Prolog

1.3K 61 27
                                    

Dwanaście lat...

Dla jednego dużo, a dla drugiego jak pstryknąć palcami. Przesypujący się piasek przez maleńki przesmyk pomiędzy poziomami w klepsydrze, który odzwierciedla całe to pojęcie czasu. Rzecz, czy też zjawisko ulotne jak uczucia po letniej miłości, albo smutek po stracie kogoś bliskiego.

W swoim życiu doznałam jednego i drugiego. Raz byłam szczęśliwa, a nieraz nie potrafiłam nawet zatamować chusteczką pieprzonego wodospadu łez. Życie to zlepek emocji. Życie to...

Życie to na pewno nie jest śmierć...

Powrót do tego miejsca nie był dla mnie łatwy. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Nie byłam też pewna czy nadal jest dla mnie miejsce w tej małej społeczności. Moja rodzina pochodziła z miasteczka Galena w stanie Illinois, jakieś dwie godziny jazdy na zachód od Chicago.

Choć wietrzne miasto nie było tak daleko od mojej rodzinnej miejscowości to odkąd się wyprowadziłam nie obejrzałam się nigdy za siebie. Musiało minąć dwanaście lat, żebym była w stanie wrócić tutaj i spojrzeć w oczy demonom przeszłości.

Zatrzymałam się na granicy miejscowości, przy znaku z dumnym napisem "Witamy w Galena, najpiękniejszym miasteczku nad rzeką Missisipi". Piękno to subiektywna ocena stanu zewnętrznego danego obiektu. Nikt myśląc o nim nie spogląda na wnętrze, a często ono właśnie różni się od powłoki.

Oparta o maskę samochodu paliłam papierosa i zastanawiałam się czy podjęłam dobrą decyzję. Właściwie co złego mogłoby się wydarzyć? Pewnie bałam się konsekwencji mojego odejścia. Zerwałam wszystkie ówczesne więzi i uciekłam zamiast stawić czoła rzeczywistości.

Rodzina dowiedziała się gdzie jestem dopiero kiedy odniosłam pierwszy sukces. Moje zdjęcie krążyło przez chwilę po każdym kanale telewizyjnym, a nazwisko brzmiało przy okazji większości audycji radiowych. Pamiętam jak dzisiaj pierwszy telefon od mamy. Jej głos rozbrzmiał się w słuchawce, a ja nie byłam w stanie odpowiedzieć. Czułam ból jaki w niej tkwił, ale nie potrafiłam znaleźć w sobie siły, żeby go z niej zdjąć i po prostu rozłączyłam się.

To właśnie ból spowodował u mnie takie zachowanie. Nie potrafiłam sobie z nim poradzić i właśnie przez to wyjechałam. Kiedy uciekłam czułam wstyd, a to doprowadziło mnie do urwania ostatniej nitki łączącej mnie z wcześniejszym życiem.

Przestałam już być Caroline, wzorową absolwentką Galena High. Nie poszłam na studia, tak jak kiedyś marzyłam, ale właściwie wyszło mi to na dobre. Skorzystałam z tego co przekazała mi świętej pamięci babcia Eveline i kierowałam się sercem. Zaczęłam robić to co kocham i co właśnie ona zaszczepiła we mnie. Szkoda, że nie mogła zobaczyć jak odnoszę sukces.

Przynajmniej na tym jednym polu byłaby ze mnie dumna. Spojrzałam na serdeczny palec. Nadal nie było na nim obrączki. Ciężko jest ułożyć sobie życie z kimkolwiek, jeśli w głowie nadal toczą się wojny z przeszłości. Ból, który miał zniknąć, nadal tkwił we mnie i toczył moje ciało jak trucizna.

Właściwie to już przyzwyczaiłam się do myśli o byciu starą panną. Najważniejsze, żebym nie została tylko tą jedną dziwaczką, której boją się wszystkie dzieci w dzielnicy. No, ale chyba nie wyglądałam na taką.

Wróciłam do samochodu. Nie chciałam się dłużej zastanawiać, bo pewnie skończyłoby się tak jak ostatnio. Po prostu wcisnęłam pedał gazu i przejechałam granicę miasta. Zwolniłam dopiero będąc nieopodal rynku. Ścisłego centrum tego pokrętnego miejsca i niedaleko mojego miejsca docelowego.

Pierwsza na liście była oczywiście księgarnia. Zaparkowałam blisko wejścia. Wystawiłam na chodnik moje czarne kozaki i ruszyłam w kierunku drzwi. Odgięłam kołnierzyk płaszcza do góry, tak jakby to miało ukryć moją tożsamość.

Pchnęłam szklane wrota i usłyszałam dzwonek. Już dłużej nie dało się ukryć mojej obecności. Wybrałam to miejsce jako pierwszy przystanek z bardzo prostego powodu. To tutaj pracowała babcia i najwięcej wspomnień mam właśnie z tej księgarni. Pierwsza z powieści mojego bestsellerowego cyklu "Światła", powstała właśnie tutaj.

– Caroline?! – Usłyszałam podekscytowany głos dobiegający zza lady.

– Betty? – odparłam idąc w kierunku dawnej przyjaciółki.

Elizabeth była mi najbliższa z mojego rocznika. Zdziwiłam się widząc ją w tym miejscu. W końcu w przeciwieństwie do mnie książki nie były jej ulubioną formą rozrywki, a tutaj proszę. Jak widać nie tylko ja się zmieniłam. Kiedy tylko stanęłam naprzeciwko niej to rzuciła mi się na szyję. Poczułam ulgę.

– Wróciłaś? – Puściła mnie w końcu. – Świetnie się składa, akurat jutro zaczynają się dni Galeny. Cała nasza paczka będzie w komplecie... – Spojrzałam na nią wiedząc, że to nie prawda. – No może oprócz Blake'a.

– Nadal nie wrócił? – zapytałam.

– Nie – odparła. – O tobie przynajmniej słyszeliśmy w telewizji. – Odpuściła kontynuowanie rozmowy o swojej dawnej miłości. Złapała mnie za rękę i zaprowadziła pod wystawę przy wejściu. – Widzisz? – Poczułam zaciskające się palce na nadgarstku. – Mam tutaj każdą twoją książkę – powiedziała radośnie.

Tamte zdarzenia były jak historie z moich książek. Blake Torn i Caroline Spades znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Nie pozostawiają po sobie żadnych śladów. Policja nie znajduje ciał, ani jakichkolwiek oznak walki. Służby przyjęły zgłoszenia o zaginięciu. Odnaleźli mnie bardzo szybko i przesłuchali w sprawie mojego najlepszego przyjaciela, ale nie byłam w stanie im pomóc.

Być może Blake nadal ukrywa się przed przeszłością tak jak ja to robiłam. W tamtych latach wiele działo się wokół Galena High i ich uczniów. To miasto było okryte mrokiem, ale wydawało się jakby tylko nieliczni dostrzegali ciemność unoszącą się ponad budynkami.

Nie chciałam utknąć w miejscu, którego się bałam, ale w końcu przyszedł czas na stawienie czoła dawnym upiorom.


Galena HighOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz