- Clair? – usłyszałam. Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam różowo-włosą dziewczynę. – Mogę wejść?
Kiwnęłam głową. Sindy weszła, zamykając za sobą drzwi.
- Jak Kaya? – zapytała
- Siedzi w swoim pokoju i do nikogo się nie odzywa. Coś w niej umarło. – powiedziałam.
- Kurwa. No, że też pierdolony Trevor. Wszystko wiedział – powiedziała.
- Jebać go – powiedziałam, po czym wstałam. Wzięłam do ręki pistolet i podeszłam do okna. Otworzyłam je, nabiłam broń i wyprostowałam ramiona. Wycelowałam w jakiegoś ptaka, po czym pociągnęłam za spust. Zwierze spadło z gałęzi i zleciało na ziemie. Uśmiechnęłam się. Odwróciłam się w stronę Sindy, która stała pod ścianą odpalając blanta.
- Wypierdalaj, nie będziesz mi w pokoju palić – powiedziałam. Dziewczyna spojrzała na mnie i przewróciła oczami, po czym wyszła.
Wzięłam głęboki wdech i usiadłam na łóżku.
Pierwszy raz kogoś zabiłam, lecz nie czułam nic. Byłam po prostu zepsuta.
Nagle usłyszałam trzask szkła. Spojrzałam w stronę okna, w którym jak się okazało była dziura. Zerknęłam w dół, na podłogę i ujrzałam kamień a do niego przyklejona kartka.
Wstałam i podeszłam do niej. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam zawartość.
To nie koniec.
No i zajebiście. Nie czekałam na koniec ja też się dopiero rozkręcałam.
Zmięłam kartkę i wywaliłam ją do kosza. Usiadłam na łóżku i wzięłam laptopa. Włączyłam urządzenie, weszłam w przeglądarkę. Chwile się zastanowiłam, po czym stwierdziłam, że jebać i weszłam na dark web'a.
***
3 lata później
- Zdychaj – po wypowiedzeniu tego, zamachnęłam się kataną i odcięłam mężczyźnie głowę, która z hukiem uderzyła o marmurową posadzkę. Odwróciłam się i zauważyłam jeszcze dwóch mężczyzn. Zza masek nie widziałam ich twarzy, lecz mogłam się domyśleć, że lekko się zdenerwowali śmiercią, zapewne przyjaciela.
Szybko podbiegłam do jednego z nich. Skoczyłam, wyciągając przed siebie ostrze, po czym wbiłam go w sam środek klatki piersiowej chłopaka. Wyciągnęłam szybko katanę.
Zrobiłam piruet, wiedząc, że za mną stoi ten drugi i zamachnęłam się bronią, przez co przecięłam go w pół. Kurwa ostre to.
Ciężko oddychając patrzyłam na – zapewne – już trupy.
Zabiłam ich w sumie z dziesięciu.
Wyszłam ze starej rudery, podeszłam do mojego czerwonego samochodu. Oparłam się o maskę i wyciągnęłam telefon, wybierając numer do Rihan'a.
Odebrał po dosłownie chwili.
- I co?
- Dziesięć – powiedziałam, odpalając papierosa.
- Było ich dziesięciu? Jezu dziewczyno, wykończysz się
- To nie rekord – mruknęłam, przewracając oczami. – Dobra załatw ekipe, bo trzeba tu posprzątać. A i może medyka
- Co się stało? – zapytał przejęty
- No lekko mnie drasnęli po brzuchu i udzie – powiedziałam – Ale przez adrenalinę nic nie czuje. Jeszcze.
- Dobra, dasz radę jechać? Czy mam przyjechać?
- Dam radę
- Okej