,,Wszyscy mamy dwa życia. To drugie zaczyna się w chwili, gdy zdamy sobie sprawę, że mamy tylko jedno"
Konfucjusz
Auto się zatrzymało. Mój oddech przyśpieszył a serce waliło w mojej piersi w tak niewyobrażalnym tempie, że nawet nie potrafiłam tego opisać. Niedobrze.
Dom z zewnątrz wyglądał tak samo jak przed wyjazdem. Słońce ładnie padało na okna przez co pewnie w środku było bardzo ładnie. Trawnik idealnie przycięty a atmosfera mroczna. W skrócie, nic się nie zmieniło. Bo co miałoby się niby zmienić. Nie było mnie tu dwa dni. Czy przez to dom miał się zawalić? Nie.
Bardzo bałam się jednak tego co czekało na mnie w środku. Może i ojciec nie wariował. Nie jest on znany z tego, że reaguje emocjonalnie na sytuacje. Wiedziałam jednak, że gdy tylko przekroczę próg tego domu będę musiała zmierzyć się z rozmową z nim. Nad którą nie mogę mieć kontroli. Bo to on zawsze wszystko kontroluje i wiem, że i tym razem tak będzie.
Jak zawsze przez moje kilkanaście marnych lat życia. Byłam zależna od niego i to on kierował moim światem. Tym co, gdzie, kiedy i z kim robię. A teraz przekroczyłam swoją granice i okłamałam go. Dobrze o tym wiedziałam a mimo wszystko nie towarzyszyło mi żadnego rodzaju poczucie winy.
Wiedziałam, że on wyciągnie z tego konsekwencje. Bo dobrze go znałam i wiedziałam, że patrząc na niektóre sprawy był nieugięty. Miałam nadzieje, że znajdzie w sobie przynajmniej troszeczkę wyrozumiałości i mi odpuści.
Wyszłam z samochodu jako pierwsza i odrazu podeszłam do wielkich drewnianych drzwi. Chwyciłam za klamkę i szybkim ruchem otworzyłam drzwi. Od razu w tle usłyszałam rozmowę. Doskonale wiedziałam kto to był. Głosy były podniesione. Wiec już przy drzwiach bardzo dobrze je słyszałam. Musiałam się naprawdę przemóc by zrobić kolejny krok i wejść w głąb domu.
Postanowiłam nie dawać o sobie znać. Szybko ściągnęłam buty i jak najciszej przeszłam w stronę kuchni. Bo to tam znajdował się ojciec i mój najstarszy brat. Stanęłam przed drzwiami i postanowiłam na początku przysłuchać się rozmowie nim zrobię wielki krok i otworze drzwi.
- Nie sądzisz, że jest już zbyt duża byś ją tak kontrolował? - pyta Connor stając, trochę po mojej stronie. Za co jestem mu bardzo wdzięczna bo wiem, że walka o mnie napewno go dużo kosztuje.
- Jak dla mnie zawsze będzie, jedyną córką i nigdy nie będzie na tyle duża bym przestał się nią o nią martwić i nią interesować. - odzywa się podniesionym głosem ojciec którego już dawno takiego nie słyszałam. Jak zawsze zostawał opanowany, panował nad tym co mówi i rozmawiając z Connorem teraz kompletnie o tym zapomniał. - Nie chce stracić drugiej najważniejszej kobiety w moim życiu. - mówi już spokojniej.
- Rozumiem. - przytakuje mu Connor. - Ja również nie chce jej stracić. Tak jak i każdy z nas. Kochamy ją wiec to normalny odruch, że chcemy ją chronić. Ale trzymając ją ciągle w domu wcale nie sprawiasz, że jest bezpieczniejsza. Ty nie wiesz jak to jest ale ona ma już tego dość. Dobrze wiesz, że żaden z nas nie wytrzymałby w tym domu tygodnia bez żadnego wyjścia. - tłumaczy mu a ja się z tym zgadzam. Moi bracia są duszami towarzystwa i do funkcjonowania potrzebują innych ludzi. Jestwm pewna, że już po kilku dniach dostali by jakiegoś załamania psychicznego, czy depresji. Bo chcąc nie chcą siedząc ciagle w domu. W samotności. Z psychiką człowieka może naprawdę stać się coś złego. - A ona wytrzymała szesnaście lat. - mówi po czym podnosi głos. - SZESNAŚCIE LAT! Masz pojęcie ile to jest? - słyszę jak wzdycha. Nie widzę go lecz mogę się założyć że gestykuluje teraz mocno rękami. - To bardzo dużo czasu. I jeżeli nie dasz jej teraz trochę swobody to może skończyć się jeszcze gorzej. - mówi rozemocjonowany Connor i jestem mu naprawdę bardzo wdzięczna że staje po mojej stronie. I tak bardzo stara się przekonać ojca. Wiem że ani Alex ani Nate by tego nie zrobił.
CZYTASZ
Lily
RomanceNazywam się Lily Wilson i moje życie nigdy nie było proste. Dorastałam z trójką starszych braci którzy mieli obsesje na punkcie kontrolowania mnie. Oczywiście kochałam ich. Rodziny się nie wybiera dlatego dziękowałam za to co mam. Wszystko skompli...