52. Portal cz.4

8 3 8
                                    

Marcel słuchał Alberta i miał wrażenie jakby jego głos docierał do niego z coraz dalszej i dalszej odległości. Każde słowo mroziło mu krew w żyłach. Poczuł jak świat wiruje mu przed oczami. Wyglądało na to, że Rosa powiedziała mu tylko część prawdy, zatajając przed nim najważniejszą, kluczową sprawę. Chciała za pomocą Portalu, Który Zabiera Wszystkich w Miejsca, w Których Powinni Się Znaleźć odesłać go z powrotem do Po Drugiej Stronie, zupełnie nieświadomego co stanie się z osobą, z którą łączyły go więzi! Chciała, by przeżył całe życie myśląc, że ona doświadcza sławy i chwały siedząc na jednym z czterech tronów i chroniąc mieszkańców Donikąd przed żywiołem wody. A tymczasem Rosa zamierzała po prostu się poddać, poświęcić w ofierze samą siebie, pozwolić mocy zdominować jej wolę, wspomnienia, marzenia i myśli. Teraz już wiedział dlaczego Merlin powiedział, że Nadia odeszła, umarła. To, co czekało Rosę nie miało być wcale lepsze od śmierci.

Przypomniał sobie cztery królowe siedzące na tronach w opustoszałym zamku. Może powinien był się domyślić? Każda z kobiet nie tylko panowała nad swoim żywiołem, ale zdawała się być jego uosobieniem. Czy Rosa miała nawet utracić swój wygląd? Czy miało zostać w niej cokolwiek świadczącego o tym, że zanim stała się Aquą była kimś innym i miała swoje własne życie pełne myśli, wspomnień i planów?

Marcel chwycił Rosę za ramiona i potrząsnął nią odrobinę za mocno, nie bardzo świadom tego co robi.

– Rosa! – krzyknął. W jego głosie zabrzmiało przerażenie.

Jego przyjaciółka spojrzała mu prosto w oczy. Jej twarz była zupełnie spokojna.

– Nie myśl sobie, że jestem jakąś odważną bohaterką – powiedziała cicho. – Nie myśl, że nigdy nie chciałam uciec daleko stąd, pójść z tobą do Po Drugiej Stronie i nie przejmować się tym, co mogłoby stać się z Donikąd gdybym je opuściła. Już dawno mogłam stawić się na zamku królowych i ze spokojem oddać się swojemu przeznaczeniu. Może dzięki temu uniknęlibyśmy tych wszystkich ulew. Wiesz czemu tego nie zrobiłam?

Marcel pokręcił głową.

– Jestem zwykłą wodnicą – odparła. – Myślałam tylko i wyłącznie o sobie. Nie pragnęłam nigdy być żadną panią żywiołu i nie chciałam, by ktokolwiek dowiedział się o posiadanej przeze mnie mocy. Sprawy jednak potoczyły się inaczej. Nie mogłam przed tym uciec.

– Roso – głos znów zabrał Albert. – Masz wybór. Możemy ci pomóc. Jesteśmy w stanie zmienić ten okrutny, wymagający ciągłych ofiar porządek świata panujący w Donikąd od pokoleń. Wystarczy, że wyrzekniesz się swojej mocy, że nam ją powierzysz, a my zapanujemy wspólnie nad żywiołem wody. Jest nas wielu i jesteśmy potężni. Wyrzekniesz się mocy, ale zachowasz życie. Już dawno chcieliśmy zaproponować taki układ Nadii. Ostatnim razem nie udało nam się wcielić naszego planu w życie, ale teraz mamy kolejną szansę, by zmienić świat.

– Oddać wam mój żywioł? – zapytała Rosa.

Oczy Alberta zalśniły niekontrolowanym pożądaniem, a usta wykrzywiły się w uśmiechu szaleńca.

– W Donikąd powinien zapanować nowy porządek! – zagrzmiał mężczyzna. – Koniec z ofiarami. Koniec z tym strasznym porządkiem świata, w którym żywioły odradzają się w zupełnie niewinnych osobach, traktując ich ciała i umysły jak zwykłe opakowania. Roso, oddaj nam swój żywioł, a my zapanujemy nad wodą. Władza wreszcie będzie sprawiedliwa. Stwórzmy razem nowy, lepszy świat!

– Momencik – powiedziała Rosa. – Skąd wiecie, że ten plan w ogóle wypali? Skąd wiecie, że mój żywioł będzie chciał was słuchać, że nie wymknie wam się spod kontroli i nie wywoła tragicznych w skutkach katastrof? Że powodzie nie zaleją osad, a susze nie zabiją wszystkich plonów? Skąd macie pewność, że jesteście na tyle silni, by władać wodą?

Zielony KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz