Piątek, 5 marca 2004
Obudziły ją szepty.
Rozpoznała przyciszone głosy Ginny i Harry'ego i powoli, walcząc z tępym bólem głowy, otworzyła oczy. Rozejrzała się niepewnie po jasnym pomieszczeniu i po chwili zorientowała się, że znajduje się w sali szpitalnej Świętego Munga.
Jej przyjaciele siedzieli nieopodal pogrążeni w rozmowie. Żadne z nich nie wyglądało na ranne, ale nie pozwoliła sobie odetchnąć z ulgą. Gardło ścisnęło jej się boleśnie na wspomnienie bitwy w Ministerstwie. Jak wiele ją ominęło, kiedy straciła przytomność? Jak wielu bliskich straciła tym razem?
Hermiona z trudem podniosła się do pozycji siedzącej, z ulgą przyjmując fakt, że może się ruszać. Była pewna, że po wybuchu miała uszkodzony kręgosłup, ale najwyraźniej jej obrażenia nie były trwałe.
- Jak długo tu jestem? - zapytała, dziwiąc się, jak niewyraźnie brzmi jej głos. Musiało upłynąć więcej czasu, niż myślała.
Dostrzegła troskę na twarzach przyjaciół, kiedy z przejęciem usiedli u jej boku. Ginny złapała ją za rękę i mocno ścisnęła.
- Jest piątek - wyjaśniła, podając jej szklankę z wodą. - Straciłaś przytomność w Ministerstwie i niemal od razu skrzaty teleportowały cię do Parkinsonów. Pomfrey stwierdziła, że lepiej będzie przetransportować cię do szpitala ze względu na uraz kręgosłupa. Uzdrowiciele twierdzą, że miałaś ogromne szczęście.
Od razu chciała zapytać o Draco, ale nie była jeszcze gotowa na poznanie odpowiedzi. Na szczęście Harry dołączył do wyjaśnień, skutecznie odwracając jej uwagę.
- Shacklebolt i wszyscy jego ludzie są w Azkabanie. Razem z Zakonem mianowaliśmy specjalną radę, która tymczasowo przejęła kontrolę nad Ministerstwem. W środę zaczęły się procesy. Zgodnie uznaliśmy, że powinniśmy zacząć od sojuszników Kingsleya, żeby jego zostawić na sam koniec. Chcieliśmy, żebyś przy tym była, bo twoje zeznania są kluczowe. Nie ma jednak wątpliwości, że czeka go dożywocie, nawet i bez twojego udziału w rozprawie.
Skinęła głową i zacisnęła mocno usta. Cieszyła się, że wygrali, ale wiedziała, że dla niej walka miała się dopiero zacząć.
- Straciliśmy kogoś?
- Wiele osób zostało rannych - przyznała Ginny ze smutkiem. - Jest kilka ofiar śmiertelnych, bo wiele zaklęć trafiło rykoszetem w tłum uciekających pracowników, ale nikt z naszych bliskich nie ucierpiał. Mieliśmy szczęście, że Zaklęcia Uśmiercające padały dopiero pod sam koniec.
- Skrzaty naprawdę się spisały - dodał Harry. - Nie tylko deportowały wszystkich rannych, ale gdy tylko zaczęły padać śmiercionośne zaklęcia, zabierały ludzi na sekundy przed trafieniem. To naprawdę cud, że żaden z nich nie zginął. Wszystkie ryzykowały dla czarodziejów swoim życiem. Nie wiem, jak im się kiedykolwiek odwdzięczymy.
- Co się stało z Draco? - zapytała w końcu, przygotowując się w duchu na najgorsze.
- Jest w Azkabanie. Czeka na proces.
Hermiona odetchnęła głęboko i przymknęła oczy. Przynajmniej żył.
- Czy Shacklebolt zwolnił go z Przysięgi? Draco nie może zeznawać, jeśli nadal będzie go wiązała.
- Wiemy o tym, dlatego dopóki Kingsley się nie ugnie, rozprawa Malfoya będzie odkładana. Chcemy, żeby wszystko odbyło się jak najbardziej sprawiedliwe i zgodnie z prawem.
Nie miała wątpliwości, co to oznaczało dla Malfoya, ale nie zamierzała się jeszcze poddawać.
- Czy ktoś z nim rozmawiał? Ma wyznaczonego obrońcę?
CZYTASZ
Drugie Szanse
FanfictionMinęło pięć lat od Bitwy o Hogwart, a Hermiona nadal nie może pogodzić się z traumą i bolesnymi wspomnieniami wojny. Kiedy więc dostaje propozycję objęcia stanowiska dyrektora Hogwartu, nie waha się ani chwili, łudząc się, że uda jej się w końcu odn...