- Wstawaj skarbie – usłyszałam cichy szept, który od razu rozpoznałam. Mama...
Otworzyłam oczy i ujrzałam piękną blondynkę, uśmiechającą się do mnie, co od razu odwzajemniłam.
- Masz czterdzieści minut do rozpoczęcia zajęć, ja już lecę do pracy. W kuchni masz śniadanie i zrobiłam ci już kawę – powiedziała, po czym pocałowała mnie w czoło i odwróciła się z zamiarem wyjścia.
- Dziękuję – odpowiedziałam tylko, wstając i podchodząc do szafy. Wyciągnęłam z niej czarny T-shirt i szare dresy. Zdecydowanie nie chciało mi się stroić. Spakowałam szybko plecak, zrobiłam lekki makijaż, wzięłam telefon z szafki nocnej i wyszłam z pokoju, zmierzając do kuchni. Rzeczywiście na blacie stały gofry i mój czarny termos, zapewne z kawą z mlekiem w środku. Usiadłam przy stole, zajadając i weszłam na instagrama. Przeglądałam stores. Między innymi znajomych i jakiś ludzi, których obserwuję.
- A ty tu co? – usłyszałam głos, na który wszystkie włosy stanęły mi dęba. Podniosłam głowę i zobaczyłam ojca. Ubrany był w czarną koszule i eleganckie spodnie tego samego koloru – Czego nie w szkole?
- W-właśnie się zbieram – wyjąkałam, chowając telefon do kieszeni spodni.
- No ja myślę – powiedział, po czym zlustrował mnie wzrokiem – Zamierzasz tak wyjść? Jeśli tak to życzę powodzenia – zaśmiał się.
Nic już nie mówiąc, wzięłam plecak i skierowałam się do wyjścia.
- Nie odpowiesz mi, gówniaro?! – krzyknął, po czym usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Odwróciłam się i zobaczyłam roztrzaskaną szklankę na podłodze pod ścianą w salonie. Wzdrygnęłam się, ale uniosłam wzrok na ojca.
- Przepraszam... Do widzenia – odpowiedziałam cicho i szybko wyszłam, zamykając równie cicho drzwi, oby nie wydały najmniejszego dźwięku, żeby tata się znów nie zdenerwował. Skierowałam się na przystanek autobusowy. Czekałam chwilę, patrząc pusto na jakąś parę, obściskującą się po drugiej stronie ulicy.
Przewróciłam oczami. Nigdy nie wierzyłam w miłość. Nie wierzyłam też w coś takiego jak ,,miłość od pierwszego wejrzenia". Nie ma czegoś takiego. Jak to ma niby wyglądać? Siedzę sobie gdzieś i nagle patrzę na jakiegoś typka, a on na mnie i puff, miłość. Pfff, już to widzę. Jak już to taki proces ,,zauroczenia" czy ,,miłości" raczej trwa długo. Trzeba przekonać się do danej osoby i sprawdzić jakie ma zainteresowania czy coś, nie wiem. Ale ja raczej nigdy czegoś takiego nie doświadczę. Nie nadaję się od kochania, gdy ja sama nie umiem pokochać siebie.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk nadjeżdżającego autobusu. Gdy stanął już przede mną, wsiadłam do środka.
Do mojej szkoły jechało się około trzydzieści minut, gdy byłam już na miejscu, rozejrzałam się w poszukiwaniu przyjaciółki. W końcu zauważyłam niską blond włosą dziewczynę, stojącą tyłem do mnie przed wejściem do szkoły i z kimś żywo rozmawiając.
Kaya właśnie taka była. Znała każdego w tej szkole i prawie każdego historie. Natomiast ja? Znałam tylko ją. No i typków z imprez...
Podeszłam do dziewczyny, żegnającej się z jakimś chłopakiem.
- Ooo, Siema – przybiła ze mną piątkę i się uśmiechnęła – Jak tam moja kochana przyjaciółka?
- Spoko – skłamałam. – Co mamy pierwsze?
- Matmę – jęknęła dziewczyna. Jak widać nie lubiła tego przedmiotu, a raczej nauczycielki. Ta pani była istnym potworem.
Ruszyłyśmy jak ostatnie męczennice przez korytarz szkolny. Po chwili znalazłyśmy się już przed odpowiednią klasą, wchodząc do niej. Jak zwykle usiadłyśmy na końcu Sali w ostatniej ławce. No i zadzwonił dzwonek. Super!
Ta lekcja była wyjątkowo nudna. Nawet nikt nie dokuczał nauczycielce, przez co nie powstała żadna drama.
Nagle poczułam jak wibruję mi telefon w kieszeni. Po cichu wyjęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Zamarłam.
Nieznany: Hej, słodka! Tęskniłaś?
Przeszedł mnie dreszcz. Od razu poczułam jak moja twarz zostaje pozbawiona kolorów.
- Jezu, Clair, wszystko dobrze? Wyglądasz jak ściana – jak przez mgłę usłyszałam głos przyjaciółki. Drżącymi dłońmi pozbierałam rzeczy i wrzuciłam je do plecaka. Po czym wybiegłam z klasy.
- Clair!
On wrócił. Po trzech latach! Wrócił...