11

92 4 2
                                    

Spojrzałam na siebie ostatni raz w lustrze, nie wyglądam źle, aczkolwiek dupy nie urywa, zwykły czarny top z koronką na dekolcie i zwykła czarna spódniczka do połowy uda, makijaż postanowiłam zrobić dość lekki. Wyglądałam po prostu dobrze.

Bardzo nie chciało mi się tam iść, ale kiedy widzę smutne miny moich przyjaciół jak ich olewam, to ściska mnie serce. Nie wiem, jestem jakaś dwubiegunowa.

Chwilę jeszcze siedziałam w swoim dormitorium, aż postanowiłam wyjść, byłam grubo spóźniona przez moje niezdecydowanie. Będąc coraz bliżej PW słyszałam głośną muzykę.

W końcu znalazłam się na jebanej imprezie ślizgonów, standardowo, chlanie, ćpanie, tańce i lizanie się po kątach. Kto by się tego spodziewał?

-No proszę! Kogo ja widzę- powiedział Luke witając mnie przytulasem, Jezu jak ja dawno z tym człowiekiem nie rozmawiałam.

-Hej Luke, dawno nie gadaliśmy- powiedziałam z uśmiechem, na co chłopak zrobił grymas.

-No pewnie, że nie gadaliśmy, jak mieliśmy to robić skoro nas olewasz- powiedział z pretensją, na co przewróciłam oczami. Znowu zaczynają, nie mam sił o tym z nimi gadać.

-Jasne, pójdę się czegoś napić- powiedziałam i wyminęłam chłopaka. Kierowałam się w stronę baru, który obsługiwał jakiś ślizgon, poprosiłam go o szota.

Pospiesznie wypiłam napój czując ogień w przełyku, kurwa brakowało mi tego.

-Mal, zagraj z nami w butelkę- powiedziała Astoria, która stała obok mnie, nawet nie wiem kiedy się tu pojawiła.

-Całowana czy prawda-wyzwanie?

-Prawda i wyzwanie- odpowiedziała, w sumie co mi szkodzi, może będzie dobra zabawa, w kole siedziało dość dużo osób między innymi: Draco, Astoria, Luke, Blaise, Pansy, Mattheo, Daphne Greengrass oraz kilka innych ślizgonów, których znam tylko z widzenia.

-Zobaczcie kto przyszedł z nami pograć!- wykrzyknęła zadowolona Astoria, ciągnąć mnie w dół żebym usiadła obok niej, z mojej drugiej strony siedział jakiś brunet.

-A kto to jest? Aaaa.. no tak Mal! Sorki za tą pomyłkę po prostu tyle z nami nie gadałaś, że już zapomniałem kim jesteś- powiedział Blaise wrednym tonem, przymykając oczy.

Zapomniałem kim jesteś.
Poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w plecy, rozumiem, że jest to ironia, ale zabolały mnie te słowa, w końcu jest to mój Blaise, mój kurwa Zabini, z którym zawsze mogłam pogadać kiedy coś się stało, który zawsze stawał w mojej obronie, który zawsze mnie rozbawiał. A teraz mówi takie rzeczy, owszem ostatnio kłóciliśmy się, ale takie słowa?.. Dla niektórych może jest to nic, ale dla mnie słyszeć takie słowa od najlepszego przyjaciela, są bardzo krzywdzące.

Poczułam się okropnie, z jednej strony jest mi w chuj przykro, że mój najlepszy przyjaciel wbija mi celowo szpilki żebym poczuła się źle, a z drugiej strony czuje się podle, że to ja doprowadziłam do tego, co pomiędzy nami zaszło, to ja pierwsza zaczęłam ich ignorować i źle traktować.

Mogłaś tu nie przychodzić.

Odzywa się głos w mojej głowie i oczywiście, że ma prawdę, gdybym została nic by się nie stało.

Spojrzałam w górę patrząc każdemu po kolei w oczy, większość wyglądała na nieźle zdziwionych, w końcu Blaise to jest mój najlepszy przyjaciel, razem z Astorią robiliśmy najlepszą trójkę w Slytherinie, a tu takie coś.

Z kolei nasi przyjaciele byli wkurzeni, zwłaszcza Astoria, patrzyła na Zabiniego jakby chciała go zabić tępym nożem.

Mattheo, nie zareagował w ogóle. Na jego twarzy nie było żadnej emocji, patrzył na mnie tak po prostu, kiedy już się do niego zbliżę, zapytam o to, dlaczego jest taki obojętny.

Cisza, która zawładnęła nasze koło trwała już dość długo, postanowiłam, że się ulotnie. Nie pamięta mnie? Okej to teraz ja zapomnę o nim. (sigma)

-Wiecie co, ja już chyba..

-Blaise pierdolony Zabini, co ty sobie kurwa myślisz mówiąc takie rzeczy do swojej przyjaciółki! Jasne możliwe że nas olewała, ale nie daje ci to żadnego prawa by zwracać się do niej tym tonem! Masz ją w tej chwili przeprosić, albo nie odezwę się do ciebie!- Przerwała mi swoim wybuchem Astoria, spojrzałam na nią w szoku, zresztą nie tylko ja, wszyscy to zrobili, oprócz Zabiniego, który posłał jej zabijające spojrzenie.

Nie spodziewałam się, że Astoria po tym jak ją traktowałam, byłaby w stanie porzucić dla mnie przyjaźń z Blaisem, w końcu ona również była z nim blisko. Poczułam ogromne wyrzuty sumienia, kurwa jaka ja byłam głupia, że odrzucałam ją od siebie przez ten cały czas!

-Nie będę przepraszał jebanej Maddison! Ignorowała nas pierdolone tygodnie tylko dlatego, że chuj wie czemu zerwała z Draco!- Malfoy spojrzał spod łba na Blaisa, który wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć.

-Stary wystarczy- powiedział Luke, próbując opanować sytuację.

Poczułam się okropnie, to wszystko przeze mnie, ja jestem problem przez, który moi najlepsi przyjaciele się tak okropnie kłócą. Podniosłam kolana do klatki piersiowej opierając na nich głowę i ze łzami w oczach słuchałam jak przeze mnie wszystko idzie się jebać.

-Zamknij się! Jeszcze nie skończyłem! Kurwa Greengrass to ona zadaje się z jebanymi szlamami, knuje coś z nimi na pewno przeciwko nam, a ty ją jeszcze bronisz? Kto był z tobą kiedy twoja matka prawie zapiła się na śmierć! Ja! A pierdolona Wolfdart lizała się po kątach z frajerami z Gryffindoru- przesadził.

Jednak inny fakt zabolał mnie bardziej. Jej matka prawie się zapiła na śmierć?.. Co..? Ja pierdole nie wytrzymam! Ignorowałam ich, knuje za ich plecami, to jeszcze nie było mnie wtedy kiedy moja przyjaciółka potrzebowała mnie najbardziej.. a i tak teraz walczy w mojej obronie. Nie zasługuje na nią. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że ona ma coś wspólnego z śmierciożercami?!

Jakiś chłopak rzucił się na Zabiniego, waląc go pięściami w twarz, jednak nie bardzo teraz się tym przejęłam. Patrzyłam na Astorię, która wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Warga jej się okropnie trzęsła, drapała nerwo paznokciami swoje przedramię i miała całe załzawione oczy.

Czym prędzej wstałam, i ją przytuliłam, bałam się, że mnie odrzuci, pomyśli, że Blaise ma rację i nie warto stawać w obronie takiego śmiecia jak ja, ale nie, ona oddała przytulasa. Po chwili poczułam, że zaczęła płakać, nie mogąc się powstrzymać, również łzy płynęły z moich oczu.

Stałyśmy tam niedługo, gdyż Pansy zaprowadziła nas do naszego pokoju, gdzie wszystkie w trzy leżałyśmy na moim łóżku, ja i Astoria dalej płakałyśmy, za to Pansy była w szoku. Pewnie nie spodziewała się takich słów, od naszego kochanego przyjaciela, który zawsze był wsparciem.

He said he wouldn't leave || Mattheo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz