Rozdział 6: Dziedzic Fortuny Black

944 114 35
                                    

Severus Snape poprawił źle dopasowane, używane szaty, które okrywały jego ciało. Był zmęczony, ale podekscytowany. W końcu nie codziennie zaczynało się naukę w Hogwarcie.

- Chodź Sev! - Niemal muzyczny ton Lily Evans odbił się echem w jego uszach i Severus uśmiechnął się, podążając za młodą rudowłosą.

Rodzina Evansów była na tyle uprzejma, że odwiozła go na stację Kings Cross, a po porannym pożegnaniu z matką, Severus był bardziej niż szczęśliwy, mogąc rozpocząć pierwszy dzień nauki.

Ciągnąc za sobą kufer, Severus wypuścił z zaskoczenia powietrze, gdy jego krawędź zaczepiła się o stopnie pociągu. Krew napłynęła mu do twarzy, gdy pośpiesznie szarpnął za uchwyt, zdesperowany, by dogonić Lily i nie zostać wyróżnionym pierwszego dnia szkoły. Nie chciał być znany jako dzieciak, który nie potrafił nawet wnieść swojego bagażu do pociągu.

- Potrzebujesz pomocy?

Zaskoczony Severus spojrzał na stojącego przed nim ucznia. Był starszy, już przydzielony do Slytherinu przez krawat dyndający na jego białej koszuli. Chłopak był irytująco ładny, z wysokimi kośćmi policzkowymi, szarymi oczami i czarującym uśmiechem. Bez wątpienia czystokrwisty.

Zanim Severus zdążył warknąć, że nie, nie potrzebuje pomocy, chłopak już chwycił drugą stronę jego kufra, wpychając go do pociągu. Severus nie zdążył nawet nic powiedzieć, czy to podziękować, czy kazać chłopcu spadać, bo jego pomocnik zeskoczył z powrotem na peron, gdzie został zaatakowany przez dwie mniejsze postacie. Obie wyglądające bardzo podobnie. Rodzeństwo. Jeden miał na sobie te same szaty Hogwartu co Severus, nieprzydzielony, a młodszy wyglądał na niezwykle przygnębionego, że odprowadza swoich starszych braci.

To był obrzydliwy pokaz rodzinnych uczuć, którego Severus nie chciał być świadkiem. Odwrócił się więc na pięcie i podążył za Lily.

A raczej w kierunku, w którym miał nadzieję, że poszła.

---

Dopiero po godzinie jazdy pociągiem chłopak pojawił się ponownie, otwierając drzwi ich przedziału i uśmiechając się do nich obojga.

- Witajcie. Pomyślałem, że wpadnę i sprawdzę, czy macie jakieś pytania dotyczące Hogwartu?

Severus zadrwił, patrząc na niechlujny kok na głowie chłopaka i kilka luźnych kosmyków okalających jego twarz. Wyglądał naturalnie ładnie i Severusa paliła świadomość, że tacy ludzie naprawdę istnieją.

- Naprawdę? - Głowa Lily uniosła się znad książki, którą czytała, a jasnozielone oczy rozszerzyły się, gdy spojrzała na starszego chłopca, który mu pomógł. Jej policzki pokryły się rumieńcem, i starannie zaznaczyła swoje miejsce w podręczniku do zaklęć, po czym poderwała się na równe nogi.

- Lily Evans, pierwszy rok.

- Turais Black, trzeci rok Slytherinu. Do usług. - Delikatnie przycisnął usta do knykci Lily, spoglądając na nią spod gęstych rzęs, a Severus poczuł, jak jego żołądek zamienia się w lód. Nie, nie pozwoli, by ten chłopak zabrał jego jedyną przyjaciółkę. Lily była jego najlepszą przyjaciółką, nie dopuści, by mu ją odebrano.

- Severus Snape. - Odcinając Black'owi widok na Lily, stojąc przed nią, Severus skrzywił się. Spodziewał się, że bogaty chłopak odmówi uścisku dłoni. Ku jego szokowi, chłopak z radością uścisnął mu dłoń, zanim usiadł na ławce.

- W czym mogę wam pomóc?

- Jak wygląda przydział do domów? Mama Seva nie chciała nam powiedzieć.

Black roześmiał się, a Severus z obrzydzeniem stwierdził, że ten dźwięk był równie przyjemny, co cała reszta chłopca. Chłopak był doskonałością, którą chciał rozerwać na strzępy, zniszczyć. Ktoś taki jak on nie powinien istnieć.

Time to Put Your Galleons Where Your Mouth Is || Tłumaczenie Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz