Rozdział 5: Irytacja znana pod imieniem Bellatriks

1.3K 134 29
                                    


Owijając ramiona wokół swoich młodszych braci, Harry wtulił twarz w ich włosy, wdychając zapachy, które stały się dla niego tak znajome. Minął miesiąc od balu Parkinsona, miesiąc od czasu, gdy wyłożył swoje najlepsze karty przed Lordem Arcturusem Blackiem, swoim dziadkiem.

---

- Wnuku.

Stojąc przed swoim dziadkiem i Lordem, Harry nie chciał ugiąć się pod jego surowym, szarym spojrzeniem, stojąc wysoko z pochyloną głową. Żadne z jego rodziców nie odezwało się do niego tego ranka, Walburga nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Syriusz i Regulus byli odpowiednio przytłumieni, przez co Harry mógł jeść śniadanie, a jego determinacja twardniała. A teraz nadszedł czas, by poddać ją próbie.

- Dziadku.

- Rozumiem, że wczoraj nie wyraziłeś wszystkich swoich pretensji dotyczących naszego stylu życia?

Harry skrzywił się, pozwalając sobie na małe pochylenie głowy. Kwestionował sposób, w jaki się sprawy miały, kwestie, które musiały zostać wypowiedziane, ale których nie powinien zadawać w tak młodym wieku, zgodnie z zasadami współżycia społecznego. Jednak, by ochronić Syriusza i Regulusa przed światem, tylko na chwilę dłużej, był gotów pójść na wojnę.

- Nie rozumiem, dlaczego obrońca czystości krwi nie używa swojego rodowego nazwiska. Jeśli poważnie traktuje swoją sprawę, dlaczego się ukrywa? Mógłby odciąć się od swojej rodziny, aby oszczędzić im ataku organów ścigania, a jednocześnie nosić swoje nazwisko z dumą. To, że się ukrywa, sugeruje, że ma coś do ukrycia. Odmawiam podążania za sprawą, w której przywódca nie poddaje się tym samym zasadom, nosząc fałszywe nazwisko. Równie dobrze mógłby być synem dwóch charłaków, rządzącym swoimi sługami czystej krwi, którzy nie są tak dobrzy jak on, po cichu umniejszając ich przekonaniom.

Arcturus wydał z siebie dziwny odgłos, jakby nawet nie odważył się o tym pomyśleć.

- Czystokrwiści krzyżują się tak często, że możliwe, iż ten człowiek jest tak samo spokrewniony ze Slytherinem jak ja. Nic nie wiemy, a ja nie widzę potrzeby, by poddawać się sprawie na tak nieuzasadnionych podstawach. Jeśli na świecie byliby tylko czystokrwiści, to w końcu doszłoby do bitwy o to, kto ma najbardziej czystą krew. Zwrócilibyśmy się przeciwko sobie, aby podsycić potrzebę poczucia własnej ważności.

- A co z rzeczami, które szlamokrwiści wnoszą do naszego świata?

Harry skrzywił się na tę obelgę, przesuwając opuszkiem kciuka po knykciach dłoni splecionych za plecami.

- Nauczyć ich naszych zwyczajów. W Hogwarcie są zajęcia z mugoloznawstwa, ale nie ma zajęć z czarodziejstwa dla tych, którzy przychodzą do naszego świata. Jak możemy oczekiwać, że będą podążać za naszymi zwyczajami, jeśli nie pozwolimy im się tego nauczyć? Gdyby odwiedzili Chiny, kraj oddzielony od nas odległością, nie spodziewaliby się tej samej kultury. Mylą się, ponieważ podchodzą do naszego świata, jakby oczekiwali, że będzie taki sam tylko dlatego, że znajduje się w tym samym kraju, ale my również się mylimy, ponieważ ich nie witamy. Nie uczymy ich, odpychamy ich, gdy próbują narzucić nam swoje przekonania, nie mówiąc im dlaczego. Czy zadaniem Starożytnych i Szlachetnych Domów nie była ochrona magicznego świata i wszystkiego, co się w nim znajduje? Kiedy wrogość między czystokrwistymi a mugolakami stała się ważniejsza od poprawy naszego społeczeństwa?

---

Arcturus pozwolił mu odejść po tamtych słowach, bez wątpienia udając się na własne poszukiwania infirmacji. Zgodził się, że "szlamokrwiści" nie są warci czasu, który trzeba by poświęcić na ich umniejszanie. Harry szybko zwrócił uwagę na fakt, że jeśli mugolak miał uznać go za szlachetnego dziedzica, to tak też powinien się zachowywać. I to nie tylko wobec czystokrwistych. Był od nich lepszy, ale to było ponad jego stan, by rzucać im to w twarz. Wyjaśnił, że był ponad wywyższanie się nad innymi, a Arcturus mruknął coś o "wróżkach" i "więcej cukru niż soli".

Time to Put Your Galleons Where Your Mouth Is || Tłumaczenie Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz