdjęcia, które przypominały jej o szczęśliwym dzieciństwie. Im starsza była, tym mniej uśmiechała się do aparatu. Pamiętała, że wszystko zaczęło się psuć, kiedy miała piętnaście lat i zaczęła bardziej przejmować się sprawami polityczno-społecznymi w magicznym świecie. Jej rodzice nie rozumieli połowy rzeczy, które usilnie próbowała im wytłumaczyć i nie podzielali jej zapału.

Byli zmęczeni ciągłym okłamywaniem przyjaciół i rodziny na temat edukacji ich córki. Wszyscy ich przyjaciele chwalili się osiągnięciami swoich dzieci, a Grangerowie, kiedyś dumni ze swojej jedynej córki, zmuszeni byli schować ją przed światem jak brudny sekret.

Nie winiła ich za to, bo doskonale rozumiała, w jak trudnej znaleźli się sytuacji. Żałowała jedynie, że w największej potrzebie nie otrzymała potrzebnego wsparcia.

Zatrzymała się przed sypialnią rodziców, skąd dochodziło do niej ciche pochrapywanie ojca. Nigdy nie sądziła, że ten dźwięk wywoła w niej taką ulgę. Byli bezpieczni.

Weszła do środka i zapaliła światło.

Niespodziewanie wyrwani ze snu, oboje rozejrzeli się dookoła.

- Hermiona? - Głos jej matki był zachrypnięty. - Dziecko, co ci się stało?

Jej ojciec zerwał się na równe nogi i podszedł do niej pospiesznie. Położył jej dłonie na ramionach i niepewnie dotknął jej szyi. Zapomniała, że Kingsley ciął ją nożem.

- Jesteś ranna?

- Nic mi nie jest - odpowiedziała cicho i odruchowo sięgnęła do rany. Krew już dawno zaschła. Zerknęła na matkę, która przyglądała jej się z troską. - Nie mamy zbyt wiele czasu, ale coś... Coś się wydarzyło i jesteście w niebezpieczeństwie. Muszę was ukryć. To jest sprawa życia i śmierci.

Matka podeszła bliżej i przyjrzała jej się badawczo.

- Jest tak źle jak ostatnim razem?

- Nie do końca, ale nie chcę ryzykować.

Drugie SzanseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz