~Sławna siostra Alexa i Nate'a~

219 17 8
                                    

,,Sposób w jaki kochasz siebie pokazuje innym jak cię kochać.''

R. Kaur

Nie muszę chyba nawet mówić że ostatnie dni wakacji ciągnęły mi niemiłosiernie. W przeciwieństwie do typowych nastolatków ja czekałam z utrapieniem na rozpoczęcie lekcji.

Przed powrotem do szkoły czekała mnie jednak rozmowa z ojcem i bardzo dobrze o tym wiedziałam. Doskonale wiedziałam co tam usłyszę i nie cieszyło mnie to. Ale jeśli przetrwałam już kilkudniową głodówkę to i to przetrwam.

Miałam już jednak pisemne potwierdzenie zapisu mnie do szkoły. Dostałam też mundurek który obowiązywał w szkole. Przymierzyłam go już chyba z dziesięć razy i lekko go przerobiłam bo jak dla mnie jest zbyt formalny.

Lubiłam szyć i bardzo dobrze mi to wychodziło. Z takim ogromem wolnego czasu który ja miałam musiałam znaleść sobie jakieś zajęcie. Nauczyłam się wiec szyć i przerabiać ubrania. Zawsze interesowałam się modą ale swoich prac nikomu nie pokazywałam. Robiłam to dla siebie a nie dla rozgłosu.

Do niebieskoczarnej spódniczki w kratę podoczepiałam klamerki i trochę ją zwęziłam a w zwykłej białej koszuli przeszyłam dekolt i sprawiłam by wyglądał bardziej elegancko.

Podążałam właśnie w to samo miejsce w którym niedawno kłóciłam się z ojcem. Był to jego gabinet. Od kiedy byłam mała pamiętam, że to miejsce nie kojażyło mi się dobrze bo przeprwadzałam w nim rozmowy z ojcem tylko wtedy gdy zrobiłam coś nie tak i kiedy dawał mi kary lub pouczał mnie.

Do dzisiaj tak zostało bo to właśnie tu kierowałam się na każdą poważniejszą rozmowę której zazwyczaj towarzyszył stres. Wiec nie przepadałam za tym miejscem, wręcz przeciwnie do mojego ojca który kochał ten gabinet i spędzał w nim całe dnie.

Nie miałam żadnego konkretnego planu. Lubiłam planować a teraz nie mogłam tego zrobić bo wiedziałam, że to ojciec będzie prowadził rozmowę i nie mogłam przewidzieć co mi powie. Owszem niektórych rzeczy mogłam się spodziewać. Lecz nie przewidziałam wszystkiego co wpadło mu do głowy.

Otworzyłam drzwi i usiadłam na tym samym czarnym krześle stojącym na przeciwko biurka. Ojciec jak zwykle siedział sztywno na fotelu za nim. Nie przywitałam się. On też. Wiedziałam, że nie muszę tego robić. Wiedziałam, że to on zacznie rozmowę i właśnie tak było.

- Musimy ustalić kilka zasad których nie możesz złamać jeżeli chcesz chodzić do szkoły. Musisz wiedzieć, że martwię się o twoje bezpieczeństwo i nie robił bym tego gdyby nie było powodów do jego zagrożenia. - tłumaczy bardzo formalnie na co tylko przytakuje.

- Tak właściwie to kogo konkretnie się obawiasz? - pytam bo od lat to powtarza a nigdy nie usłyszałam konkretów. Imion i nazwisk.

- To nie pora na rozmowę o tym. - zbywa mnie szybko i kontynuuje.

- Dobrze. - wzdycham. - A wiec...

- Wiec tak. Pierwsza zasada. Do szkoły jeździsz z chłopakami. To oni są odpowiedzialni na dostarczenie cię do szkoły i powrót do domu. Nigdy nie wracasz sama. A jeżeli już nie będziesz miała wyjścia dzwonisz do mnie a ja wysyłam kierowcę. Rozumiesz? - pyta a ja tylko lekko przytakuje.  - Następna sprawa. Chce żebyś uważała na to jakie znajomości zawierasz. Może nie wiesz ale nazwisko Wilson jest dosyć znane w naszym mieście. I nie ma za dobrej sławy.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - pytam bo widzę, że zmierza do czegoś a ja nie wiem do czego.

- Chce powiedzieć, że ludzie będą bardzo dobrze wiedzieli kim jesteś i będą chcieli się z tobą zaprzyjaźnić ze względu na korzyści jakie może im dostarczyć ta przyjaźń. Uważaj wiec przy dobieraniu sobie znajomych. - ostrzega mnie a ja biorę to do siebie.

LilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz