8

124 1 0
                                    

Znacie to uczucie, kiedy rzeczywistość uderza w was aż za mocno? Kiedy wiecie, że przegraliście, że nic nie da się zrobić? Tak właśnie się czułam z tą obrzydliwą myślą, kierując się do Wielkiej Sali na kolację, wiedząc kogo tam spotkam.

Będąc na miejscu spojrzałam na stół ślizgonów, spojrzałam na moich przyjaciół, siedzieli tam tak po prostu, śmiali się razem z nim. Jednak do mnie zdziwiło siedział tam też Draco, śmiał się z żartu, który powiedział Blaise. Jakaś część mnie rozczuliła się na ten widok, ale to uczucie szybko zostało zduszone przez obrzydzenie.

Opanuj się kurwa, to smierciożerca tak jak połowa tych pierdolonych ślizgonów i nie tylko.

Z zaciętą miną ruszyłam w ich stronę, pierwszy zauważył mnie Malfoy, od razu spuścił głowę w dół, unikając kontaktu wzrokowego. Po jego rekcji już każdy mnie zobaczył. Zaczęli się witać i pytać o zdrowie.

-Maddison, gdyby nie ja te cioty z Gryffindoru dalej trzymały by cię na korytarzu, a tak trafiłaś do skrzydła szpitalnego gdzie..

-Zamknij się, nie mam zamiaru cię słuchać- przerwałam Mattheo, ostrym tonem, na co wszyscy razem z nim zmarszczyli brwi.

Ja się nie będę pierdolić, nie dość, że nie potrafił powiedzieć do mnie "Mal" to jeszcze coś pierdoli. Niech się wypcha.

-Mal coś się stało w skrzydle? Ci gryfoni coś ci powiedzieli? Niestety nie mogliśmy tam zostać bo Dumbledore stwierdził, że musicie poważnie pogadać i dlatego..

-Rozumiem Astoria, nie nic mi nie powiedzieli, ale dzięki za troskę, a teraz przepraszam pójdę się przespać. Jestem wykończona- kolejny raz przerwałam, tym razem Astorii i o wiele milszym tonem.

-Odprowadze cię- zaproponował Mattheo, na co pokiwałam głową na znak sprzeciwu- to nie była propozycja, ja to po prostu zrobię- dodał wstając od stołu. Przewróciłam oczami, ale w sumie to wyrąbane, nic mi nie zrobi w szkole chyba.. a gadać z nim nie zamierzam.

Pomimo tej myśli i tak czułam w sobie obawę. Cholera muszę się ogarnąć, zaczynam już wariować a to nie o to chodzi. Doskonale wiedziałam, że niedługo zacznie się wojna i w ogóle będzie strasznie, ale myślałam, że uczniowie Hogwartu staną za nim jak za własnym domem.. kurwa jak bardzo się pomyliłam.

-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi Wolfdart?- spytał Mattheo, dopiero teraz przypomniałam sobie o nim. Nie chciałam z nim gadać więc odmrukłam coś na podobieństwo "nie" i więcej się nie odzywałam. On chyba też nie zamierzał. Taką miałam nadzieję.

W końcu dotarliśmy do salonu ślizgonów. Od razu bez żadnego słowa się rozdzieliliśmy. Ja poszłam do dormitoriów dziewczyn, a on chłopaków. Jakie było moje zdziwienie kiedy w moim dormitorium zobaczyłam Dumbledora i golden trio. Stanęłam jak wryta na wejściu wpatrując się w czwórkę intruzów w moim pokoju.

-Co jest co wy tu..

-Nie ma czasu na wyjaśnienia, zaraz panienka Parkinson i Greengrass wrócą, a musimy poważnie porozmawiać- przerwał mi Dumbledore- posłuchaj mnie Maddison, mam dla ciebie bardzo ważne zadanie, tylko moje pytanie brzmi, czy chcesz pomóc zakonowi feniksa?- spytał z ogromną powagą Dumbledore.

Nie widziałam co mam o tym myśleć, oczywiście chciałam pomóc, ale jak? Jakie miał dla mnie zadanie? Czy dam radę? Jestem okropna jest chodzi o takie rzeczy, zawsze mam wrażenie, że nie podołam, albo zawiodę.

-Profesorze, jasne że chcę pomóc, ale co muszę zrobić?- spytałam zmieszana, spojrzałam na trójkę gryfonów stojących niedaleko nas, ciekawe po co oni tu w ogóle są.

He said he wouldn't leave || Mattheo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz