-Naprawdę... #12

116 6 11
                                    

W nocy obudził mnie Kornel, szukał łazienki.
-W lewo i...
-Nie znajdę jej sam.
Wygrzebałam się spod kołdry i poszłam z chłopakiem.
-Tędy, łazienka jest tutaj.-pokazałam ręką na białe drzwi po lewej stronie.
-Zaczekasz na mnie?
-Niech ci będzie.
Usiadłam pod ścianą. Obok mnie przeszedł Albert.
-Co tu robisz?
-Siedzę...czekam na Kornela.-Co mogłabym robić pod łazienką? Zaraz mnie coś strzeli...
-Na swojego chłopaka?
-Lepiej wracaj do swojej dziewczyny, pewnie się o ciebie martwi.
-Nie jestem chłopakiem Letycji!...
-A ja dziewczyną Kornela...
Chłopak wyszedł z łazienki.
-O Albert...tak?
-Tak...-odpowiedzial naburmuszony.
-Ada idziemy do sypialni?
-Tak, idziemy.
Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Dlaczego tak bardzo mnie to nie dziwiło?
Rano wszystkie dzieci włącznie z nami poszły na śniadanie. Usiadłam przy stole, przy którym zawsze siadałam z moim przyjacielem, póki ktoś mi go nie zabrał. Usiadłam tam z Kornelem.
- Kornel, znasz Letycje?
-Tak to moja siostra.
-Skąd jesteście?
-z...nie pamiętam.-okej, to było trochę dziwne.
Albert z nami nie usiadł, widziałam jak Letycja go ode mnie odciąga...to było przykre...patrzeć jak jakaś przypadkowa dziewczyna rujnuje relacje z prawie najbliższą ci osobą...ale co ja mogłam zrobić?
Przez całe popołudnie miałam zajmować się Kornelem, miał 12 lat więc to zrozumiałe.
Widziałam, że Albert rozmawiał z Letycją, jego wyraz twarzy...mówił mi wszystko, od zawsze nie musiał używać słów...bo zawsze wiedziałam o co mu chodzi...
Zebrałam się w sobie i podeszłam do nich.
-Hej, Letycja mogę z tobą porozmawiać?
-A nie widzisz, że...
-Letycja, chcę z tobą porozmawiać.
-Okej, bo widzę, że minutki nie możesz zaczekać.
-To jest bardzo ważne, chodź do biblioteki.
Poszłyśmy w miejsce w którym mój przyjaciel z nią wczoraj był.
-Usiądź.
-Ale to miejsce jest moje i mojego chłopaka!-byla bardzo zdenerwowana.
-Jakiego znowu chłopaka?!
-No, Albert to mój chłopak, myślałam, że ci powiedział, przecież się kolegujecie.
Kolegujemy?...jeszcze dwa dni temu byliśmy najlepszymi przyjaciółmi...
-Tak...kolegujemy...
-O czym chciałaś porozmawiać?
-Chcialam cię lepiej poznać.-usmiechnęłam się na tyle ile mogłam.
-Naprawdę? ty?!-widzialam że się zaśmiała.
-Tak...Naprawdę chciałam...
Wyszłam z biblioteki i poszłam do sypialni.
Chciałam być sama...to po prostu było za dużo.
Płakałam.
-Ada?...wszystko w porządku?-Albert pojawił się z nikąd. Miałam do niego ch0lerną słabość.
-Ktos zrujnował mi wszystko...wszystko!
-Spokojnie razem damy radę...-polożył rękę na moim ramieniu.
-Ty nie rozumiesz...
-Czego nie rozumiem? Wszystko jest jasne, ktoś...
-Nie ktoś tylko ty! To ty mi wszystko zrujnowsłeś!...
Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, do pokoju weszła Letycja.
-Oh, tu jesteś, ona coś ci zrobiła?-zapytała Alberta.
Po prostu wyszłam. Nie chciałam tego słuchać.
Za sobą słyszałam tylko:
-To ja...to moja wina...
-Hej Ada! Płakałaś?-Kornel zapytał się mnie gdy przechodziłam korytarzem obok niego.
-Nie...kroiłam cebulę.
-Jesteś smutna, widzę to, czy ten chłopak ci coś zrobił?
-Właściwie to...tak...-nie chciałam wplątywać mojego niby przyjaciela w kłopoty, ale chęć zemsty była za wielka.
-Pójdę z nim pogadać. Za kogo on się uważa?-prychnął.
Nie wzruszona poszłam do biblioteki, usłyszałam jednak krzyki.
-Za kogo ty się uważasz? Lepiej zejdź jej z drogi!
-Ja?! To ty jesteś niby tym wspaniałym przyjacielem! Nagadałeś jej czegoś i przez ciebie płakała!
-Przeze mnie?! Chyba nie znasz swojej koleżanki, ona jest moją przyjaciółką i tak zostanie.-slyszalam głos Kornela i...Alberta.
Oni się bili? Tylko tego jeszcze brakowało!
-Chlopcy przestańcie!-weszlam pomiędzy nich by, ich rozdzielić.
-Spokojnie Ada, próbuje przemówić temu głupiemu Albertowi do rozsądku.
-Nie Ada, to ja próbuję cię ochronić przed tym wybielającym siebie chłopczykiem!
-Cisza! Macie się pogodzić.-Oboje przewrócili oczami.-Teraz.
-Mam pogodzić się z nim?-wskazal ręką na Kornela.-chyba nie.
-A ja mam się pogodzić z nim?-ten za to pokazał na Alberta.-raczej nie.
-Jesli się nie przeprosić, nie będę rozmawiała z żadnym.
-Dobra, przepraszam.
-Jak muszę to przepraszam.
-Okej, ale jeśli macie zamiar znowu się pobić, to trzymajcie się od siebie z daleka.
-Jak coś Albert, to "pojednanie" nic dla mnie nie znaczyło.
-Dla mnie też, Kornel.-usmiechnęli się do siebie parszywie.
-Czy wyraziłam się jasno? Może jesteście za głupi na to co mówię?
-Nie jesteśmy głupi.
-Tak myślalam, więc dogadajcie się jakoś. Nie obchodzi mnie jak, ale się dogadajcie.
Przyszła pora obiadowa i wszyscy udaliśmy się w stronę stołówki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejeczka🙌🏽
Taki dłuższy rozdział na noc⭐
Jutro powinien być kolejny🦋🫧

Co wydarzyło się później?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz