Rozdział 10

176 23 26
                                    

Weszliśmy do środka i od razu uderzył mnie mocny zapach alkoholu wymieszanego z dymem papierosowym i czymś jeszcze, czego nie mogłam rozpoznać w pierwszej chwili. To coś było tak duszące, że nie dało się wytrzymać. Podszedł do nas Ben, żeby się przywitać.

– Jesteś – powiedział z kamiennym wyrazem twarzy, ale widziałam, że chce się uśmiechnąć. Do momentu, kiedy nie spojrzał na Blake'a – Cześć, chyba nie mieliśmy okazji jeszcze się poznać – dodał, wyciągając do niego dłoń. – Ben Ackermann, mamy razem biologię.

– Blake Torn – odpowiedział i podał mu rękę. Szczerze byłam zaskoczona jego kulturą osobistą. Zawsze wydawał się taki nieokrzesany. Odwrócił się twarzą do mnie. – Pójdę znaleźć Betty, żeby nie narobiła nam kłopotów. Miło było cię poznać Ben. – Zmusił się do delikatnego uśmiechu i odszedł.

– Mason... – Westchnęłam rozglądając się wokół.

– Mason – odparł i równocześnie zaczęliśmy się śmiać. – Kiedy przyjeżdża, to zawsze tak jest. Rodzice chyba celowo uciekają z domu.

– Alice? – parsknęłam. – Ona chętnie by do nas dołączyła.

– Care... – zaczął i opuścił wzrok na podłogę.

– Tak?

Kątem oka zobaczyłam, jak w kuchni robi się zbieranina ludzi, a to zawsze oznaczało kłopoty. Mason i jego koledzy stali naprzeciwko Blake'a. Przeczuwałam kłopoty, dlatego od razu ruszyłam do nich. Zostawiłam Bena samego, nie pozwalając mu nawet dokończyć zdania.

– Seattle? – Usłyszałam, jak znajomy Mason'a zwraca się do Blake'a. – Nie myślałem, że spotkamy się w tej dziurze.

– Coś ci się pomyliło – odpowiedział Torn wyraźnie zirytowany tym słowem.

– Nic mi się...

– Daj mu spokój – wtrącił się Mason i objął swojego znajomego wokół szyi. – Kolega za dużo wypił – Spojrzał na niego wymagającym potwierdzenia wzrokiem. – Prawda? – zapytał, a ten pokiwał głową. – Jesteście znajomymi Bena? – Odwrócił się do mnie. – Ciebie już znam...

– To Aron – Pokazałam mu Rizz'a, a później kolejne osoby. – Betty, Claire i Blake – Na końcu wskazałam na Torn'a.

– Blake? – powtórzył jego imię. – Miło mi. Ja jestem Mason – Wymienili ze sobą krótkie spojrzenia, a po chwili uścisnęli swoje dłonie. – Przepraszam was za kolegę, alkohol potrafi namieszać w głowach. Czujcie się jak u siebie. – Zmrużył oczy i odszedł od nas.

Odprowadziłam go wzrokiem do salonu. Usiadł na kanapie pomiędzy dwoma kolegami, którzy podawali sobie z rąk do rąk fajkę wodną. Na jego twarzy widać było skupienie, tak wielkie, że aż przytłaczające. Oparł łokcie o kolana, a dłonie złożył ze sobą. Jego wzrok skierowany był przez cały czas w naszym kierunku.

Miałam wrażenie, że Blake unika jego spojrzenia, ale nie było to spowodowane strachem. W jego zachowaniu bardziej dało się odczuć wstyd albo stres. Wydawało mi się to dziwne. Torn taki nie był.

Ben przeszedł obok nas i zatrzymał się przy lodówce. Otworzył ją i wyjął z niej piwo. Podeszłam do niego i delikatnie popukałam go w ramię. Odwrócił się i przyłożył butelkę do ust.

– Przepraszam, nie dałam ci dokończyć – powiedziałam do niego spokojnie.

– Już nieważne – odparł, ale ja widziałam, że myśli co innego niż mówi.

– Dla mnie ważne.

– Nie, Care. – Uśmiechnął się złowrogo. – Za każdym razem zachowujesz się tak samo. Kiedy potrzebujesz czegoś ode mnie, to jesteś, ale kiedy sytuacja jest odwrotna, to nie potrafisz nawet wysłuchać mnie do końca.

Galena HighOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz