Rozdział 4

370 36 6
                                    

To był pierwszy taki przypływ od dawna. Może naprawdę przyjazd tutaj wcale nie był takim złym pomysłem. To miejsce obudziło uśpione we mnie emocje. Dostałam pomoc, której potrzebowałam, żeby zrobić to, co do mnie należy.

Za oknem rozpadał się deszcz. Słyszałam, jak krople odbijają się od dachu. Wyjrzałam za okno. Lampa umieszczona na budynku oświetlała początek gęstego lasu. Dalej była tylko ciemność.

Miałam odwiedzić rodziców, ale było już zbyt późno. Chyba po prostu za każdym razem szukałam wymówki. W końcu jednak będę musiała stawić im czoła, choć boję się tego spotkania.

Z tego wszystkiego zapomniałam się przebrać. Nadal siedziałam w bluzce oblanej cynamonową latte. Ten starszy mężczyzna pewnie musiał mnie uznać za wariatkę. Musiałam się odświeżyć. Chciałam wykorzystać wspomnienia jako łącznik z weną. Najłatwiej będzie to uzyskać poprzez stymulację ośrodków percepcji. Ktoś to tak ładnie nazwał w jednej z książek, które czytałam. Miało to oznaczać, że najłatwiej obudzić dawne emocje poprzez bycie w miejscu związanym ze wspomnieniami, poczuć znajomy zapach albo usłyszeć znajomy dźwięk. Stymulacja wszystkich ośrodków, wzroku, węchu, smaku, dotyku i słuchu.

Niby był początek lata, ale przez ten deszcz za oknem było mi strasznie zimno. Poszłam się odświeżyć do łazienki. Odkręciłam ciepłą wodę i zaczęłam obmywać ciało. Czułam jak krople przyjemnie odbijają się od skóry. Zamknęłam oczy.

Pozwoliłam tej krótkiej chwili trwać. Woda powoli rozgrzewała moje ciało. W mojej głowie zrobiło się jakby pusto. Nie miałam żadnych pędzących myśli, które próbowałabym łapać. Wszystko zrobiło się takie ciche i przyjemne. Aż nagle...

Usłyszałam jakiś odgłos dobiegający z pokoju. Zakręciłam wodę, ale nie słyszałam już nic więcej za drzwiami. Owinęłam się ręcznikiem i otworzyłam je powoli. Czułam jak przyspiesza mi serce. Ścisnęło mnie w klatce piersiowej, ale mimo to wychyliłam się powoli. Może to znowu ten mężczyzna, przecież nie przekręciłam klucza w zamku. Nikogo jednak tam nie było.

Chyba zbyt dużo czasu spędziłam z piórem w ręce i to tylko moja wyobraźnia płata mi figle. Ten budynek jest tak stary, że słychać na pewno każdy krok. Możliwe, że ktoś w pokoju obok po prostu wstał z łóżka, a ja uznałam to za intruza.

Wróciłam do łazienki dokończyć szykowanie. Właściwie nie wiedziałam, do czego się przygotowuję. Nie chciałam przesadzić. Najłatwiej byłoby mi wtopić się w otoczenie, ale nie do końca pamiętam, jak wygląda świętowanie dni Galeny wśród osób dorosłych.

Jak sięgam pamięcią to...

dwanaście lat temu

Umówiłyśmy się z Betty u Claire. Miałyśmy wszystkie nocować u niej z uwagi na to, że jej rodzice byli najbardziej liberalni. Choć może to było złe słowo do określenia ich. Mieli wiele na głowie. Niedawno na jaw wyszedł romans ojca Claire. Matka nadal jej nie powiedziała, z kim sypiał. Nie rozmawiali ze sobą przy niej, bo każda próba kończyła się wielką awanturą. Byli na etapie pozwalania jej na wszystko.

Mieszkała niedaleko mnie, więc poszłam do niej na piechotę. Zapukałam w drzwi, a po chwili w progu pojawiła się jej mama z papierosem w ustach.

– Dzień dobry – powiedziałam mrużąc oczy.

– Claire jest u siebie – odparła wpuszczając mnie do środka.

Przekroczyłam próg domu. Obraz, który zobaczyłam na pewno zapamiętam do końca życia. Jej ojciec siedział w fotelu ustawionym pośrodku salonu przy ścianie. Na stole przed nim leżały fotografie. Trzymał w rękach wszystko co zniszczył. Łzy leciały mu po policzkach, ale na nie było już za późno.

Galena HighOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz