- No dawaj, dawaj, dawaj! – krzyczał Jaxon, gdy trzymał mnie za szyję, a ja próbowałam się wyrwać. Trzymał mnie dość mocno.
W końcu się wkurwiłam i po prostu zajebałam mu kolanem w klejnoty. Jęknął i zgiął się w pół.
- Kurwa! – wykrzyczał
- Przepraszam – powiedziałam. Okej to było chyba za mocne. Klęknęłam obok chłopaka.
- Jezu jaja mi zmiażdżyłaś! – nadal się darł
- O cholera, ale mu zajebałaś – usłyszałam rozbawiony głos Evana.
- Pomóż, bo tobie też zaraz zrobię z nich jajecznice – powiedziałam. Chłopak uniósł ręce w gęście poddania i kucnął obok przyjaciela.
- Spoko poskłada się – powiedział, klepiąc go po plecach.
- Miałeś ją nauczyć samoobrony. W tym przypadku gdyby ją ktoś dusił. A teraz się okazało, że to ona złożyła ciebie – powiedział załamany Will, który chwilę temu przyszedł zobaczyć co się dzieje.
Nagle poczułam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wstałam i wyjęłam telefon z kieszeni, po czym spojrzałam na ekran.
Nieznany: Ja bym cię lepiej nauczył
- Trevor – powiedziałam. Podeszłam do niego, który siedział na kanapie obok wejścia do szatni. Podałam mu telefon.
- Kurwa – jęknął – Dobra musimy się pośpieszyć. Nie mamy za dużo czasu.
Nie mamy za dużo czasu. Czy chodziło o Kaye?
- Ja już mogę iść – powiedziała Sindy
- Gdzie ty chcesz iść, kobieto? – zapytał William
- Na rzeźnie – powiedziała, ale gdy spojrzała na moją ponurą minę, zreflektowała – No to znaczy. Zabijać?
- Sindy, ja rozumiem twoją fascynacje, ale najpierw musimy sprawdzić gdzie Kaya jest – wytłumaczył jej powoli Trevor.
- Pierdolenie. Yy sorry Clair – powiedziała
- No już chyba wiemy - Trevor oddał mi komórkę, a gdy na nią spojrzałam zobaczyłam nową wiadomość.
Nieznany: za tydzień wieczór. Stara rudera, w centrum lasu, za twoim domem J Do zobaczenia
Włosy stanęły mi dęba.