,,Miłość to jedyna podróż, podczas której tęsknota staje się bliskością, bliskość z daleka wraca do nas samych, a nasza dusza w połowie zostaje w drodze, aby nas odnaleźć''
~ Paulo Coelho
Gdy tylko się przebudziłam czułam, że to ten dzień. Byłam tak bojowo nastawiona, że byłabym w stanie wytknąć Nate'owi wszystko co mi do tej pory zrobił a okazuje się, że było tego naprawdę sporo.
Ubrałam się w wygodne ubrania, przeczesałam lekko splątane włosy i umyłam zęby. W lustrze zauważyłam, że mam lekko opuchniętą dolną wargę. Zapewne od tego co wczoraj zrobiłam. Byłam tego świadoma. Nie było to jednak bardzo zauważalne a dla moich braci którzy mieli nawet problem z odróżnieniem zielonego od niebieskiego zapewne niezauważalne.
Kąciki ust mimowolnie same szły do góry na wspomnienie ostatniej nocy. Szczerze sama nie wiedziałam co powinnam z tym zrobić. Na pewno nie powiem o tym chłopakom. Nie jestem masochistką. Poza tym tu teraz już nie chodzi tylko o mnie ale i o Nicolasa. Wiem, że od teraz będzie na świeczniku dla moich braci.
Gdybym tylko wspomniała o choćby części tego co się tam wczoraj działo. Brunet siedziałby teraz z przystawionym pistoletem do skroni. A tego nie chcemy.Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale nie chce by stała się mu krzywda a już napewno nie z winy moich braci. Owszem biorę też pod uwagę to, że Nicolas tak samo jak Nate, Alex czy Connor dysponuje bronią i tak samo dobrze potrafi jej używać. Mam wiec nadzieje, że któremuś z tych idiotów nie przyjdzie do głowy jej używać. Wydaje mi się, że Nicolas jest jednak nieco bardziej rozsądniejszy i zdyscyplinowany niż moi bracia. Nie podejmuje pochopnych decyzji i nim coś zrobi przemyśli to dwa razy.
Powolnym krokiem schodzę na dół. Nie mam pojęcia co tu się zaraz wydarzy ale czuje, że nie będzie miło. Nie pozwolę jednak zwalić na siebie jakiejkolwiek winy bo tym razem ani trochę nie leży ona po mojej stronie. Wiec nie dam sobie tego wmówić.
W domu panuje kompletna cisza pomimo, że jest już dziesiąta. Nikogo nie mijam. Możliwe, że Alex jeszcze śpi. I wydaje mi się, że jest to bardzo możliwe. Tak się składa,że wczoraj gdy ja krzyczałam na siebie z Nate'm on pił gdzieś wódkę. Tak, właśnie tak, i nie skończyło się to dobrze.
Był w tak złym stanie, że gdy wracaliśmy do domu. Nate założył mu na głowę worek by przypadkiem nie zabrudził mu auta. Wiec Alex teraz albo jeszcze słodko śpi albo siedzi pochylony nad toaletą. Sara nie była z resztą lepsza, bo była tak pijana, że przy powrocie do domu wychyliła głowę przez szybę i zaczęła coś krzyczeć. Nie wiem co. Bo przyznam, że było to trudne do zrozumienia.
Ja śmiałam się z nich a Nate wyglądał jakby miał zaraz wszystkich powystrzelać. Dosłownie jechał wpatrzony w drogę a kierownice ściskał tak mocno, że jego palce zrobiły się białe.
Zeszłam do kuchni w której również nikogo nie było. Od razu pomyślałam o tym, że może Nate jest jednak na tyle głupi by już rano pojechać do Nicolasa i go nastraszyć. Usłyszałam jednak z oddali tuptanie. Ktoś zbiegał ze schodów. Mimowolnie mięśnie się napięły a serce zaczęło bić szybciej.
To był Nate. Wszedł do kuchni a włosy miał rozczochrane. Ubrany w luźne dresy. Spojrzał na mnie od razu obwiniającym spojrzeniem choć wyglądało to tak jakby się mnie tu nie spodziewał.
- O proszę. - mówi nagle opierając się o szafkę za nim. - Kogo my tu mamy.
- To chyba ja to powinnam powiedzieć. - składam ręce na piesi. Jestem naprawdę bojowo nastawiona i nie chce być znów tą osobą na którą można zwalić wszystkie winy.
- Lepiej nie psuj mi poranka i znikaj stąd. - mówi opryskliwie.
- Ja?! - pytam zaskoczona jego nastawieniem. - Ty mi już go popsułeś wiec pozwól, że teraz ja ci go trochę popsuje . - mówię twardo podchodząc do niego bliżej opierając ręce o stół. - Masz mi może coś do powiedzenia? - pytam twardo a Nate tylko marszczy czoło gdy dostrzega, że wcale się go nie boje a wręcz naskakuje na niego psychicznie.

CZYTASZ
Lily
RomanceNazywam się Lily Wilson i moje życie nigdy nie było proste. Dorastałam z trójką starszych braci którzy mieli obsesje na punkcie kontrolowania mnie. Oczywiście kochałam ich. Rodziny się nie wybiera dlatego dziękowałam za to co mam. Wszystko skompli...