Ashton pov.
Z okazji walentynek postanowiłem pójść na randkę z Winter, więc w szkole zapytałem się jej czy chciałaby się ze mną umówić. Dziewczyna się zgodziła. Dlatego teraz od półtorej godziny szukam odpowiedniego stroju. Czegoś eleganckiego ale takiego bez przesady. Oczywiście pomagała mi w tym Zoe i jej dziewczyna, która przedłużyła swój pobyt u nas, bo w jej szkole zepsuła się klimatyzacja i jest strasznie zimno.
- Te spodnie będą dobre. - powiedziała moja siostra. - moim zdaniem nie są zabardzo eleganckie.
- Jeszcze tylko góra. - powiedziała Evelyn. - Koszula będzie chyba zbyt przesadna prawda?
- My idziemy tylko do kawiarni. - wtrąciłem. - Nie pójdę tam w koszuli.
- W bluzie też nie! - krzyknęła Zoe. - Może biała koszulka i na to skórzana kurtka? - zapytała wyjmując takową z szafy.
- Tak! To będzie dobre! - powiedziała czarnowłosa. - Idź to załóż i tu wróć! - rozkazała.
Wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki. W pomieszczeniu przebrałem się i wróciłem do pokoju.
- Jest dobrze. - oceniła brunetka. - Ale jest jeden minus... - dodała patrząc na moje włosy.
- Opierdolmy go na łyso. - wtrąciła Evelyn. - Albo wsumie nie, bo cię twoja laska nie zechce.
- Co wy macie do moich włosów? - zapytałem. - Nie lubicie fioletowego?
- Nie no git są. Żartujemy sobie przecież. - powiedziała Zoe. - Nie musisz od razu się spinać.
- Ale skoro już jesteśmy w temacie włosów to trzeba mu poprawić fryzurę. - oświadczyła Ev i razem z jej dziewczyną zaciągnęły mnie do łazienki.
Winter pov.
- Weź przymierz tą sukienkę. - powiedziała Madison wyjmując ze swojej szafy czarną sukienkę na ramiączkach. - Na to założysz... Bejsbolówkę... To będzie dobre.
- Dawaj. - wyrwałam jej z ręki ubrania i ruszyłam do łazienki, żeby się przebrać. Gdy skończyłam przejrzałam się w lustrze. Nienawidziłam nosić sukienek. Wyglądałam w nich brzydko ale ta... Była inna. Założyłam czerwoną bejsbolówkę i wróciłam do pokoju, w którym czekała na mnie czerwonowłosa.
- Wyglądasz zajebiście. - oznajmiła. - Jeszcze tylko włosy.
Razem z dziewczyną poszłyśmy do łazienki. Madison zaczęła układać moje włosy. Siedziałyśmy w ciszy, ponieważ czerwonowłosa musiała się skupić. Gdy skończyła pokazała mi efekt jej pracy.
- Ładnie. - oceniłam i wstałam z krzesła. - Dziękuje za pomoc.
- Nie ma sprawy. - przytuliła mnie i dodała: - Powodzenia.
- Dzięki.
Posiedziałam u niej jeszcze chwilę, aż nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Wstałam będąc przekonana, że był to Ashton. Jednak gdy otworzyłąm drzwi zauważyłam tam Luisa.
- Jest Madison? - zapytał na co ja delikatnie przymknęłam drzwi i zawołałam dziewczynę. Chwilę później Madison znalazła się obok mnie. - Możemy pogadać...na osobności? - spytał. Czerwonowłosa wzięła bluzę, założyła buty i wyszła razem z chłopakiem na dwór. (Dop. Autorki. Co się tam wydarzyło? Tego dowiecie się w mojej drugiej książce pt. "Nightmare".) Zachciało mi się pić, więc poszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Po wypiciu napoju odstawiłąm szklankę na blat i usiadłam przy stole wyciągając telefon. Na ekranie pojawiła się wiadomość od mojego chłopaka o treści:
Już wyjeżdżam
Odpisałam mu i czekałąm na jego przyjazd. Wcześniej napisałam Ashtonowi, że jestem u Madison i podałam adres jej domu. Gdy moja przyjaciółka wróciła do środka wyglądała na zszokowaną.
- Co on ci powiedział? - zapytałam.
- Kazał mi nikomu nie mówić. - odpowiedziała. - Przepraszam.
- Ashton zaraz będzie. - oznajmiłam.
- Życzę powodzenia. - powiedziała po raz kolejny. - Ale jak on ci coś zrobi to naśle na niego Luisa. - zaśmiałam się na te słowa. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę ale przerwał nam dźwięk silnika. Wstałam tym razem już pewna, że był to Ash. Nie myliłam się. Po otworzeniu drzwi ujrzałam Ashtona trzymającego bukiet róż. Chłopak przywitał się ze mną po czym wręczył mi kwiaty i zaprowadził do jego samochodu. Otworzył mi drzwi i gdy weszłam do środka zamknął je za mną, a sam okrążył samochód i usiadł na miejscu kierowcy. W drodze do kawiarni rozmawialiśmy na różne tematy.
Gdy dojechaliśmy na miejsce chłopak wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi, po czym je zamknął. Bukiet dla bezpieczeństwa zostawiłam w samochodzie. Ashton złapał mnie za rękę i razem weszliśmy do budynku. Złożyliśmy zamówienie i usiedliśmy przy stoliku. Oczywiście cały czas rozmawialiśmy.
Po pewnym czasie odebraliśmy zamówienie i opuściliśmy kawiarnię, ponieważ zaproponowałam wyjście na spacer.
To była najgorsza decyzja w moim całym życiu.
Postanowiliśmy udać się do parku. Szliśmy rozmawiając. W pewnym momencie musieliśmy przejść przez ulicę, więc zaczekaliśmy aż będzie zielone światło dla przechodniów i gdy takowe się zaświeciło szybkim krokiem wkroczyliśmy na pasy. Nagle usłyszałam krzyk chłopaka:
- Winter! - poczułam popchnięcie w bok, a potem trzask otwieranych drzwi samochodu i już wiedziałam co się stało. Odwróciłam się i ujrzałam Ashtona leżącego na ulicy. Mężczyzna, który go potrącił stał teraz z telefonem w ręku i dzwonił na pogotowie. Podeszłam do chłopaka i przy nim uklęknęłam. Był jeszcze przytomny ale ledwo oddychał. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. On nie mógł umrzeć. Co ja powiem jego rodzicom? Jego siostrze? Evelyn? Powiem im, że byłam taka głupia, że nie zauważyłam jadącego samochodu, a on rzucił się, żeby mnie odepchnąć ale zapłacił za to życiem?
- Nie obwiniaj się Winter. - powiedział ochrypłym głosem. - To nie twoja wina.
- Ash...
- Kocham cię... - to były ostatnie słowa, które wypowiedział.
- Ja ciebie też... - odpowiedziałam mimo, że już mnie nie słyszał. Wybuchnęłam płaczem. Gdzieś w oddali usłyszałam sygnał karetki. I tak było już za późno... Poczułam silne ramiona odciągające mnie od ciała chłopaka. Głos jakiejś kobiety. Mówiła, żebym się uspokoiła. Gdzieś przez mgłę zobaczyłam sylwetkę jakiegoś mężczyzny. Przytulił mnie. Po zapachu perfum wiedziałam, że był to mój ojciec. Zobaczyłam policję sprawdzającą alkomatem czy kierowca samochodu był pijany. Najwidoczniej był, ponieważ policjanci zakuli go w kajdanki i wsadzili do samochodu.
- Jak masz na imię? - zapytała ta sama kobieta, która wcześniej próbowała mnie uspokoić.
- Winter.
- Winter czy cos cię boli? - spytała. Pokręciłam głową. Kobieta, najprawdopodobniej ratowniczka zrobiła mi kilka podstawowych badań.
- On tego nie przeżyje prawda? - zapytałam. - Niech pani powie prawdę. Proszę.
- Szansę są małe. Z tego co wiem miał krwotok wewnętrzny. Przykro mi. - powiedziała. - Winter, podam ci teraz leki, żebyś troszkę się uspokoiła. - oznajmiła i zrobiła to co miała.
______________________________________
Hehe.
Jak tam się czujecie po przeczytaniu?
Bo ja czuję się zajebiście pisząc to.
Jak się spodziewacie jest to ostatni rozdział i został tylko epilog który może pojawi się jeszcze dziś.
Ogólnie to mogłam dać mu szczęśliwe zakończenie ale to by było za nudne.
Do zobaczenia!
Miłego dnia/wieczoru/nocy
~ Zyzi
Ps. Lemmmaaa tak jak obiecałam podpisałam się "Zyzi".

CZYTASZ
Will you help me?
Roman pour AdolescentsOna przychodzi do lasu, żeby pomyśleć On, żeby wszystko skończyć UWAGA! TO BYŁA MOJA PIERWSZA KSIĄŻKA, WIĘC MOŻE MOMENTAMI BYĆ STRASZNIE ŹLE NAPISANA. Z góry przepraszam za wszystkie błędy, oraz możliwe, że jeszcze kiedyś spotkacie się z tą historią...