Aguamenti

2.2K 116 251
                                    




James Potter każdy dzień zaczynał z promiennym uśmiechem na ustach. Wstawał drugi, bo wyprzedzał go Remus, z którym wesoło się witał i tanecznym krokiem szedł prosto do toalety. Robił podstawowe czynności, jako tako układał włosy, wiedząc zresztą, że zaraz i tak je potarga, ciągłym zaczesywaniem ich do tyłu. Ubierał szatę, niestarannie zawiązywał krawat, czyścił szkiełka i z jeszcze większym uśmiechem stawał przed łóżkiem najlepszego przyjaciela. 

— Wstawaj śmierdziochu — powiedział, zrywając z chłopaka kołdrę. Black mruknął zaspany, mocniej wtulając twarz w miękką poduszkę. Budzenie Syriusza należało do jednych z najcięższych czynności w jego życiu, zaraz po eliksirach. Wygramolenie Łapy z łóżka równało się z cudem, jednak po czwartym roku dał sobie z Remusem spokój.— Idziemy?— zapytał, patrząc na przyjaciela. Ten przytaknął głową, więc razem zaczęli iść w stronę dziury. Po drodze oczywiście spotkali paru znajomych, w tym Jane. Nie to, że James jej nie lubił, bo on lubił wszystkich, oczywiście poza Snapem oraz jego zgrają, ale dziewczyna czasami stawała się zbyt nachalna i irytująca. W akompaniamencie śmiechów i żarcików weszli do wielkiej sali, która była pełna zaspanych uczniów. 

James zeskanował całe pomieszczenie wzrokiem od razu zauważając Marlene i Dorcas, które siedziały do siebie odwrócone tyłem, najprawdopodobniej skłócone, parę pierwszorocznych gryfonów i Mary z Lily, wcinające kanapki. Największy tłum był przy stole Slytherinu. Mulciber wraz z Snapem i Averym żywiołowo o czymś dyskutowali. Parę siedzeń dalej siedział Evan, Barty i Rabastan, którzy śmiali się i gwizdali na przechodzące obok dziewczyny. Tylko Regulus po prostu patrzył się na nich i co jakiś czas uśmiechał nie zaczepiając koleżanek. 

Usiadł obok Remusa, który zaczął nalewać sobie kakao. Sam wziął trochę herbaty, nałożył ciepłego naleśnika z dżemem i oglądając co dzieje się dookoła zaczął jeść. Zaczynali od najnudniejszej lekcji na świecie - historii magii i wykładzie o rewolucji goblinów z 1754 roku. Profesor Binns miał zbyt uspokajający głos jak na tą pracę i przymulał niemiłosiernie. Uczniowie dziwili się, że Dumbledore dalej pozwala mu prowadzić lekcje, a nie każe iść pilnować zabytków czy coś.

— Ej, zostawcie coś dla mnie!— krzyknął Syriusz przez pół wielkiej sali. Od razu wszystkie spojrzenia spoczęły na nim z czego ewidentnie był zadowolony. Pomachał energicznie w stronę brata, który skołowany pokiwał dłonią.

— Nie dla psa — odpowiedział mu Remus, nakładając sobie ulubione kiełbaski chłopaka. Black niewzruszony dosiadł się obok i wyrwał mu talerz, biorąc do ręki mięso.— Chciałem to zjeść.

Łapa wzruszył ramionami i jakby nigdy nic jadł dalej. James przeskakiwał spojrzeniem z zirytowanego Lupina, na zadowolonego z siebie Syriusza. Chłopacy byli parą od roku, lecz trudno było to dostrzec na pierwszy rzut oka. Zazwyczaj się kłócili jak stare małżeństwo, a gdy wracali do dormitorium kryli za czerwoną kotarą. Potter wolał nie wiedzieć co tam się dzieje, jednak często szło się domyślić przez stękanie Remusa. 

— Jakie plany na dzisiaj?

— Przeżyć historię magii i napisać durny referat z eliksirów — podsumował Potter, który zaczął się rozciągać po zjedzonym posiłku, przy okazji prawie strącając Petera z ławki. Durne zadanie z eliksirów prześladowało Rogacza dniami i nocami. Siedział nad książką i pergaminem do północy, a jedynie się podpisał. Wywar żywej śmierci nie był interesującym tematem.— Ej, tak z czystej ciekawości — wszyscy skupili na nim swój wzrok, a Gilzdogon nawet przestał jeść.— Też wam się wydaje, że dyrektor popija jakieś soczki nocami?

Szlaban// JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz